Pociąg do eksperymentów
Walka z rutyną, poszukiwanie nowych środków wyrazu, wychodzenie ze strefy komfortu i sprawdzanie się w zupełnie nowych sytuacjach to koła zamachowe wszystkich bez wyjątku dziedzin sztuki. Sztuka, a wręcz kultura w ogólności, jest czymś pomiędzy komunikacją i transformacją – komunikacją między ludźmi różnych kultur, miejsc i czasów, a także między człowiekiem a naturą i materią nieożywioną, transformacją zaś zastanych warunków, niemożnością bycia sprowadzonym do ostatecznej formy, twórczym aktem – tak, zmiana to istnienie. Jeśli rację miał Fisz rapując „muzyka jest językiem wszechświata”, zaś R.A.U – człowiek orkiestra współpracujący z akcją „Dotacje na kreacje” stwierdził, że „eksperyment w muzyce to po prostu sprawdzanie swoich możliwości”, w którym artysta kontaktuje się z otaczającym go światem (środowiskiem) za pomocą niedoskonałych narzędzi, by je udoskonalić a przy tym zmienić ten świat i siebie, to niewątpliwie powinniśmy postawić znak równości pomiędzy członami tego równania: sztuka=muzyka=komunikacja=eksperyment…
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu wytyczanie nowych ścieżek wymagało teoretycznej podbudowy – futuryści przetwarzali miejski i przemysłowy hałas zgodnie z manifestem Russolo, „4:33” – składający się wyłącznie z pauz utwór Johna Cage’a bez koncepcyjnego wsparcia byłby tylko trwającą 4 i pół minuty ciszą.
W pokawałkowanej i niespójnej współczesności głównym motorem zmiany stała się technologia. Zresztą eksperyment w muzyce to – i nie będzie to wcale przesadne określenie – polska specjalność. Wspomnijmy tylko na tuzów polskiej modern classic – Góreckiego, Lutosławskiego, Pendereckiego, czy na Studio Eksperymentalne Polskiego Radia i Eugeniusza Rudnika, którego śmiałe eksploracje łączące najnowsze zdobycze techniki (mówimy o latach 60.) i wyrafinowany zmysł kompozycyjny stanowią dziś wspólne dziedzictwo światowej elektroakustyki (np. kompozycja „Skalary”, jeden z pierwszych w świecie utworów poliwersjonalnych na taśmę).
Okres pionierskich lat i wielkich postaci sceny eksperymentalnej to już dziś chwalebna historia. Aktualnie materią tworzącą utwór muzyczny może być absolutnie dowolny zestaw dźwięków – źródło przestaje mieć znaczenie, składniki mogą być wyzyskane z otoczenia, sztucznie wygenerowane, wysamplowane z nagrań innych twórców lub zagrane na prawdziwym lub „sztucznym” instrumencie. Technologia umożliwiająca dowolne manipulacje stała się tania i dostępna niemal dla każdego. To za jej sprawą muzycy opuścili zatęchłe sale prób, by w domowym zaciszu pisać i produkować pełnowartościową muzykę w absolutnej samotności, a Kanye West już po oficjalnej premierze albumu „The Life Of Pablo” uznał, że prace wcale nie dobiegły końca i kilka dni później zmodyfikował jego zawartość na Spotify. Muzyczne wykształcenie przestało mieć jakiekolwiek znaczenie, wystarcza intuicja i technologiczna sprawność.
Inspiracja do poszukiwania nowych rozwiązań może także mieć zewnętrzne źródło, na początku tego roku Mount Kimbie zostali zaproszeni przez markę Desprados do skomponowania piosenki we współpracy z pociągiem (sic!). Tempo utworu regulowała prędkość poruszającej się maszyny, a znajdujący się w środku muzycy przy udziale publiczności przetwarzali dźwięki generowane przez rozpędzoną kupę stali i wplatali je w powstający na żywo utwór muzyczny. Ruszyła – maszyna – po szynach…
Marka Desperados także na polskim rynku okazała się siłą wspierającą działania z pogranicza sztuki, muzyki i eksperymentu technicznego. Desperados zaangażował sporą grupę otwartych na twórczy sposób myślenia o muzyce, street arcie, sztukach wizualnych osób, do wspólnych działań eksperymentalnych w ramach akcji „Dotacje na kreacje”. Laureaci loterii promocyjnej, zaproszeni obserwatorzy (w tym my) oraz specjalnie wybrani do tego artyści, performerzy, wynalazcy wzięli czynny udział w cyklu warsztatów artystycznych zorientowanych na transformację miejskiej materii.
W ramach akcji, kilka tygodni temu braliśmy udział w warsztatach, których efektem, trwale umilającym miejskie życie, jest, stworzony przez grupę kreatywnych postaci pod wodzą MC Silka – rapowego szatana prędkości, wielkoformatowy mural (a zarazem instalacja, odtwarzająca muzykę) w samym sercu warszawskiej Pragi.
Innym razem organizatorzy postanowili sprytnie odwrócić imprezowe role – celem spotkania była budowa wielkiej konsoli didżejskiej, która umożliwiała uczestnikom kontrolowanie poczynań DJa za deckami.
Podczas kolejnego wydarzenia przed finalistami akcji postawiono karkołomne zadanie skonstruowania kręcących piruety maszyn, robotów, które nie dość, że zostały zbudowane z nie ulegających biodegradacji odpadów (kawałki blachy, stare radio, rur, kamerek, części rowerowych), to do tego jeszcze zatańczyły do muzyki przygotowanej przez R.A.U.’a – Człowieka Orkiestrę, bezkompromisowego łamacza beatów, którego rolą było – wespół z grupą – napisanie muzyki, mającej sprawić, że elektroniczni tancerze ruszą swoje nibynóżki.
Za kwestie konstrukcyjno-koncepcyjne wszystkich odsłon „Dotacje na Kreacje” odpowiadali Bracia Ebert, doświadczeni zarówno w technicznych, jak i medialno-artystycznych akcjach szaleni konstruktorzy. Sam R.A.U, kolejny niezbędny i niezmiernie kreatywny element całej układanki, tak określa swoją rolę podczas warsztatów: „Akcja «Dotacje na kreacje» umożliwiła nam pracę w nietypowym środowisku, wprowadzanie się w odmienne stany świadomości, używanie dziwnych przedmiotów do tworzenia sampli, ale także inspirowanie ludzi do niekonwencjonalnych zachowań”.
I tak metodą bricolage’u, w ciągu kilku chwil, zamknięta w prowizorycznym studiu grupa ułożyła beaty, do których tańczyły blaszane baletnice, praski mural zyskał imprezowy hymn, a „przeciętny zjadacz chleba” miał szansę kontrolować „nieprzeciętnego DJa rapowego”. Jeszcze raz posłużmy się słowami R.A.U.’a, który, utożsamiając swoje życie z pracą, która jest wielkim eksperymentem, powiedział nam: „Czuję się jak poszukiwacz skarbów”. Trudno lepiej ująć doświadczenie akcji Desperadosa.
Co państwo na to?