Roboty oswajają miejską dżunglę
Miasto potrafi zmęczyć, szczególnie gdy jest sumą korków, hałasu i kostki Bauma. Z miasta oczywiście zawsze można uciec i pewnie niekiedy należy to robić w pośpiechu (np. przed wizytą Donalda Trumpa), zawsze jest to jednak ratunek jedynie chwilowy, a niepilnowany beton pączkuje w dwukrotnie szybszym tempie. Być może lepiej jest miasto po prostu oswoić? Choćby za pomocą tańczących robotów. Ale o tym za moment.
Przede wszystkim musicie wiedzieć, że nie jesteście w tym sami. Spora grupa ludzi z rozmaitych środowisk, wkłada solidną porcję wysiłku by miejskie krawędzie sprawiały mniej ostre wrażenie. Nikt już pewnie nie pamięta, że nie tak znowu dawno temu Plac Defilad był nieprzychylną organizmom żywym pustą przestrzenią, którą w najlepszym przypadku zasiedlały wyłącznie zabłąkane szkolne wycieczki. O wiślanych bulwarach i życiu, jakie tam zagościło za sprawą knajp, klubów i street food’ów nawet nie wspominamy, o tym wie absolutnie każdy.
Wszystkie konwencjonalne sposoby na oswojenie i okiełznanie miejskiej dżungli wydają się jednak błahostką w porównaniu do tego, co dzieje się ostatnio za sprawą akcji „Dotacje na Kreacje” zorganizowanej przez Desperadosa w porozumieniu z grupą artystów, projektantów i wynalazców. W ramach akcji, kilka tygodni temu braliśmy udział w warsztatach, których efektem trwale umilającym miejskie życie jest wielkoformatowy mural w samym sercu warszawskiej Pragi stworzony przez grupę kreatywnych postaci pod wodzą MC Silka – rapowego szatana prędkości. Murali jest wiele, jednak ten dodatkowo o określonej porze odgrywa stworzoną przez uczestników warsztatów muzykę (relacja). Grubo.
Kolejna odsłona warsztatów, która miała miejsce w ostatnią sobotę, podniosła jednak poziom abstrakcji w górne rejony skali. I tu wracamy do robotów – tym razem przed uczestnikami, finalistami akcji, postawiono karkołomne zadanie skonstruowania kręcących piruety maszyn, które nie dość, że zostały zbudowane z różnorakich materiałów, które zna każdy nurek śmieciowy tego miasta (kawałki blachy, stare radio, rur, kamerek, części rowerowych), to do tego jeszcze zatańczyły do muzyki przygotowanej przez R.A.U.a – Człowieka Orkiestrę, bezkompromisowego łamacza beatów. I pewnie niekoniecznie musiało się to udać, gdyby tylko projektem nie dowodzili ludzie solidnie zaprawieni w kreatywnych bojach. Bracia Ebert, bo o nich mowa, to doświadczeni zarówno w technicznych, jak i medialno-artystycznych akcjach szaleni konstruktorzy, którzy postanowili poprowadzić grupę zapaleńców, których zadaniem było wprawienie elektronicznych tancerzy w ruch.
Twórcza rekonstrukcja złomu to jedno, druga część zabawy polegała jednak na stworzeniu muzyki, w takt której transformersy domowej roboty będą wykonywać pełne gracji i dostojeństwa ruchy taneczne. Tutaj inwencja leżała po stronie R.A.U.a i towarzyszącej mu grupy, ta zaś metodą bricolage’u w ciągu kilku chwil, zamknięta w prowizorycznym studiu, ułożyła beaty, do których zatańczyły nasze blaszane baletnice.
Desperados wziął na swe barki nie lada wyzwanie – sprawić, by tkanka miejska, dosłownie, materialnie, ruszyła z posad – rapujący mural, dziwaczna maszynka DeeJayBox, która z tzw. „przeciętnemu zjadaczowi chleba” daje kontrolę nad poczynaniami „nieprzeciętnego DJa rapowego”, a teraz tańczące w postindustrialnym terenie maszyny. Na tym nie koniec, przed nami jeszcze jedna odsłona akcji „Dotacje na Kreacje” – aż strach pomyśleć na co organizatorzy wpadną tym razem. Uważajcie na śpiewające samochody i budynki kręcące się wokół własnej osi!
Co państwo na to?