Protomartyr, Animal Collective, Collections of Colonies of Bees
Protomartyr - Consolation EP
W Protomartyr wszystko po staremu. Przesterowany bas i traktowane ciężką ręką bębny dają solidny fundament pod nieco toporne partie gitar oraz maniakalne zaangażowanie Joe Caseya – antylidera formacji z Detroit. Brzydszy i bardziej wkurwiony brat Matta Berningera z The National ma w sobie żarliwość gotowego do akcji bezpośredniej ulicznego aktywisty, z zachowaniem blazury godnej księgowego z trzydziestoletnim stażem. To nie jedyny kontrast stanowiący o wyjątkowości Protomartyr. Najlepsze rzeczy w twórczości grupy dzieją się gdy złość oddaje pole smutkowi i rezygnacji – krótkie chwile wytchnienia (choćby refren „You Always Win”) podszyte porcją melancholii lśnią podwójnie, bo doskonale wiadomo, że za moment grupa wyprowadzi kolejne uderzenie. Powyższy opis mógłby równie dobrze dotyczyć albumu „Agent Intellect” czy „Relatives in Descent”, ale to nie zarzut, bo Protomartyr ciągle robią to dobrze. Nowości? W dwóch utworach Casey’owi wtóruje Kelly Deal z The Breeders, a w zamykającym całość, monumentalnym „You Always Win” partie instrumentalne rozpisano dodatkowo na wiolonczelę, skrzypce i klarnet. W Prototmartyr wszystko po staremu, ciągle są w ścisłej czołówce współczesnego gitarowego hałasu. (Marcin Gręda)
Animal Collective - Tangerine Reef
Animal Collective poszli na dno… żeby przyjrzeć się z bliska rafie koralowej. Całkiem duże poświęcenie jak na muzyków mających na koncie albumy mierzące wyjątkowo wysoko. Cel jest jednak słuszny. „Tangerine Reef” to album audiowizualny, który powstał po to, żeby zwrócić uwagę na problem negatywnych zmian, jakie zachodzą w oceanach pod wpływem działalności człowieka, a tym samym zagrażających życiu rafy koralowej. Grubą linią należy podkreślić ALBUM AUDIOWIZUALNY, bo nie ma sensu słuchać go bez obrazu. Ambientowe utwory z niezbyt przyjemnym wokalem i niekiedy nużącymi partiami eksperymentalnymi nabierają głębi dopiero w połączeniu z filmem nagranym przez duet Coral Morphologic. Podwodne życie fluorescencyjnej rafy koralowej przedstawione jest w bardzo bliskich ujęciach, w towarzystwie dźwięków, które wzmagają uczucie przebywania pod wodą. Niegroźne żyjątka wprawione w ruch przyprawiają o dreszcze, a doprawione niepokojącą muzyką Animal Collective zaczynają wręcz budzić grozę. Całość jest bardzo psychodeliczna i pozwala zagłębić się w ten tajemniczy świat, którego niszczycielem może okazać się człowiek. „Tangerine Reef” jako ścieżka dźwiękowa do filmu piątka z plusem, jako samodzielny longplay dwója na szynach. (Paulina Głogowska)
Collections of Colonies of Bees - Hawaii
„Repave” Volcano Choir (recenzja albumu) uważam za jedno z największych dokonań w dorobku Justina Vernona z Bon Iver. Wspominam o tym, bo instrumenty na tym albumie obsługują główni bohaterowie tej notki. Problem z twórczością Collections of Colonies of Bees w stanie czystym wiązał się zawsze z niekontrolowanymi ciągotami do eksperymentów, których efekt nader często bywał upierdliwy (ciekawostka z historii obrazująca podejście grupy: dziewięć indeksów na jednym z poprzednich wydawnictw nosi ten sam tytuł – „Fun”, ostatni zaś to „Funeral”). Na „Hawaii” do zespołu zaproszono wokalistkę, kompozycje, jak w przypadku „Repave”, zyskały łatwo wyczuwalną strukturę i w mig wszystkie supełki się rozwiązały. Tym razem obcujemy z altpopową inkarnacją COCOB w wersji prawdziwie piosenkowej, z wiążącymi podziałami na zwrotki i refreny. Kolejne indeksy wydają się elementami większej, cudownie nieprzeładowanej całości, a delikatny śpiew Marielle Allschwang znakomicie balansuje próbkowane i zmyślnie zapętlane partie gitar. I nikt się tu nie popisuje. Obawiam się, że będzie to jeden z najbardziej przeoczonych albumów tegorocznych wakacji. (Marcin Gręda)
Co państwo na to?