Villagers – Darling Arithmetic
Pięć lat i dwa studyjne albumy zajęło Conorowi O’Brienowi zrozumienie kim jest i o co mu tak właściwie chodzi. To jednak zupełnie niedługo, większości populacji nie wystarczy na to całego życia. Dlatego nie jestem pewien ile warte są tego rodzaju deklaracje oraz czy w przyszłym roku Irlandczyk ciągle będzie tego wszystkiego tak samo pewien, niemniej w utworze otwierającym „Darling Arithmetic” oświadcza z otwartą przyłbicą:
„It took a little time to get where I wanted, It took a little time to get free, It took a little time to be honest, It took a little time to be me.”
Ten zgrabny cytacik ustawia odbiór całego albumu i to przynajmniej na dwóch podstawowych płaszczyznach.
Pierwsza dotyczy muzyki w sensie ścisłym. Liczba mnoga w nazwie grupy to delikatna ściema, Villagers od zawsze był przede wszystkim projektem małego człowieka grającego na malutkiej gitarce, jednak rzeczona jednoosobowość nie była dotąd akcentowana aż tak wyraźnie. Conor napisał cały materiał na „Darling Arithmetic”, własnoręcznie zagrał na wszystkich instrumentach, a ścieżki zostały zarejestrowane i wyprodukowane w przydomowym studio.
W konsekwencji nowy album nie kontynuuje eklektycznych poszukiwań zapoczątkowanych na umiarkowanie udanym „{Awayland}”. „Umiarkowanie udany” to delikatny eufemizm – w swoim czasie zakwalifikowaliśmy album do niechlubnego zestawienia indierockowych wpadek (o tutaj). Nie jest to z pewnością nasza zasługa, ale Irlandczyk postanowił wrócić do korzeni i vintage’owo-akustycznego brzmienia debiutanckiego „Becoming A Jackal”. Bardzo słusznie, bo piętrowe aranżacje i przesadna produkcja Villagers nie służą, a mały człowiek brzmi najlepiej gdy śpiewa miękko i delikatnie, konieczność przebijania się przez kolejne warstwy instrumentów jest tu zupełnie nie na miejscu. Wektor z całą pewnością skierowany jest w właściwym kierunku, do pełni szczęścia brakuje mi tylko chwytających za serce retro-harmonii wokalnych będących znakiem rozpoznawczym debiutu.
Pora na drugi, znacznie bardziej osobisty aspekt przepoczwarzania się w siebie. Nawet jeśli sprawa orientacji seksualnej głównego bohatera tekstu pobrzękiwała w lirykach poprzednich produkcji, to aktualnie kwestia ta została podana w sposób arcybezpośredni. Do tego Conor potrafi być w przewrotny sposób zabawny:
Remember kissing on the cobblestone in the heat of the night,
and all the pretty young homophobes looking out for a fight…
„Darling Arithmetic” w żadnym razie nie jest albumem ideologicznym czy zaangażowanym społecznie, walka o postulaty LGBT odbywa się tu wyłącznie w perspektywie jeden na jednego. Wymowa całości jest ciągle na tyle delikatna i stonowana, że zupełnie nie warto zastanawiać się nad płcią bohaterów tych delikatnych, bardzo dobrze napisanych piosenek o rozstaniach, powrotach i wszystkich zawiłościach związkowej arytmetyki.
Dopełnieniem procesu stawania się sobą jest także pewna zmiana wizerunkowa – dziecięcą twarz Conora zdobi aktualnie całkiem poważna, chociaż biorąc pod uwagę jego chłopięcą posturę, nieco groteskowa broda.
Nowy album Villagers nie jest dziełem epokowym, nie wytycza nowych tropów, a wręcz odwrotnie – raczej ostrożnie wraca po własnych śladach, coming out lidera formacji nie zapisze się w historii zachodniej cywilizacji, najważniejsze jednak, że mały człowiek znowu gra na małej gitarce swoje małe piosenki i jest to bardzo dobra wiadomość.
Co państwo na to?