
Grimes – Visions

To niewątpliwie miłość – zakochałem się od pierwszego wejrzenia i długo dojrzewałem by zdradzić się z tym uczuciem w „pełnometrażowym” tekście. Walczyłem jak lew, jednak to było silniejsze ode mnie, nie dałem się przestraszyć, choć znajomy nazwał mą oblubienicę „psychodeliczną landrynką”. Moją namiętność potwierdził zaś fakt, że miejscem jej pracy i rozwoju jest Montreal – zaczarowane miasto takich artystów jak Godspeed You! Black Emperor, o których pisałem niedawno (link) czy Arcade Fire, o którym również była już mowa na łamach musicNOW! przy okazji gotowania jajek na miękko (link).
Grimes, bo o niej mowa, urzekła mnie nie tylko filigranową figurą i różową grzywką (nie przeczę jednak, że tym także), przede wszystkim jednak charakterystycznym piskliwym wokalem oraz bardzo świadomym podejściem do muzyki jako sztuki i rzemiosła zarazem. „Visions” to płyta, której zawartością kanadyjska wokalistka spokojnie mogłaby obdzielić tuzin innych wykonawców – hipnotyczne electro w klimacie The Knife, mnóstwo dance’owych smaczków jak przyspieszająca linia basowa w kawałku Nightmusic czy bliska R&B struktura niektórych utworów np. Colour Of Moonlight, sprawiają, że całość, choć przy pierwszym przesłuchaniu wydaje się nazbyt eklektyczna, by nie rzec – chaotyczna, układa się w mozaikę dziwacznych inspiracji, swoiste lapidarium współczesnej muzyki rozrywkowej ułożone z pasją prawdziwego kolekcjonera. Sama Grimes w jednym z wywiadów z cyklu What’s In My Bag wymienia tylko takie cuda jak witch-house’owy Balam Acab, Justina Bibera (!), industrialny Skinny Puppy, jeden z najbardziej szalonych zespołów rapowych w historii – Jedi Mind Tricks, klasyka synth popu z lat 80. – Soft Cell, Madonna czy Tatu (nie pomyliłem się! Tak – Tatu). Wszystko to i jeszcze więcej naprawdę usłyszycie w niezwykłej muzyce Grimes, ja dorzuciłbym do tego jeszcze mroczny klimat wspomnianego The Knife, niezwykły image godny Björk czy napastliwy charakter M.I.A. Szczególnie u tej ostatniej widoczna jest ta sama idea, która rządzi – jak sama przyznała – muzyką Grimes: autoekspresja i rozrywka w muzyce zawsze idą w parze. Ostatecznie obie tworzą trudny do okiełznania i bardzo eklektyczny pop.
„Visions” powstała jako efekt swoistego katharsis autorki – stanowiła próbę przepracowania doświadczeń związanych z dojrzewaniem zarówno osobistym (poważne problemy narkotykowe), jak i muzycznym (eksperymenty z własnym głosem, inspiracjami oraz elektronicznymi technikami modulowania dźwięku – szczególnie podczas występów na żywo). Próbę udaną po trzykroć, bo dała tak oryginalny efekt. Wydany rok temu nakładem prestiżowej 4AD album to podróż w głąb nieświadomości, utkany z impresji dotyczących własnych emocji, głębokich, fizycznych wręcz odczuć, reakcji na bodźce; to album przesiąknięty zapętlonymi i odbijającymi się ciągle echem wokaliz Grimes, oddychający jej oddechem, pulsujący rave’owymi beatami niczym krwiobieg artystki.
Wbrew wnioskom, jakie można by wysnuć po przeczytaniu tego, co napisałem powyżej, Visions nie jest jednak zbiorem przypadkowych fragmentów poskładanych w całość, różnorodnych inspiracji, które nie w pełni ukształtowany jeszcze twórczy umysł koniecznie chciał upchnąć na jednym krążku. Faktycznie, płyta pęka w szwach od pomysłów, jednak wydaje się, że taka właśnie jest Grimes – nieco schizoidalna, rozbita, niejednorodna, jednak co ważne – bardzo świadoma tego, co robi – większość tekstów pisała sama, mozaikowe struktury utworów to oczywiście jej pomysł, zaś psychodeliczna treść oddaje tylko jej osobowość. Do tego dochodzą jeszcze zupełnie niezłe zdolności techniczne jeśli chodzi o „klejenie beatów” i samplowanie, co razem daje imponujące efekty. Grimes to piosenkarka, która zdaje sobie również doskonale sprawę, że wartościowy image to coś więcej niż tylko ekstrawagancki wygląd (sama wygląda niczym połączenie gotyckiej baleriny i bohaterki cyberpunkowej mangi), to także wizytówka twórcy, która musi współgrać z jego dziełem – estetyka i muzyka jako jedno. Jak sama mówi: Sposób, w jaki prezentujesz się innym, określa w pełni twoją publikę oraz to, co myślą o tobie inni. Jaka jest różnica pomiędzy Napoleonem a kimkolwiek innym? Napoleon miał wspaniałe wyczucie image’u. Kiedy ludzie myślą o Napoleonie, nie myślą wcale o kampanii w Egipcie czy czymkolwiek innym, myślą jedynie o jego pieprzonej czapce i ręce włożonej pod kamizelkę. Gdy myślę o Grimes, jej różowa grzywka współgra doskonale z zadziornym i melancholijnym zarazem wokalem i twardym beatem piosenek z „Visions”.
Co państwo na to?