![](https://musicnow.pl/wp-content/themes/mn/assets/image/recenzja.jpg)
Mono, Sólstafir, The Ocean
22/10/2015, Proxima, Warszawa
W stołecznej Proximie w zeszłym tygodniu mieliśmy okazję zobaczyć trzy zespoły poruszające się w stylistyce post rocka – The Ocean, Sólstafir oraz Mono. Nie ukrywajmy – poszłam tam głównie ze względu na Mono, których lubię od dawna. A resztę postanowiłam zobaczyć przy okazji. I niestety to połączenie nie wyszło najlepiej. I o tym głównie będzie ta relacja.
Zaczęło się od The Ocean, którzy, choć nie zebrali jeszcze poważnej publiczności, to nie przeszkadzało im to włożyć serca w występ. Nie jest to moja bajka, ale wierzę, że ich występ zadowolił fanów. Ja tymczasem sączyłam napój alkoholowy z tyłu sali i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń.
Po przerwie postanowiłam podejść bliżej, aby przekonać się, czy Sólstafir dobrze radzą sobie na żywo. Grupa jest mocno związania z kulturą metalu – w ich muzyce słychać viking metal, czy black metal, czy też post metal. Na koncert przyszło więc wielu fanów gatunku, którzy zachwyceni zajęli przestrzeń pod sceną. Mnie osobiście występ Islandczyków nieco wynudził. Nie było zaskoczeń, było trochę żartów („Jest taki układ – będziemy grać kolejne 3 godziny, jeśli wykupicie cały merchandise”), fani dobrze się bawili, a ja siedząc z boku słuchałam ich bez większego bólu. Jednak, jak wspomniałam, czekałam na Mono.
Tuż przed końcem koncertu Sólstafir, wokalista zapewnił fanów, że członkowie zespołu pojawią się za chwilę przy stanowisku z merchem, aby podpisywać płyty oraz robić sobie zdjęcia z fanami. To ogłoszenie oczywiście spowodowało exodus większości w kierunku stoiska, które nie stało bardzo daleko od sceny (Proxima to jednak dość mały klub). Mono zaczęli swój koncert jeszcze w trakcie spontanicznego meet&greet, które zakłócało odbiór muzyki Japończyków. Koncertując wspólnie na całej trasie panowie z Sólstafir mogliby się zachować w porządku i zacząć rozdawać autografy po występie Mono, aby nie odbierać im publiczności, ani nie zagłuszać cichszych fragmentów ich występu. Nieładnie.
Podczas występu Mono fani Sólstafir z mniej otwartymi umysłami zdecydowali się na jedno z dwóch rozwiązań – wyjście z Proximy bądź też zostanie w Proximie i, czego najbardziej nie znoszę na koncertach, poświęcenie się dyskusjom. Ci, którzy wyszli, postąpili znacznie lepiej – nie chcecie posłuchać świetnego zespołu, wasza sprawa, nie bronię, wychodzicie, ok. Ci, którzy zostali, denerwowali mnie przez kolejne półtorej godziny. Gadanie dużej grupy ludzi naraz zagłuszało bardziej spokojne momenty koncertu, a przekrzykiwanie się w tych głośniejszych irytowało. Dodatkowo śmieszki z muzyki zespołu („Czy oni w ogóle mówią? HE HE HE”) powinny odbywać się w innym miejscu niż przestrzeń koncertowa – nie podoba ci się, nie słuchaj i nie przeszkadzaj innym.
![](https://musicnow.pl/wp-content/uploads/2015/10/mono_plakat.jpg)
Mono zagrali bez zastrzeżeń. Jak zawsze swoją potęgą zachwycili nie tylko swoich fanów, ale także tych, którzy przekonali się do nich tego dnia. Jedyne na co można narzekać to dość słabe nagłośnienie, które chyba jest problemem Proximy. Za głośno brzmiała perkusja, za cicho gitary. Tak samo było kiedy swego czasu w tym samym klubie koncert dali God Is an Astronaut. Możliwe, że to wina bardzo nisko zawieszonego dachu. Tak czy inaczej był to tylko jeden drobny minus, który nie przeszkodził mi w zachwycaniu się delikatnymi i skomplikowanymi wariacjami na gitarach oraz potężnymi kompozycjami, które mogłyby pomóc drążyć tunele kolejnej linii metra. Większym problemem byli jednak fani Sólstafir, którzy zapomnieli o podstawowych zasadach kultury koncertowej.
Mimo że wszystkie koncerty Mono, na których byłam, są do siebie dość podobne, to kiedy wrócą do Polski na pewno ponownie wybiorę się ich zobaczyć. Tym bardziej, że obiecali niedługo powrócić z nowym materiałem. Tym razem mam nadzieję jednak, że zostaną połączeni z kimś bardziej pasującym do ich klimatu. Możliwość zobaczenia kilku zespołów z tego samego gatunku jednego wieczora jest super, ale mieszanie środowisk nie zawsze wychodzi. Tym razem nie wyszło najlepiej.
Co państwo na to?