Fiona Apple – Fetch The Bolt Cutters
Gdy się jest po trzydziestce, czas ma to do siebie, że płynie jakoś szybciej i nie ogląda się za siebie. Ostatni długogrający album Fiony Apple, ale także jej debiutanckie pięć minut, pamiętam, jakby wydarzyły się tydzień temu, a minęło przecież osiem lat od „The Idler Wheel…” i dwadzieścia cztery od „Tidal”. Apple natomiast zdaje się mieć czas w głębokim poważaniu. Mówi, gdy ma coś do powiedzenia, a to, że nie robi tego zbyt często, nie świadczy na jej niekorzyść. Jej piąty album „Fetch the Bolt Cutters” dotyczy właśnie mówienia własnym, doniosłym głosem.
Fiona Apple jest już duża i nie bawi się w piosenki.
„I Want You to Love Me” zaczyna się dosyć niepozornie, ładnie i balladowo, by od drugiej zwrotki stać się głośnym manifestem sprzeciwu wobec samotności. Gorzkim słowom towarzyszą trochę siłowe pasaże fortepianowe, zmiany tempa, pauzy, okrzyki – aż do lekko kakofonicznego końca. W dużej mierze cały album zbudowany jest na takiej zabawie formą. „Shameika” i „Under the Table” kierują skojarzenia (nie pierwszy raz w przypadku Apple) w stronę teatru, scen Broadwayu, musicalu. W warstwie muzycznej duże znaczenie ogrywa rytm: połamany, zmienny, plemienny, rytualny („Relay”, gniewny „Newspaper”, „Drumset”). Najwięcej dzieje się w „For Her” – wpółczesny beat sąsiaduje z chórem kobiet-oskarżycielek. Tempo zmienia się w najmniej oczekiwanych momentach.
Tym razem Fiona wykorzystuje głos niczym instrument, którym wspomaga rytm: recytuje, krzyczy, skrzeczy, piszczy. Gdy śpiewa (tak jak w „Ladies”, świetnym „Heavy Balloon” czy „Cosmonauts”), nie sposób pomylić jej z nikim innym. Ale wytrąca także z przyzwyczajeń, jak w zaskakującej końcówce „Relay” czy „For Her”.
Fiona Apple jest już duża i nie bawi się w piosenki. Fiona Apple nagrała album trudny – trudny dla tych, którzy oczekiwali, że zaśpiewa kolejne „Criminal” czy „Fast as You Can”, ale nie zauważyli, że po drodze wydarzył się taki album jak „The Idler Wheel”. Nie przepadam za sformułowaniem „trudny album”, więc postaram się zaczarować rzeczywistość i użyję sformułowania, że „Fetch the Bolt Cutters” to album wymagający. Fiona wymaga od słuchaczy, bo wymaga od siebie.
Temat własnego głosu, o którym wspominałam, można by zamknąć w jednym wersie z „Under the Table”: „I won’t shut up”. Apple go opanowała, choć nie zawsze tak było. W tekstach przyznaje, że opinia innych kiedyś była ważna, że karała siebie za bycie nie wystarczająco dobrą, wspomina czasy, gdy głosu dopiero szukała. Rozlicza się z własnym wizerunkiem sprzed lat, z dręczącym poczuciem winy i inności. Otwarcie mówi o wykorzystywaniu – także seksualnym i o trudnych relacjach z kobietami.
„Fetch the Bolt Cutters” to jej wyznanie wiary w siebie i zachęta dla innych: możesz uwolnić się z opresji, czymkolwiek ta opresja dla Ciebie jest.
Fiona Apple nagrała album intensywny i gęsty od dźwięków i znaczeń. Z formą równie ważną, co treść. Intrygujący albo irytujący. Kochaj albo rzuć – innej drogi nie ma.
Co państwo na to?