W post rocku trudno być innowacyjnym. Gatunek, który przynajmniej w teorii powinien wykraczać poza utarte schematy ma podejrzanie długi i pełen obostrzeń regulamin, a komisja do spraw zgodności z wzorcem jest surowa i nie daje drugiej szansy.
Explosions In The Sky nie mają łatwo, ale robią co mogą by nie dać się pomylić z instrumentalną i ubraną na czarno „całą resztą”. W ostatnich latach grupa skupiła się na pisaniu soundtracków, ale oto kilka miesięcy temu ukazał się „The Wilderness”, album inspirowany wyłącznie wyobraźnią i życiem wewnętrznym członków zespołu – ciągle dość filmowy, bo cecha ta na trwałe wrosła w brzmienie zespołu, jednak pomyślany przede wszystkim jako płyta z muzyką.
Ostatni raz Explosions In The Sky grali u nas całą wieczność temu, więc liczymy, że jedyny warszawski koncert (Progresja – o brzmienie się nie martwimy) będzie wydarzeniem monumentalnym i przekrojowym, na miarę zeszłorocznego występu gigantów z Godspeed You! Black Emperor.
Co państwo na to?