Aidan Knight – Versicolour
Serwis YouTube postanowił poważnie utrudnić życie wszystkim wieczorno-nocnym poszukiwaczom ciekawych, nieznanych wcześniej dźwięków. Rzekome dopasowanie wyników wyszukiwania do indywidualnych preferencji użytkownika, w praktyce poważnie utrudnia nawet poruszanie się po kolejnych utworach tego samego wykonawcy, a o odkrywaniu nowych zespołów od razu radzę zapomnieć. Na szczęście jest jeszcze Last.fm, który nadal opiera się tendencji do bezsensownego personalizowania wszystkiego co popadnie i to jego staroświeckie, ale za to skuteczne algorytmy podsunęły mi propozycję zaznajomienia się z całkiem liczną drużyną Kanadyjczyków pod wodzą Aidana Knighta.
Akustyczny songwriting to tylko jeden z elementów stylu grupy Aidana, punkt wyjścia do otwartych poszukiwań, może niekoniecznie wykraczających daleko poza konwencję, ale ciągle intrygujących i bardzo ciekawych…
Na pierwszy rzut ucha daje się wychwycić pewne powinowactwo z niezniszczalnym Danem Manganem, obaj Panowie konstruują smutno-pogodne melodie oraz operują głosami w dość podobny, leniwy i bardzo przyjemny dla ucha sposób. Podstawa różnica dotyczy samej konstrukcji utworów – na „Versicolour” warstwa instrumentalna nie sprowadza się wyłącznie do roli drugoplanowego akompaniamentu. Wystarczy przyjrzeć się otwierającemu płytę „The Sun” – potraktujmy go jako syntezę wszystkich charakterystycznych cech stylu grupy. Utwór rozkręca się bardzo powoli, czaruje pianinem, szumiącym w tle delayem i stopniowo gęstniejącymi bębnami. Aidan odzywa się dopiero w okolicach drugiej minuty, wówczas podkład momentalnie się rozrzedza, tak by wszystkie nieśpieszne i urocze sylaby nie musiały rozpychać się łokciami. W finale ilość piętrzących się warstw muzyki znowu staje się niepoliczalna, utwór ponownie pęcznieje i wylewa się z foremki, ale muzycy nawet przez moment nie tracą kontroli nad wzorcowo poprowadzoną dramaturgią.
Akustyczny songwriting to tylko jeden z elementów stylu grupy Aidana, punkt wyjścia do otwartych poszukiwań, może niekoniecznie wykraczających daleko poza konwencję, ale ciągle intrygujących i bardzo ciekawych. Posłuchajcie choćby „Fighting Against Your Lungs” czy „Knitting Something Nice For You”, co najmniej drugie tyle dobrego dzieje się gdy Aidanowi kończy się tekst. Instrumentalne cody rozpisane na skrzypce, klawisze, gitary, trąbki i cymbałki świetnie dopełniają większość kompozycji. Mimo rozbudowanego instrumentarium, piosenki nie są przeładowane, oddychają miarowo i łagodnie. W nagraniach wzięła udział duża grupa muzyków (podpisani jako Friendly Friends), ale to Aidan własnoręcznie zarejestrował ścieżki przynajmniej połowy wykorzystanych na „Versicolour” instrumentów.
Symptomatyczna dla czasów muzycznego przesytu jest notka prawna umieszczona na opakowaniu. Zwyczajowo zabrania się kopiowania, rozpowszechniania i publicznych wykonań, w przypadku „Versicolour” jest nieco inaczej. Tym razem notka brzmi: „All unauthorized duplication of this recording is pretty sweet…” Nieświadome nawiązanie do punkowego etosu oznacza dziś jednak wyłącznie tyle, że w masie muzyki dostępnej na jedno kliknięcie, młodzi artyści jeszcze zacieklej walczą o dotarcie do rozleniwionego i wygodnickiego odbiorcy. Samo wydanie albumu na fizycznych nośniku nie jest specjalnym osiągnięciem, ostatecznie album w starodawnym formacie CD i tak skazany jest na porost z mchu, zalegając na półce sklepu muzycznego, do którego nikt nie zagląda. Dziś namacalną wartość ma przede wszystkich ilość wirtualnych udostępnień, polubień i rekomendacji. Takie czasy.
Co państwo na to?