płyty | recenzja

Lo-Fang – Blue Film

Organo leptyka

4AD potrafi zatroszczyć się o wizualne aspekty muzyki, którą pakuje w pudełka. Niestety nie tym razem. „Blue Film” dostajemy w czystym i schludnym digipacku z książeczką wypełnioną tekstami, o których nie mam najlepszego zdania. Uzupełnia je wyłącznie kolor granatowy w bardzo dużych ilościach.

Kroto Chwile

„Look Away” – proszę posłuchać jak efektownie rozpoczyna się ten album

„Boris” – szczyt brzmieniowej ascezy, bardzo fajnie poprowadzona dramaturgia i pornosampelki.

„Animal Urges” – najbardziej dynamiczny i nerwowy moment „Blue Film”.

Co państwo na to?