
Junip – s/t

Czy José González uwolni się kiedyś od coveru The Knife „Heartbeats”? Czy uwolni się od kolorowych piłeczek z reklamy Sony? To cena jaką płaci się za uznanie, bo niewątpliwie album ze znanymi coverami „Imperial Recordings Best Of” takowe mu przyniósł. José nie chce jednak być nikomu nic winny, nie próbuje skrzętnie korzystać na tym zamieszaniu, nie próbuje na siłę budować swojej kariery. Przede wszystkim nie chciał być artystą od coveru. Co zatem zrobił? Skupił się na zespole, który dawno zawiązał, z ludźmi, których zna od lat, i z którymi współpracuje od zawsze. Nie wiem czy Junip jest nieoficjalną definicją zaufania, jednakże z pewnością jest ciekawym projektem z aspiracjami do lepszego brzmienia niż solowe dokonania José. Póki co wychodzi mu to całkiem nieźle. Tej wiosny wydali drugi, imienny album, który skutecznie odwraca uwagę od coverowej przeszłości lidera.
Ten pochodzący ze Szwecji, posiadający wenezuelskie korzenie muzyk, opisuje swoją twórczość jako „somewhere between a German jazz and an African pop band”. Nie mam zamiaru udowadniać, że tak nie jest, nawet jeśli nie wiem jak brzmi niemiecki jazz… O wiele łatwiej mogę wyobrazić sobie afrykański pop.Brzmienie Junip przynosi z pewnością zupełnie inne doświadczenie muzyczne niż reszta dorobku Gonzáleza. Nadal mamy tutaj charakterystyczne dla niego znaki rozpoznawcze – głos i akustyczną gitarę. Wraz z towarzyszącymi mu muzykami zdołał on jednak rozszerzyć to brzmienie o głębszą warstwę dźwiękową, w zupełnie nieoczekiwaną stronę. Czymś zupełnie nieoczekiwanym są elektryczne, synthpopowe aranżacje, delikatne perkusyjne beaty, które nadają innego wymiaru tej muzyce.
Ten pochodzący ze Szwecji, posiadający wenezuelskie korzenie muzyk, opisuje swoją twórczość jako „somewhere between a German jazz and an African pop band”. Nie mam zamiaru udowadniać, że tak nie jest, nawet jeśli nie wiem jak brzmi niemiecki jazz…
Wszystko to zasługa zaufanych kolegów z zespołu, Elias’a Araya – perkusisty i Tobias’a Winterkorna, który na swych syntezatorach buduje nastrojową synthpopową ścianę. Słychać to już w otwierającym album „Line On Fire”, pięknie wprowadzającym w klimat Junip. Leniwie pulsująca melodia z delikatnym psychodelicznym echem i wyraźnie zapadającym w pamięci pytaniem „What would you do if it all came back to you?” Pytanie to nasuwa się szczególnie po obejrzeniu teledysku do tej piosenki, nakręconego przez znanego w Szwecji dokumentalistę Mikela Cee Karlssona. Kontynuacją tej historii jest teledysk do „Your Life Your Call”. Całość to dość sugestywny obraz, próba rozliczenia się z przeszłością, spoglądania na swoje życie, by w końcu stwierdzić: „No point in looking back/Over your shoulder, Leave your worries behind/For a while/You’ll forget everything/As you get older”.
Muzycznie „Your Life Your Call” przypomina trochę początki Air, co absolutnie mi nie przeszkadza. Dziś „Moon Safari” w wielu kręgach uchodzi za klasyk. Zresztą od tego wrażenia nie mogłem się uwolnić przy innych utworach, jak choćby w kończącym „After All” i „Said And Done”. Mimo to, taki „Vilian” brzmi jakby w studiu na chwilę zagościli The Kills. Elias nie szczędzi tam basów i bębnów, za to Tobias wie jak za pomocą klawiszy, budować napięcie (akustyczny, mroczny „Beginnings”). Ciągle jednak to José jest głównym bohaterem Junip. Skromny, prostolinijny artysta, na scenie skupiony i pełen uwagi. Bez dłuższych dialogów z publicznością, jedynie ze skromnym dziękuję po zagranym utworze (miałem przyjemność zobaczyć ich na żywo). Ta oszczędność gestów i słów wzbudza naprawdę sporo sympatii. Muzyczny minimalizm i udana kolaboracja tej trójki przynosi niezwykły efekt.
Co państwo na to?