Efterklang: czule o byciu człowiekiem
Siedem lat od wydania ostatniego albumu („Piramida”, 2012) i pięć lat po tak zwanym ostatnim koncercie Efterklang powracają zarówno z nowym materiałem, jak i w trasę. Casper Clausen, Mads Brauer i Rasmus Stolberg, trzej nierozłączni od czasów szkolnych Duńczycy, właśnie wypuścili piąty studyjny album w liczącej już prawie 19 lat historii zespołu. Sprawdźcie, co nam opowiedzieli o „Altid Sammen”, o który pytaliśmy jeszcze przed premierą, i koniecznie zobaczcie ich na dwóch koncertach w Polsce.
Martyna Płecha: „Efterklang” znaczy „pogłos”. To oznacza, że muszę zapytać, jak wybrzmiewa w was „Altid Sammen”, wasza najnowsza płyta.
Casper Clausen: Jesteśmy niebywale szczęśliwi, że wreszcie możemy podzielić się nią ze światem. Przez ostatnie dwa lata była ważną częścią naszego życia. Skończyliśmy miksować ją w kwietniu, więc mamy wrażenie, że czekała na to, by ujrzeć światło dzienne, w nieskończoność. No ale udało się. Wydaje nam się, że to nasz najlepiej brzmiący krążek i jesteśmy z niego bardzo dumni. Staraliśmy się, jak tylko potrafiliśmy najlepiej, by wybrzmiewał spokojem, czułością, intymnością.
M.P.: Teksty są zaśpiewane po duńsku. Ja, jako wasza niewładająca tym językiem słuchaczka, tego, o czym jest „Altid Sammen”, muszę więc szukać poza słowami.
C.C.: Do płyty, oczywiście w jej fizycznej wersji, dołączona jest książeczka, w której znajdują się teksty przetłumaczone z duńskiego na angielski, najlepiej więc będzie, jak posłuchasz płyty, czytając jednocześnie teksty i pozwolisz, by to uruchomiło coś w twojej wyobraźni. Mogę ci jednak zdradzić, że na „Altid Sammen” jest mnóstwo egzystencjalizmu. To album o byciu żywym, o byciu samotnym, o byciu człowiekiem, o byciu razem, ale z perspektywy jednostki.
M.P.: Nie macie wrażenia, że te duńskie teksty sprawiają, że doświadczanie „Altid Sammen” jest bardziej ekskluzywne niż inkluzywne?
Mads Brauer: To prawda, że w pewnym sensie wykluczamy słuchaczy, którzy nie znają duńskiego, ale z drugiej strony czuję, że dostępność tej płyty dla każdego polega na tym, że muzyka na niej jest ważniejsza od słów. Komunikacja między nami a słuchaczami przebiega przede wszystkim na dźwiękowym poziomie.
M.P.: Słyniecie z wytrawnego kolekcjonowania dźwięków, a najsłynniejszy przykład tego, jak to robicie, to „Piramida”, nad którą pracowaliście w opuszczonej rosyjskiej osadzie górniczej w archipelagu Svalbard. Nagrywaliście tam to, co spotkaliście na swojej drodze, a potem zrobiliście z tego muzykę. Skąd się wzięły się dźwięki składające się na „Altid Sammen”?
M.B.: Narodziły się ze współpracy z B.O.X., belgijskim kolektywem grającym muzykę barokową. Dzięki nim odkryliśmy takie instrumenty, jak viola da gamba, klawesyn, organy piszczałkowe, teorba, czy cynk, którego brzmienie znajduje się gdzieś pomiędzy brzmieniem trąbki a klarnetu. To bardzo piękne dźwięki, stanowiące dla nas zarazem coś zupełnie nowego, jak i dobrze znanego. Oczywiście, będąc wiernymi swojemu stylowi, pobraliśmy ich próbki i zrobiliśmy z nich cyfrowo nowe instrumenty.
M.P.: Jak przebiegała praca nad płytą?
M.B.: Była wspaniała, odbywała się w najróżniejszych miejscach w Europie. Duża część materiału była gotowa, zanim zaczęliśmy nagrywanie, więc pracowaliśmy, nie czując presji, za to mając miejsce na przemyślenia i eksperymentowanie z dźwiękiem.
M.P.: Jak powrót Efterklang ma się do losów Liimy, czyli waszego kolejnego wspólnego projektu?
C.C.: Na razie my skupiamy się na Efterklang, a Tatu, czyli czwarty członek Liimy jest w Helsinkach, gdzie pracuje nad swoim bardzo ekscytującym projektem solowym, a w zasadzie performance’em. Jesteśmy niezmiernie ciekawi, co z tego wyjdzie. Ponieważ wszyscy kochamy granie w Liimie, jesteśmy pewni, że powrócimy, kiedy przyjdzie czas.
Co państwo na to?