Dry Cleaning – New Long Leg
W pochodzie grup zapowiadających odrodzenie gitarowego grania robi się coraz bardziej tłoczno. Tym bardziej miło jest mi poinformować, że w tym programowo ponurym męskim gronie w końcu pojawił się zespół, w którym na pierwszej linii stoi kobieta. Mało tego, specyficzny sposób artykulacji Florence Shaw definiuje brzmienie Dry Cleaning tak dalece, że przewiduję totalną polaryzację po stronie odbiorców – nie sposób polubić Dry Cleaning bez pełnej akceptacji dla bardzo specyficznej maniery pani Shaw.
Aseptyczna, równa, pozbawiona emocji, sucho wyprodukowana melodeklamacja Florence przez cały czas bezlitośnie pozostaje na pierwszym planie. Perfekcja artykulacyjna ma w sobie coś niepokojącego i nieludzkiego. Stopień odczłowieczenia jest na tyle wysoki, że demówki wokali na „New Long Leg” potencjalnie mogły powstawać na syntezatorze mowy Ivona online. Wyłomy są dwa – w nagraniu tytułowym oraz „More Big Birds” Florence zapomina się na moment – delikatne nucenie zdradza, że nie słuchamy androida, albo robotyka zaliczyła kolejny krok do przodu.
Energia „New Long Leg” przypomina mi Protomartyr, mimo że Dry Cleaning operują niższym poziomem głośności. Kompozycje meandrują w podobny sposób, zaczepiają o melodie tylko po to by po chwili porzucić je na rzecz totalnie nieoczywistych rozwiązań harmonicznych; rozpływają się w kolejnych bridge’ach, nabudowują napięcie, ale na „New Long Leg” nigdy nie dochodzi do kulminacji. Solidna basowa podpora osadza Dry Cleaning w tradycji brytyjskiego post punka, inspiracji jest tu jednak znacznie więcej. Przecież zwrotka „Her Hippo” to prawie The Smiths, partie gitar często uciekają w psychodeliczne rejony, do tego równie ważne są tu wszystkie dźwięki, których muzycy nie zagrali, choć z pewnością mogli. Trio instrumentalistów bardzo na siebie nawzajem uważa, powietrze skontrastowane z klaustrofobiczną manierą wokalistki tworzy ekscytującą całość.
Florence Shaw, artystka wizualna, wykładowczyni uniwersytecka i badaczka obrazów, medytuje nad pustką i ogłuszającą powtarzalnością codzienności wyposażona w szkło powiększające o dużej mocy. Chaotyczne, wypełnione ogromną ilością szczegółów teksty Shaw przypominają na wypadek gdybyście zapomnieli – wszyscy wirujemy w tym bezsensie i tylko pozornie udaje nam się utrzymać głowę nad powierzchnią. Wrażenie potęguje fakt, że narracja prowadzona jest dynamiką Krystyny Czubówny dubbingującej kolejny przyrodniczy dokument.
Dry Cleaning nie wyrobili się by stanąć na czele nowej-fali-kolejnej-fali gitarowego grania, ale za to głośno i wyraźnie mówią całkowicie własnym głosem, w każdym znaczeniu tego słowa.
Co państwo na to?