Andy Gill (Gang of Four): Przesłuchanie
Leeds, z którego pochodzą Gang of Four, nie zasłynęło ostatnio w polskich mediach niczym pozytywnym. Doniesienia o atakach na Polaków sprawiły, że duża część społeczeństwa postrzega to miejsce jako źródło zła. Jednak rozmowa z Andym Gillem, jedynym już oryginalnym członkiem zespołu, była, mimo niedoskonałości technicznych (ach ten słaby zasięg!) bardzo miła. Miejmy więc nadzieję, że na koncert do Polski przywiezie trochę pozytywnego powiewu prosto z Leeds.
Album innego artysty, który sam chciałbyś nagrać
Bob Dylan – „Blood on the Tracks”
Jest dobrze skomponowany, utwory są niesamowicie napisane.
Guilty pleasure
Kylie Minogue
Doskonale rozumie muzykę pop. „Can’t Get You Out of My Head” – wiem że jej nie napisała, ale ta piosenka to bardzo mądry popowy utwór, bo dosłownie opisuje to coś, co sprawia, że nie może ci ona wyjść z głowy. W pewnym sensie opisuje sama siebie. Jest to bardzo cool pop. Poza tym Kylie jest miła i zabawna. Jej współpraca z Nickiem Cave’em była też dobrym ruchem w jej karierze.
Najlepszy album wszechczasów
Bardzo ciężko jest wybrać jeden album, więc podam ci trzy. Pierwszy to Velvet Underground i ich album nagrany z Nico. Drugi to „Best of Muddy Waters”, a trzeci to album, który nie jest zbyt znany. Jest to album reggae – „Presenting I-Roy”.
I-Roy był old-schoolowym Jamajczykiem. Miał fantastyczny głos. Głęboki i bogaty, było w tym głosie też trochę poczucia humoru. Orkiestracja jego muzyki jest bardzo mądra, produkcja jest fantastyczna, chociaż nie pamiętam kto go wyprodukował. Na „Presenting I-Roy” miał wersję piosenki „The First Cut is the Deepest”. Utwór napisał Cat Stevens, bo tak się wtedy nazywał (obecnie Yusuf Islam – red.). Potem swoją wersję zrobił Rod Stewart, ale wersja I-Roy’a to absolutny killer. On rządzi tą piosenką. To niesamowita, wspaniała piosenka.
Velvet Underground i Nico. Wspaniała kombinacja przerażającego hałasu i najsłodszych melodii. To podsumowuje scenę i kreatywną stronę Nowego Jorku lat 60. i 70. Są w tym „dzieci-kwiaty”, słychać wyraźnie narkotyki i deprawację. To sprawia, że ten album jest piękny.
„Best of Muddy Waters”
Kocham ten album za to, że jest bardzo, bardzo prosty. Jeśli potrafisz osiągnąć prostotę, to naprawdę do czegoś dochodzisz. Jeśli potrafisz stworzyć taki klimat, gdzie absolutnie masz uwagę słuchacza. To bardzo dziwne doświadczenie. Słychać jak Muddy Waters uderza palcami o gitarę, a w głosie słychać doświadczenie. To naprawdę nadzwyczajna forma sztuki.
Najgorszy album ulubionego artysty
David Bowie – „Hunky Dory”
Jednym z moich ulubionych artystów jest David Bowie. Album, który lubię najmniej to „Hunky Dory”. Wielu ludzi go kocha, ale ja nie. Wolę elektroniczne rzeczy, które robił później, wolę funka, którego grał na „Young Americans”. Folkowe „Hunky Dory” do mnie nie przemówiło.
Najlepszy album tego roku (póki co)
Gang of Four – „Live… In The Moment”
Najnowszy album Gang of Four, który właśnie wyszedł – „Live… In The Moment” – to nagranie koncertu Gang of Four. 14 utworów, które brzmią fantastycznie. To najlepsza rzecz od Gang of Four – są tu i stare, i nowe piosenki oraz wszystko co jest pomiędzy. To tak jak składanka „Best of”, ale grana naprawdę dobrze. Gang of Four w najlepszej formie. Dlatego myślę, że to póki co najlepszy album tego roku.
Najlepszy album, który nagrałeś
Gang of Four – „Shrinkwrapped”
Powiedziałbym, że albo ten najnowszy albo „Shrinkwrapped” z lat 90. Każdy album Gang of Four jest trochę inny. Na „Shrinkwrapped” podoba mi się sposób napisania piosenek, teksty, brzmienie i produkcja. Dla mnie to całkiem niezły album.
Album, którego mógłbyś słuchać bez przerwy do końca życia
Erik Satie – kompozycje
Kolekcja kompozycji Erika Satie, francuskiego kompozytora z końca XIX wieku. Bardzo mocno wyprzedzał swój czas. Jego matka była Szkotką, a ojciec Francuzem. Miał dziwnie i surrealistyczne pomysły, które były przepowiednią wielu rzeczy, które się potem wydarzyły. To jedna z najbardziej czarujących odmian muzyki, jakie kiedykolwiek powstały.
Album, który cię zmienił
The Band – „The Band”
Było ich bardzo wiele. Wielki wpływ miał na mnie, chociaż nie jest to zbyt oczywiste, „The Band” zespołu The Band, którego członkowie czasem grywali z Bobem Dylanem. Byli bardzo interesującą grupą, bo mieli wielu wokalistów, wszyscy umieli śpiewać i śpiewali główną linię wokalu na zmianę. Ten pomysł nawet zapożyczyłem. Poza tym ich wokale miały różne cechy. To było ekscytujące, kiedy wchodził inny głos. Byli mistrzami w opowiadaniu głosem, tworzeniu fantastycznych piosenek.
Album, o którym wszyscy zapomnieli, ale nie powinni
I-Roy – „Presenting I-Roy”
„Presenting I-Roy” I-Roya, o którym wspomniałem. Niewielu ludzi go zna, kilka osób znało ten album w latach 70. i na początku lat 80. Potem już nikt o nim nie wspomina, a to naprawdę wielkie dzieło sztuki.
Co państwo na to?