Trupa Trupa – Headache
Szaleni wielbiciele makabry, nieobliczalni nihiliści czy skupieni na swej pracy, rozważni praktycy współczesnego rocka? Pewnie i jedno, i drugie, a może nawet i trzecie. Trupa Trupa to naszym zdaniem jedna z najciekawszych grup rockowych w Polsce, która eksperymentuje z muzyką gitarową nie poprzez kolejne niestrawne brzmieniowe dziwolągi, ale przez koncepcyjną konsekwencję i umiejętne zabawy konwencjami – od psychodeliczno-kabaretowych brzmień lat 70. do cold wave.
Zdaje mi się, że grupa osiągnęła właśnie to, co jeden z jej członków – Grzegorz Kwiatkowski – w wywiadzie, jakiego udzielił nam kilka miesięcy temu, określił jako doskonałe „połączenie elementu estetycznego i etycznego” (a cały wywiad jest tutaj). Komponent instrumentalny i liryczny splatają się na ich najnowszym krążku z ogromną siłą, dając wyraz otchłani, której obecność przeczuwali już na ++ (recenzja albumu). Lekkie, powtarzalne riffy, wyważone, jakby zrezygnowane wokalizy (miejscami przechodzące w euforyczne okrzyki) i okrasa z elektronicznego chłodu (jak w „Halleyesonme”), to wszystko utwierdza w nas tylko poczucie kresu.
Po przełomie w naukach humanistycznych negującym integralność osoby ludzkiej, pierwszych sukcesach w klonowaniu ludzkich embrionów i udoskonaleniu technologii masowej zagłady, trudno z optymizmem patrzeć w przyszłość…
Grzegorz Kwiatkowski uznał, że doskonałym mottem do „Headache” mogłyby być słowa Friedricha Nietzschego z „Wiedzy radosnej”: „Jam badacz? Po cóż słowo to! Jam tylko ciężki – wagi dużej! I spadam, spadam jak najdłużej. A w końcu aż na dno!” (przeł. Leopold Staff). Taki jest klimat tej płyty. Po przytłaczającym, a jednak wciąż trzymającym się życia ++, gdzie groteskowy kabaret czy bliskie stoner rocka partie gitarowe wyrażały naturalistyczne zachłyśnięcie się tragikomiczną egzystencją, „Headache” przechodzi na pozycje bardziej wyważone, oddalone od doczesności, rzec by można – orgię napawania się nie-bytem.
Po przełomie w naukach humanistycznych negującym integralność osoby ludzkiej, pierwszych sukcesach w klonowaniu ludzkich embrionów i udoskonaleniu technologii masowej zagłady, trudno z optymizmem patrzeć w przyszłość ludzkości. Jest jednak jeszcze inne wyjście – zaakceptować upadanie, odnaleźć sens w rozkładzie i degradacji, zdecydować się na zanik. Afirmacja upadku, oto przesłanie tej płyty – mantryczna modlitwa do nicości, w której pogrążamy się już od chwili narodzin, nicości – naszej jedynej nadziei. By opisać klimat towarzyszący twórczości Trupy Trupa posłużmy się słowami Franza Kafki – „jest bardzo wiele nadziei, ale nie dla nas…”
Co państwo na to?