płyty | recenzja

Sufjan Stevens – The Age Of Adz

Organo leptyka

Jeśli nagrywamy płytę inspirując się twórczością malarza i rysownika (choćby amatora jak Royal Robertson) nie może na niej zabraknąć jego twórczości – okładka The Age Of Adz to mała galeria prac „proroka”. Znajdziemy tu: projekty laserowej broni, niesamowite kolorowe promy kosmiczne i pojazdy osiągając prędkość światła, uzbrojonych ufoludków, kobietę-węża, międzyplanetarną eksplozję. Coś jeszcze?… Estetyka równie surrealistyczna i równie urokliwa co prace Nikifora. Miejscami zęby bolą, jest jednak w tych pokręconych rysowankach coś hipnotyzującego, diabolicznego i niepokojącego zarazem.

Kroto Chwile

„Futile Devices” – kolejny w twórczości Sufjana hymn, którego adresatem jest istota bliska duchowo, jednak przebywająca daleko poza zasięgiem podmiotu lirycznego – kochanek, brat, przyjaciel, Bóg… Ten sam nieco mantryczny, zarazem jednak delikatny, urokliwy schemat co w „We Are What You Say” z albumu „A Sun Came” czy „All The Trees Of The Field Will Clap Their Hands” z „Seven Swans”. Ewidentne inspiracje biblijne.

„The Age Of Adz” – niesamowita kakofonia kosmicznych dźwięków w podkładzie – po pierwszym przesłuchaniu odbiera mowę, przy kolejnych pobudza zwichrowane osobowości.

„Vesuvius” – jeszcze raz cudne Sufjanowe fleciki i piszczałki.

Co państwo na to?