
Sky H1 – Motion

Jak mogliśmy dowiedzieć się z programu Unsound Festival, na którym występowała – belgijska DJ-ka i producentka SKY H1, na swoim koncie, oprócz kolaboracji z londyńskim kolektywem Bala Club mająca jedynie debiutancką EP-kę, gra „elizyjski grime”. Określenie to tyleż prawdziwe, bo rzeczywiście grime stanowi niebagatelne dla artystki źródło inspiracji, co i fałszywe – gdyż wśród jej inspiracji znajdziemy o wiele więcej i z pewnością ten gatunek nie będzie tu najbardziej wyraźnym składnikiem (kto wie czy więcej racji nie mają algorytmy Spotify, które Sky H1 umiejscawiają blisko artystów, takich jak Aphex Twin…).
Nie uprzedzajmy jednak faktów. O rzeczonej EP-ce, skromnej dwunastocalówce zatytułowanej „Motion”, można naprawdę wiele napisać, gdyż jest to coś więcej niż „minialbum” – sześć kompozycji kryje zakres odniesień, którego nie powstydziłby się wytrawny gracz w stylu Daniela Lopatina.
A zatem od początku. Wśród inspiracji, jakie znajdziemy na płycie grime z pewnością plasuje się na dość wysokiej pozycji. Motoryczne, hipnotyczne linie rytmiczne o nieco zwolnionym tempie (swoją drogą kompozycja „Hybrid” wydaje się czytelnym cytatem z kawałka „Sittin’ Here” „klasyka” gatunku – Dizzee Rascala), wprowadzające odrealniony klimat, przywołujące na myśl jakieś odległe wspomnienia z matowo-pastelowych lat 90. pogłosy, nakładające się kaskadowo wokalne sample, nieco „zamglone” brzmienie niektórych dźwięków, mają wprowadzić nas w iście oniryczny stan, w którym przeszłość, teraźniejszość i urojone zapomniane wersje przyszłości, zlewają się w jedno. Grime’owe powinowactwa stanowią tu jednak nie tyle główną dominantę, ile symptom szerszego zjawiska, w które wpisuje się „Motion” – chodzi o vapor wave, estetykę na wpół zapomnianej przeszłości i urojonej utopijnej przyszłości, która nie miała okazji się ziścić, jedne z wielu „duchologicznych” (cytując popularną ostatnio u nas Olgę Drendę) stylów, powstałych w ostatnim czasie w sieci.
Vapor wave, rozumiane nie tylko jako krótkotrwałe zjawisko lansowane przez kilku freaków w sieci, ale szerzej, jako pewna tendencja współczesnej kultury przenika współczesną muzykę elektroniczną od góry do dołu. Wspomnijmy tu tylko album „Chuck Person’s Eccojams Vol. I” przywoływanego tutaj Daniela Lopatina (znanego także jako Oneohtrix Point Never, w tym wypadku alias Chuck Person). Lansowałem niedawno (Venetian Snares i Plaid) tezę o tym, że po wielkim comebacku lat 80. współczesna elektronika przeżywa właśnie fascynację początkiem lat 90. – chodziło mi przede wszystkim o powrót do korzeni intelligent dance music, jednak mowa tu tak naprawdę o fenomenie o wiele szerszym, którego źródeł należy szukać w świadomości (lub raczej nieświadomości) mających już często dobrze po trzydziestce dzieciaków z lat 90. lub samych artystów, takich jak Boards of Canada, Plaid czy Venetian Snares, którzy nie dają o sobie zapomnieć, a wręcz zdają się z rozmysłem wracać do źródeł własnego gatunku. Prawdopodobnie powrót ten zaczął się sporo wcześniej, być może gdzieś w okolicach 2006 roku, w którym Burial wydał swą pierwszą, reinterpretującą brytyjski rave, płytę. Można by wręcz – by sprawę nieco uprościć – kolejną dekadę w dziejach muzyki elektronicznej nazwać „widmową”, czasem, w którym decydujące stają się umiejętności sprawnej dekonstrukcji przeszłych dokonań.
W przypadku Sky H1 wpływ vapor wave moim zdaniem jest trudny do przeoczenia – fascynacja twórczością artystek, takich jak Fatima Al Qadiri, która najzręczniej chyba wykorzystujących plastikową estetykę lat 90., mieszająca taneczne ścieżki z dźwiękami gier komputerowych i hip-hopem, to tylko jedna z poszlak, inną jest po prostu brzmienie przygotowanego przez Belgijkę materiału – syntezatorowo ostre, ale zarazem mające w sobie coś rozmydlonego, bliskiego niemalże muzyce do windy. Wspomniany na początku Aphex Twin również nie wydaje się tutaj przypadkowy – metafizyczne ambientalne przestrzenie, które spokojnie mogłyby znaleźć się na jego „Selected Ambient Works Vol. 2” mieszają się tutaj z zimnym, miejscami niemalże monumentalnym w charakterze klimatem bliskim witch house’u.
Gdybyśmy spróbowali podsumować wymienione tu odniesienia wyszłoby na to, że ta krótka EP-ka mieści w sobie pierwiastki grime’u, vapor wave (tu wymieńmy tylko takich „mistrzów gatunku”, jak 2814 czy Death’s Dynamic Shroud.wmv z ich antycypowanymi soundtrackami do cyberpunkowej przyszłości), idm oraz przełamanego witch housem klasycznego ambientu. Sporo jak na jedną krótką płytkę. Sporo jak na jedną młodą dziewczynę. Jestem pewien, że niedługo jeszcze o niej usłyszymy (lub raczej usłyszymy ją).
Co państwo na to?