płyty | recenzja

Ben Howard – I Forget Where We Were

Organo leptyka

Większość wydawnictw muzycznych przyzwyczaiło nas, iż zazwyczaj z tyłu płyty wypisana jest lista utworów… lecz nie tym razem. Obracając pudełko „I Forget Where We Were” zobaczymy jedynie tytuł albumu. To trochę tak, jakby nakazywano nam zajrzeć do środka, aby dowiedzieć się czegokolwiek więcej, jakby prowadzono nas ostrożnie za rękę, zaznaczano ważność i podbijano napięcie. Ale czyż nie jest to jedyny słuszny scenariusz? Czy artysta nie ma prawa zadbać też o formę i okoliczność? W końcu mamy jako słuchacze dotknąć zaraz kawałka bardzo prywatnych przemyśleń autora. Widać ta płyta jest tak samo introwertyczna, jak dojrzały już Ben.

Niech Waszej uwadze nie umknie ostatnie zdanie w książeczce: „See you when the fog lifts”.

Kroto Chwile

„I Forget Where We Were” – piosenka tytułowa i bardzo mocna, nie dziwimy się że firmuje płytę.

„Evergreen” – riff, który potrafi się wryć naprawdę głęboko w świadomość plus wokal zalatujący szkocką – mieszanka jedyna w swoim rodzaju.

„End Of The Affair” – absolutne mistrzostwo, niesamowity ładunek, najlepsza piosenka płyty. Po niej unosi się już tylko nieustające: WHAT THE HELL!!??

Co państwo na to?