Arrested Development
- Data:
- MIEJSCE:
- Data:
- 29/10/2017
- Miejsce:
- klub Progresja, Warszawa
Jeśli hip-hop stanowi dla Was kategorię, w której mieszczą się jedynie wyprodukowani przez szołbiz nadmuchani gangsterzy, plastikowe dziwki wywijające zbotoksowanymi dupami nad basenem, złote zęby i szowinistyczne teksty… no, cóż, ich występ nie jest dla Was.
Nie ma wątpliwości, Arrested Development – zespół, który w 1992 roku zadebiutował kultową już dziś płytą „3 Years, 5 Months & 2 Days in the Life Of…”, za pomocą takich singli, jak „Tennessee” i „People Everyday” ugruntował zaś swą pozycję w panteonie tzw. złotej ery hip-hopu (uzyskując właściwie wszelkie możliwe laury amerykańskiego świata muzycznego – od podwójnej Grammy po VH-1 dla jednej z najważniejszych grup hip-hopowych w historii, oraz tytuł zespołu roku 1992 magazynu „Rolling Stone”) – nie jest już dziś tą samą grupą. I to nie tylko przez wiele zmian osobowych i wewnętrznych konfliktów, jakie go dotknęły, a nawet zawieszenie działalności w latach 1996-2000 (czas, w którym Speech – lider grupy, rozwijał solową działalność). Zmieniły się przede wszystkim okoliczności – dziś ruch odnowy kultury czarnych Amerykanów wydaje się dobrze umoszczony w zdobyczach dziesiątek lat walk o prawa do równego traktowania w kraju, „który przecież nie jest domem”, a jednak wydaje się, że dawno już tak bardzo jak dziś nie były potrzebne w USA czyste i krytyczne umysły, które potrafią wykroczyć poza, coraz śmielsze szaleństwa, wielkiej polityki.
Jedno pozostało – Arrested Development, tak samo na początku lat 90., jak i dziś, jest grupą oddzielną, właściwie w każdym względzie. Wyrośli z „wiejskiej” tradycji niewolniczego Południa, inteligenckiej raczej, niż gangstersko-gangowej optyki. Zainspirowani afrocentryczną filozofią charyzmatycznego nauczyciela (i zarazem członka zespołu, jego spiritus movens) Baby Oje, wpisywali się raczej w nurt penetrujący korzenie kultury Afroamerykanów (od swoistej kultury ludowej niewolników pracujących na plantacjach, po renesans czarnej muzyki lat 70. – Sly and the Family Stone czy 80. – Afrika Bambaataa), archeologii jej prawdziwego przesłania, którym – według członków zespołu – nie miała być wzajemna niechęć potomków niewolników, ani nawet niechęć do białych, którzy zgotowali im ten los. Radykalne, wolnościowe poglądy polityczne wyrażone w tekstach, zaangażowanie na rzecz potrzebujących i dyskryminowanych (bezdomnych – „Mr. Wendel” czy kobiet – „Mama’s Always On Stage”), pacyfistyczne przesłanie i bezkompromisowa walka o prawo do wyrażania swych poglądów, zawsze skierowane były do całej ludzkości, los Czarnych w ich twórczości splatał się z losem tysięcy tysięcy pomijanych i odrzucanych. Tak jest i dziś.
Występ Arrested Development 29 października 2017 w Warszawie stanowi część ich trasy podsumowującej 25 lat działalności zespołu. Mamy przeczucie, że usłyszenie (i zobaczenie, bo w tym przypadku strona wizualna koncertu ma również spore znaczenie) ich w dużym składzie na porządnej scenie (byli jednymi z pierwszych hiphopowców, którzy zaczęli występować z „żywą” sekcją), może stanowić niezapomniane przeżycie. Polecamy więc – po namyśle także fanom współczesnej gangsta papki!
Co państwo na to?