płyty | recenzja

Siskiyou – Keep Away The Dead

Organo leptyka

Bulwa, pod pewnym kątem przypominająca przegniły balon podoba mi się mniej niż widoczny gdzieś wyżej włochacz. Wewnątrz nie czeka nas wiele atrakcji – lista płac i pan z psem, obaj w kurtkach z liści. Całość na grubym i matowym, pochodzącym z odzysku, papierze. Niby ładne, ale takie sobie…

Kroto Chwile

„Keep Away The Dead” – album, który zaczyna się w ten sposób, z punktu widzenia świerszcza musi skończyć się źle.

„Not That Kind” – świerszcz już wie…

„Big Sur” – w ramach bonusu, utwór z debiutu, długaśny i absolutnie porywający. Sugeruję słuchać obu płyt, najlepiej jednocześnie.

Co państwo na to?