Fred Thomas: Przesłuchanie
Nie miejcie do siebie pretensji, że nazwisko Fred Thomas niewiele Wam mówi. Chyba że, przypadkowo jesteście mieszkańcami Michigan – wówczas będzie to jednak delikatny obciach, bo to bardzo ważna postać tamtejszej sceny piosenkowo-niezależnej, a przecież sprawiacie wrażenie jakbyście interesowali się muzyką.
Pan Thomas nie tak znowu dawno występował w miękko-rockowym Saturday Looks Good To Me, ale co ważniejsze nagrał również osiem pełnoprawnych albumów, a „All Are Saved” to prawdziwa songwritingowa perła – pełna znakomicie napisanych, autoironicznych piosenek.
Oto co znajdziecie na jego półce z płytami.
Płyta, którą sam chciałbyś nagrać
Jefre Cantu Ledesma’s – „Love Is A Stream”
Ciągle nie mogę wyjść z podziwu, że ten album w ogóle powstał i bardzo mnie ciekawi jak wyglądał proces jego nagrywania. Mam podobne odczucia odnośnie partii syntazatorów na „Who’s Next” The Who, chociaż to zupełnie inna płyta. Oddałbym wiele, by móc obserwować jak powstawały.
Guilty pleasure
Nie mam poczucia winy, ale uwielbiam Taylor Swift, Icona Pop, Miley Cyrus, czy utwór Justina Biebera wyprodukowany przez Skrillexa – gówniany pop naszych czasów jest naprawdę świetny!
Płyta, której możesz słuchać w nieskończoność
The Velvet Underground – „The Velvet Underground”
Słucham tej płyty od kiedy skończyłem 13 lat i ciągle doceniam jej piękno i unikatowość. Ten album nigdy mi się nie znudzi.
Niesłusznie zapomniany album
Garbage & The Flowers
Nie do końca zapomniany, raczej tak undergroundowy, że właściwie kompletnie nieznany. W tej kategorii wybieram Garbage & The Flowers – hałaśliwy zespół z lat 90tych, prosto z Nowej Zelandii.
Najlepszy album tego roku
Mam to szczęście, że od dobrych dwóch lat pracuję przy rejestracji całej masy nowych artystów z okolic Detroit. Niemal każdy album, który nagrywamy, brzmi świetnie. Niestety proces tłoczenia i dalszej publikacji materiału zajmuje kupę czasu, dlatego większość z tych albumów ukazała się względnie niedawno i dopiero zaczynają budzić zainteresowanie. Mam na myśli: Tyvek, K-9 Sniffies, Stef Chura, Shells, Mountains & Rainbows, Superthing, Blood Stone, Rebel Kind, piosenki lidera Autumn Nicole’a Wetli, Unemployed Minor, Feelings, Best Exes, Billowing, Haunted i całą masę świetnych lokalnych zespołów, które nigdy się nie przebiją do bardziej masowego słuchacza.
Najmniej lubiana płyta ulubionego artysty
Sporo tego! „Sandinista” The Clash, „Around The World in a Day” Prince’a, „Monomania” Deerhunter, każdy kolejny album Captain Beefheart, „Bleach” Nirvany. I nie są to złe płyty, są po prostu najmniej dobre z całej dyskografii tych świetnych zespołów.
BONUS: z jakiego nośnika słuchasz muzyki i dlaczego?
Używam właściwie wszystkich dostępnych nośników – CD, winyl, streaming. Martwi mnie tylko, że streaming tak mocno utrudnia możliwość utrzymania się z muzyki – mam na myśli artystów, ale również sklepy z płytami. Ostatnio „Other Music”, jeden z moich ulubionych sklepów muzycznych w Nowym Jorku, został zamknięty. Wszystko się zmienia, ale ten aspekt jest kompletnie do dupy.
Co państwo na to?