Hey, BadBadNotGood, Banks & Steelz
Hey - "Błysk"
Jeżeli zapowiedź powrotu do gitar na „Błysku”, dziewiątej płycie HEY, przywołała w wyobraźni wielu, którzy dotąd nie przestali nucić tych wszystkich hitów z „Fire”, wspomnienia z zamierzchłej przeszłości, to chciałbym im wszystkim powiedzieć, że to było ponad dwie dekady temu i najwyższy czas się z tym pogodzić. HEY już od dawna nie jest i nie będzie już tym samym zespołem, który znamy z Jarocina ’93, nawet jeśli któregoś dnia zachciałoby im się nagrać album grunge’owy. Tym wszystkim, którzy upatrywali po ostatniej płycie i solowym albumie Nosowskiej podróży do krainy Yorke’a mówię – niewykluczone, ale jeszcze nie teraz. Teraz jest – „Powrót do operowania prostszymi środkami był jak najbardziej naturalny. Nie jesteśmy jazzmanami, a upraszczanie jest domeną ludzi, którym zależy na systematycznym tępieniu zapędów ego” (Kasia Nosowska). Próżno zastanawiać się czego kontynuacją jest „Błysk”, a już tym bardziej narzekać, że to brodzenie zespołu po bezpiecznym terenie. Bo jeśli tak smakuje konformizm, to ja go jem pełnymi łyżeczkami i widelcami, bo to produkt zdrowy, organiczny. Mało dziś artystów pisze takie melodie i tak pięknie je aranżuje. No i nikt nie pisze takich tekstów jak Nosowska! HEY znowu błyszczy!
BadBadNotGood - "IV"
Słuchając nowego albumu BadBadNotGood muszę wyjść z założenia Beaty Tyszkiewicz w Tańcu z Gwiazdami – mi się podoba, ale ja się nie znam! Nie znam się na jazzie, jak również nie znam się na hip-hopie, a właśnie te dwa gatunki występują w opisie stylu w jakim grają Kanadyjczycy. Łączy te dwa gatunki ważny czynnik, niezbędny przymiotnik i wspólny mianownik ich ciekawego brzmienia – eksperymentalny. Czyli ten eksperyment, odkrywanie nowego jest takie atrakcyjne. Lista zaproszonych gości jest równie kusząca, na czele z Colinem Statsonem, Mickiem Jenkinsem i Samem Herringiem, charyzmatycznym wokalistą Future Island. A tak w ogóle to wokal Herringa tak dobrze brzmi w akompaniamencie jazzowych melodii, że powinni się zastanowić nad podróżą na wyspy jazzowe. Zanim jednak Future Island miałby się stać konkurencją dla Kanadyjczyków, to ten skomplikowany mariaż jazzu z hip-hopem przy precyzyjnie i zgrabnie dobranych stawkach elektroniki na „IV” jest tak intrygujący, że nawet taki amator jak ja chciałby zmienić nazwę zespołu na GoodGoodNotBad. No, ale ja się nie znam!
Banks & Steelz - "Anything But Words"
Wszystko zaczęło się od tequili, ręcznie robionych klusek w Chinatown oraz zamiłowania do muzyki i szachów. Zanim jednak narodził się projekt Banks & Steelz narodziła się przyjaźń pomiędzy Paulem Banks – na co dzień wokalistą Interpol, i RZA – raperem kultowego dziś Wu-Tang Clanu. Paul Banks od najmłodszych lat był fanem hip-hopu. Zanim zaczął grać w Interpol, pracował jako hip-hopowy DJ pod pseudonimem DJ Fancypants. Gdy obaj panowie spotkali się w Chinatown, Banks już wtedy w samych zachwytach opowiadał o tym jak lubi Wu-Tung Clan, co od samego początku zaskarbiło mu sympatię rapera. RZA polubił Paula za „cool New York musician type energy”. Trwające latami koleżeństwo i ta dobra energia musiała, prędzej czy później skończyć się w studiu, czego efektem jest album „Anything But Words”. Debiut, który jest dość udanym kompromisem dwóch różnych stylów, jakie na co dzień reprezentują obaj panowie. Połączenie dość ryzykowne, jednak nikt tutaj nikogo nie przekrzykuje, nie zagłusza gitarami; bez ciśnienia a w pełnym wymiarze swoich umiejętności i syntezatorowego akompaniamentu. Subtelne balansowanie pomiędzy hip-hopem a post-punkiem ułatwiają m.in. trąbki, jak choćby w „Love And War” i goście w osobie Florence Welch („Wild Season”) czy Kool Keith („Sword In The Stone”). A i w szachy lepszy jest RZA. Paul Banks nawet nie zaprzecza.
Co państwo na to?