Nanook Of The North, Surly, Xenony
Nanook Of The North - s/t
Hatti Vatti i Stefan Wesołowski dopięli swego – połączyli siły, by nagrać długo zapowiadany album inspirowany klasyką niemego dokumentu „Nanuk z Północy”. Efekt ich pracy był zgoła nieoczekiwany – materiał, który stworzyli wspólnie w Trójmieście, został niemalże w całości porzucony po tym, jak udało im się wyjechać na Islandię i nagrać zupełnie nowe rzeczy w słynnym studiu Ólafura Arnaldsa. Możliwość pracy w tak komfortowych warunkach (więcej na ten temat w wywiadzie z artystami, który już niedługo na stronach musicNOW!) zaowocowała przedziwnym albumem łączącym w sobie mroczne syntezatorowe przestrzenie, melancholijne partie smyczkowe i przejmujący dramatyzm. „Nanook” to płyta przesiąknięta lodowatym chłodem Północy, jednak zaświadczająca o tym, że tam także jest życie. Dlatego też całość balansuje pomiędzy głębokim żalem przywodzącym choćby „Kompletę” Wesołowskiego, pulsującym rytmem charakterystycznym dla ostatnich produkcji HV oraz czymś jeszcze – filmowością, która przywodzi jednak na myśl raczej syntezatorowe soundtracki Johna Carpentera niż klasyczne instrumentarium niemego kina.
Surly - Trip To Warsaw EP
Polish Jazz wrócił pełną parą i to w zupełnie nowej, balansującej na granicy nu jazzowej nostalgii i footworkowego ciężaru odsłonie. Nowozelandzki producent Surly – dzięki swojemu ojcu jazzmanowi – trafia do Warszawy i oczywiście zakochuje si, jak to bywa, trudną miłością. Ukochana kaprysi, czasem bywa subtelna i liryczna, czasem oddaje się mrocznym rozrywkom, topi smutek w alkoholu, wspomina trudne czasy. Album Surly’ego to podróż nie tylko do warszawskich zadymionych klubów jazzowych z okresu stalinizmu, lecz także zupełnie współczesna reinterpretacja tej tradycji za pomocą bezkompromisowych środków współczesnej elektroniki. Jungle, post dubstep, footwork czy juke to tylko niektóre stylistyki, z tych wykorzystywanych na płycie, gdzie finezyjne klawiszowe sampelki łączą się z tłustymi beatami niczym z podziemnych mixtape’ów z lat 90., industrialnymi trzaskami i hip-hopową motoryką. Wszystko to kulminuje w najciekawszym chyba na płycie „Train to Łódź”, który na znakomitej fuzji szeleszczących jazzowych perkusionaliów i breakbetowej połamanej basowości buduje klimat suspensu, którego nie powstydziłby się sam Komeda.
Xenony - Polish Space Program
Jak sami o sobie mówią: są mentalnymi nerdami. Dlatego po pierwszym krążku –inspirowanym grami wideo „XE” (nie wiem, jak Wy, ale ja nadal z rozrzewnieniem wspominam swój egzemplarz Atari 65XE, który dostałem na komunię) – Xenony, jedno z najciekawszych zjawisk polskiej sceny ośmiobitowo-syntezatorowej, prezentują nowy album. Tym razem trio eksploruje s-f w wersji retro i prowokuje do myślenia na temat pierwszej polskiej rakiety kosmicznej… Choć nadal pozostajemy w klimacie niezrealizowanej hiperprzyszłości rodem z powieści Lema, od strony muzycznej zmienia się jednak wiele – jest bardziej melodyjnie, przystępnie i wokalnie. Śpiewa zarówno zaproszona wokalistka, jak i jeden z członków tria. Awangardowe połamane struktury syntezatorów ustąpiły miejscami wygładzonym, popowym wręcz miejscami liniom melodycznym. Przemiana, którą przeszły Xenony, to ewidentnie ukłon w stronę szerszego odbiorcy i zbliżenie do rodzimego środowiska synthpopowego. To może prowadzić zarówno do eksplozji popularności tria, jak i totalnego rozmycia ostro zarysowanej wcześniej konwencji muzycznej, co – bez porządnej machiny promocyjnej za plecami – sprowadzić może Xenony do roli karzełka komercyjnej sceny progresywno-popowej. Życzymy oczywiście czegoś pomiędzy.
Co państwo na to?