Ma niewiarygodnie bujną brodę, jego głos jest głęboki jak ocean, a jego trasy koncertowe ciągną się jak makaron. Czy to przypadek, że Ben Caplan urodził się w roku, w którym swoją premierę miał film „Podróże Pana Kleksa”? Pewnie tak, ale naprawdę trudno jest pisać o żywiołowym Kanadyjczyku pomijając egzotyczny anturaż. Na szczęście zjawiskowość dostajemy w pakiecie z całą masą świetnych piosenek, dopieszczonych na etapie komponowania i zaśpiewanych z uczuciem właściwym wędrownym bardom. Czerpiąc inspiracje zarówno z folku, bluesa, jak i muzyki klezmerskiej czy swingu opowiada swoje historie przesiąknięte zapachem zatłoczonego pubu.

Ben promuje swój wydany rok temu album „Birds With Broken Wings”. Choć w jego nagraniach wzięło udział 30 osób – żadna z nich nie była w stanie zagłuszyć ojca dyrektora. Sam Caplan zagrał na fortepianie, gitarze, banjo i wibrafonie, pojawiły się też klarnety, skrzypce, saksofony, puzony, akordeon, trąbka, a nawet harfa. W październiku po raz kolejny wraca do Polski wraz z towarzyszącym mu zespołem The Casual Smokers. Co prawda w okrojonym składzie, ale z pewnością zdolnym odtworzyć barwny świat kosmatego włóczęgi.