Kings of Convenience
05/05/2017 Palladium, Warszawa
Nigdy nie byłam w Norwegii, ale mam o niej pewne wyobrażenie oraz opinię. Obie te rzeczy nie dają się sprowadzić do wspólnego mianownika z błogością, ciepłem i komfortem. A jednak – niewiele wiem o świecie, nawet tym, który sobie jedynie wyobrażam.
5 maja 2017 roku w warszawskim klubie Palladium odbył się koncert norweskiego zespołu Kings of Convenience – moich absolutnych muzycznych idoli. Nie wiem jak możliwe jest to, aby dwóch gości z odległego i mroźnego kraju prezentowało sobą całą czułość i dobroduszność świata. To jakaś anomalia, prawdopodobnie spowodowana jedzeniem zbyt dużej ilości zimnego łososia i mazianiem dzieci po urodzeniu wielorybim tranem – jak widzicie naprawdę niewiele wiem o Norwegii.
Mam wrażenie, że moje niezrozumienie dla Skandynawii podzielają osoby organizujące ten koncert, które zdecydowały się przeprowadzić go w siedzącej formie, tak jakby wyrażanie emocji nie było w dobrym tonie w zetknięciu z obywatelami powściągliwych temperaturowo krajów. Było to chyba zaskakujące także dla muzyków, którzy sami do siedzenia otrzymali tron – jeden. To jakiś sarmacki żart z ikeowskiego minimalizmu (na pewno nie dało się go rozkręcić zagiętym w literkę „L” śrubokręcikiem!). Na szczęście meblowe zamieszanie szybko udało się przezwyciężyć, po pierwszych kilku zagranych jedynie w duecie piosenkach Erlend i Erik zaprosili na scenę swoich kolegów obsługujących skrzypce i kontrabas, a po kolejnej chwili całą publiczność poprosili o podejście pod scenę.
Ci, którzy przyszli usłyszeć „I’d Rather Dance With You”, nie zostali zawiedzeni (szczególnie, że merch oferował najpiękniejsze gadżety z tekstem tej piosenki!), choć atmosfera wydarzania kazała przypuszczać, że większość publiczności doskonale zna znaczną ilość piosenek duetu. Jak okazało się w krótkiej rozmowie prowadzonej ze sceny, niektórzy fani przylecieli na ten koncert z USA lub Brazylii. Inni – o czym wiem nieoficjalnie – choć przyjechali autobusem z Mokotowa, specjalnie skrócili majówkowy urlop, aby posłuchać rewelacyjnego zespołu. Im też należy się uznanie.
Muszę przyznać, że tylko raz wcześniej zdarzyło mi się być na koncercie, który był tak intymnym przeżyciem powiązanym z poczuciem jedności z tłumem ludzi wokół. To uczucie wspierane było głównie przez fakt, że do Palladium wybrała się połowa redakcji musicNOW! (był to więc niemalże koncert specjalnie dla nas!), ale także poprzez wspólne śpiewanie piosenek (szczególnie w bisie nucenie utworu „Know-How”). Poprzednim razem tak dobrze czułam się jedynie na legendarnym już koncercie The National w Warszawskiej Stodole (2011 rok), kiedy to Matt Berninger przemierzał zastępy swoich fanów z mikrofonem o najdłuższym kablu świata. Do tych wspomnień wracałam wielokrotnie, tak będzie i tym razem.
Kings of Convenience to zespół akustyczny, z jednej strony oszczędny w swoich kompozycjach, z drugiej – celnymi tekstami zdradzający olbrzymią inteligencję emocjonalną songwriterów. Na piątkowym koncercie poza swoimi najważniejszymi przebojami („Mrs Cold”, „Boat Behind”) zaserwowali nam oni nowe piosenki, które znajdą swoje miejsce na przygotowywanej płycie (podobno ma ona ujrzeć światło dzienne w tym roku). Zapytani, czemu ich wydawnictwa ukazują się w tak długich odstępach czasu (ostatni ich longplay został wydany w 2009 roku), odpowiedzieli z rozbrajającą szczerością: „Cóż, najpierw musimy coś przeżyć, żeby później mieć o czym śpiewać”. Nowe piosenki zdradzają, że te dwa zimne skandynawskie serca wyleją nam się znów w całkiem miły dmuchany basenik.
Koncert Kings of Convenience spełniał wszystkie wymogi idealnego koncertu – był intensywny, kameralny, niepozbawiony małych potknięć, czy krzywo zagranego akordu, podniósł publikę na nogi i zakończył się bisami. Mam wrażenie, że w Polsce wciąż nie docenia się potencjału takich zespołów jak ten, a może bardziej nie docenia się publiczności, która najwidoczniej całkiem przychylnie patrzy na akustyczne granie dwóch neurotyków. A może się mylę i jest to tylko pokłosie spadających cen na suplementy diety z olejem z rekina?
Co państwo na to?