płyty | recenzja

Skalpel – Transit

Organo leptyka

Estetycznie wysublimowane, choć skromne opakowanie. Grafika oparta na tym samym wzorze, z którym mieliśmy do czynienia w przypadku EPki Single. Dobrze przycięty digi pack, dobrej jakości farba, w ogóle dobrze, ale bez przesady. Zbędnych ozdobników i książeczki nie stwierdzono. Oto minimalizm, który towarzyszy Skalpelowi od pierwszych produkcji. Jeśli przypomnimy sobie bardzo ciekawe kolaże świateł i postaci z pierwszej płyty, tym razem pozostaje jednak pewien niedosyt. Zachwytów brak.

Kroto Chwile

„Saragossa” – dziwaczny klimat jak z filmów Buñuela lub z „Rękopisu znalezionego w Saragossie Hassa” by użyć słów kabalisty: to samo czyli inaczej.

„Snow” – jeśli jest jakieś metafizyczne pocieszenie w muzyce, to z pewnością można poczuć je właśnie w tym utworze.

„Sunset” – najpiękniej na „Transit” skompilowane partie perkusji, dęciaków i basu. Głębia samplingu.

Co państwo na to?