płyty | recenzja

The Knife – Shaking The Habitual

Organo leptyka

Przerażająco różowa, bijąca po oczach okładka… Zawiera dwie płyty. Do tego dwie obszerne płachty, które z jednej strony zawierają teksty, z drugiej… komiks autorstwa Liv Strömquist (klik!), który wzmacnia ideologiczny przekaz płyty. Stylistycznie bardzo przypomina to „Persepolis” Marjane Satrapi i być może był to świadomy zabieg. W każdym razie album został wydany naprawdę z pomysłem i na „bogato”. Opłacało się zamówić w preorderze, bo to wydanie znacznie lepsze, niż to dostępne w Polsce, a kosztowało mniej

Kroto Chwile

„Full Of Fire” – Pierwszy singiel z płyty. Na początku był szok. Potem stopniowe oswajanie się. Jest w nim coś z tańca wojennego. Agresywny, ostry. Punkowy!

„Without You My Life Would Be Boring” – Chyba najbardziej przypominający „stare” The Knife. Najwięcej tu smaczków i zabiegów, które odnajdziemy chociażby na „Silent Shout”.

„Stay Out Here” – Jak dla mnie najlepszy numer na płycie. Tutaj mi wszystko najbardziej pasuje. Paradoksalnie głównie dzięki gościnnemu występowi Shannon Funchess, niesamowitej czarnoskórej wokalistki. Wciąga mnie pulsujący, hipnotyczny klimat tego utworu. Odpływam…

Co państwo na to?