płyty | recenzja

Foals – Holy Fire

Organo leptyka

Forma jak zawsze w ich przypadku konwencjonalna do bólu – zwykły plastik i kilkustronicowa książeczka. Okładka kontynuuje zapoczątkowaną na „Total Life Forever” konwencję wodną, z całą pewnością jest ciekawa, do tego ma chyba jakieś ambicje artystyczne. Wewnątrz nabazgrane i miejscami popsute, jednak czytelne, teksty utworów – Panowie zdecydowali się na ich druk po raz pierwszy w historii, szkoda tylko, że po raz pierwszy w historii tyle w nich banału i nędznych, najbardziej oczywistych rymów.

Kroto Chwile

„My Number” – tak bezczelnie przebojowego i popowego utworu dotąd nie mieli na koncie. Chcieliśmy nawet trochę na tę popowość ponarzekać, ale nie zdążyliśmy – niekontrolowane podrygi nie sprzyjają pisaniu.

„Inhaler” – do kompletu pierwszy singiel z Holy Fire.

Co państwo na to?