Waxahatchee: historia jednej żałoby
Jest 12 stycznia 2012 roku. Waxahatchee wydaje „American Weekend”. Tego dnia wszyscy ci synesteci, którym muzyka smakuje zwietrzałym piwem, które jeszcze wczoraj było z kim pić i pachnie dymem papierosów, które jeszcze wczoraj było z kim dzielić, zyskują nową bardkę. Urodzona w 1989 roku w Birmingham w Alabamie Katie Crutchfield, bo to ona stoi za projektem Waxahatchee, tworzy swoje indie-folkowe piosenki sama w zaledwie tydzień. Jakie one są? Chwilami rozdzierające serce. Tak samo jak rozstanie, które Crutchfield właśnie przeżywa. Na drugiej piosence z płyty, „Grass Stain”, padają słowa, które uchodzą za kluczowe dla całej twórczości Waxahatchee: „I don’t care if I’m too young to be unhappy”. I faktycznie na „American Weekend“ wybrzmiewa przede wszystkim koniec jej świata, choć jeszcze przed chwilą było tak: „And we lay on our backs, soaking wet/Below a static tv set/Conversation flows, counting shooting stars and catfish” („Catfish”).
Jeśli chodzi o warstwę muzyczną, to mamy tu przede wszystkim gitarę akustyczną, niemalże równorzędną ze słodko-gorzkim głosem, ale dużo mniej od niego zróżnicowaną. Zawsze jest brudna, w większości przypadków jednostajna, bywa ściszona („Catfish”), nieco grunge’owa („American Weekend”), a nawet… porzucona na rzecz odrobinę johnstonowskiego pianina („Noccalula”). Mastering krążka, za który odpowiada Kyle Gilbride (członek zespołu Swearin‘, w którym grała też Allison – siostra bliźniaczka Katie) jest tak nienachalny, że płyta, nagrana w domu rodziców położonym w okolicach Waxahatchee Creek, dużego dopływu jeziora Lower Lay, zachowuje swoją naturę lo-fi. Niedbałość, która tak urzeka na „American Weekend”, to zresztą wypadkowa nie tylko tworzenia w cierpieniu, lecz także dotychczasowych poczynań Crutchfield. Zanim stworzyła Waxahatchee, grała razem z Allison melodyjnego punka DIY w The Ackleys, P.S. Eliot czy Bad Banana.
Nieco ponad rok po solowym debiucie Crutchfield wypuszcza „Cerulean Salt”. Płytę współtworzył także związany ze Swearin‘ Keith Spencer, chłopak Crutchfield. Grał na perkusji, którą wspólnie dopasowywali do poszczególnych piosenek. Do pracy nad albumem włączyli się Gilbride, Allison Crutchfield oraz grający emo Sam Cook-Parrot z Radiator Hospital. Nagrywali w myśl zasady „co dwie głowy, to nie jedna”. To uśmierciło pojedynczość Waxahatchee, być może na zawsze. Pomimo to „Cerulean Salt” wciąż można nazywać płytą pochodzącą z wewnątrz. Jeśli jest coś, czego Crutchfield jeszcze długo nie straci, to właśnie przejmująca chęć dzielenia się ze światem tym, co czuje. Co ciekawe – ta chęć jest nie do końca świadoma. W wywiadzie udzielonym „Under The Radar” Crutchfield przyznała, że pisze piosenki, kiedy czuje przypływ energii twórczej, ale nie po to, by przyglądać się swojemu stanowi ducha. Kiedy wraca do nich po jakimś czasie, zdaje sobie sprawę z tego, co przeżywała, tworząc. Pod względem instrumentalnym „Cerulean Salt” to płyta zupełnie inna od „American Weekend”. Słychać to przede wszystkim w „Waiting” oraz „Misery Over Dispute”, gdzie głos przegrywa między innymi z gitarą elektryczną. I jeszcze w „You’re damaged”, gdzie mamy do czynienia z powrotem do gitary akustycznej, ale gładszej niż ta znana nam z „American Weekend”.
W 2015 roku wychodzi „Ivy Tripp”, nad którą Crutchfield pracowała tylko ze Spencerem i Gilbride’em. Tę płytę Waxahatchee wydaje w Merge Records. Wytwórnię, która stoi między innymi za sukcesem „The Suburbs“ Arcade Fire, założyli Laura Ballance i Mac McCaughan z Superchunk – w latach 90. jednej z najważniejszch amerykańskich grup indie. Na „Ivy Tripp“ słychać inspiracje tym okresem – najmocniej w „Poison“ i „Under the rock“. Są jednak i wyraźne wycieczki w stronę początków Waxahatchee – w„Summer of love“, gdzie pojawia się gitara akustyczna, i w „Stale by Noon“ z głosem na pierwszym planie. W „La Loose“, najbardziej przebojowym kawałku z tej płyty, Crutchfield śpiewa „And I will visualize a tragedy/And blame you for it”. Widać, że jej sposób postrzegania świata – zarówno tego wewnętrznego, jak i zewnętrznego – niewiele się zmienia. Ale do czasu.
Jest 14 lipca 2017 roku. Waxahatchee wydaje „Out in the Storm”, znów w Merge Records. Tym razem pomagają jej w tym same kobiety (Allison Crutchfield, Katherine Simonetti, Ashley Arnwine, Katie Harkin), a nad całością czuwa John Agnello, mający na koncie współpracę m.in. z Sonic Youth. Płytę otwiera „Never Been Wrong”. W piosence słychać głośną, ale nieagresywną perkusję, a także delikatnie, choć szybko narastający bas. Słowa, które Crutchfield pewnie wyśpiewuje jako pierwsze, brzmią: „I spent all my time learning how to defeat/You at your own game”. Tak, to już czwarta płyta Waxahatchee o rozpadającej się relacji. Poczekajcie jednak na „Recite Remorse”. Gdzieś tam pomiędzy cichymi dźwiękami klawiszy pojawi się moment iluminacji, którego doświadczy Crutchfield. Kiedy wystawi twarz do słońca, wreszcie poczuje, że nie jest stracona. Pomimo że wciąż ma szereg wątpliwości. W „Hear you”, akustycznym kawałku, słychać, że Crutchfield i trochę żyje, i trochę umiera. W zamykającym krążek „Fade” padają słowa o odchodzeniu, które koniec końców może uszczęśliwiać.
Co państwo na to?