Admiral Fallow – Tree Bursts In Snow
Uczucie, jakim darzę grupy uzbrojone w wyraźny szkocki akcent, nieustająco rozkwita. Na dobrą sprawę, im mniej z warstwy lirycznej rozumiem, tym bardziej mi się podoba. Co prawda, Louissowi Abbottowi wokaliście Admiral Fallow, daleko do, charakterystycznego choćby dla Twilight Sad (recenzja tutaj), hermetycznego bulgotu silnie naznaczonego gwarą, ale jego szkockość nie podlega dyskusji. I za to dodatkowe trzy punkty dla nich.
Otwarcie „Tree Bursts In Snow”, drugiego albumu grupy, sugeruje chęć wyjścia poza indie-pop-folkową konwencję i bardziej otwarty, eksperymentalny kierunek. Rzecz w tym, że nie wszystkie zespoły muszą kroczyć w awangardzie i ustawowo zajmować się przesuwaniem kolejnych granic. Powinny wystarczyć dobre piosenki, nawet te niespecjalnie odkrywcze i złożone, nawet te opiewające zalety ulubionego baru w Glasgow („Guest Of The Goverment”) czy pochylające się z troską nad trudami życia żuka gnojarza („Beetle In The Box”). Przesadzam oczywiście, Admiral Fallow swoje za uszami mają, ale nigdy bym im nie wybaczył gdyby stali się kolejną Mars Voltą, która zapędziła się w rzekomo progresywne eksperymenty tak daleko, że już trzy albumy temu zzerował jej się licznik.
Po 6 minutach niepewności wywołanej „Tree Burst” grupa migiem wraca do dawnej formy, serwując petardę złożoną z prostych, bezpośrednich, witalnych, ale nie wesołkowatych, a przy tym niesamowicie eleganckich i akcentujących szkocko petard w postaci „The Paper Trench” i rzeczonych „Guest Of The Goverment” i „Beetle In The Box”.
A dalej ta płyta po prostu się toczy, poważnieje i zwalnia tam gdzie trzeba („Old Fools”, „Oh, Oscar”), odrobinę nudzi, ale ostatecznie jednak trochę zbyt szybko się kończy. „Boot Met My Face” – debiut grupy – podobał mi się bardziej, ale „Tree Bursts In Snow” i tak należy włączyć jeszcze raz.
Na koniec kwestia, która nie daje mi spokoju od czasów debiutu – pani Sarah Hayers doskonale sprawdza się w uroczych dwugłosach z liderem grupy, z powodzeniem obsługuje pianino, akordeon czy flet, ale za żadne skarby nie powinno się jej pozwalać śpiewać w pojedynkę. Nieliczne momenty gdy pozostaje na pierwszym planie momentalnie stają się nieznośnie oazowe. Ktoś im to musi powiedzieć.
Co państwo na to?