Active Child: dojrzała męska nostalgia
Kumate dziecko
New Jersey to stan dumny z bycia Ameryką. To Bon Jovi i Springsteen albo odwrotnie. To również szybkie życie wpatrzone w Nowy Jork. Właśnie tam powstaje muzyka Active Child vel Pata Grossiego. Gdybym po przesłuchaniu nowego singla „1999” mógł powiedzieć tylko trzy słowa, byłyby to: dojrzała męska nostalgia. Tymczasem, jakby na przekór, nazwa projektu to „Aktywne Dziecko”. Dzieci lubimy nawet za samą obecność, jednak rodzaj ich aktywności ma zdecydowany wpływ na poziom naszej sympatii. W piosenkach Grossiego aktywności na próżno szukać na powierzchni. Muzyka bardziej stoi niż płynie, a i głos raczej nie doda nam werwy podczas treningów na siłowni. Można za to odnaleźć tu ruch i działanie w słowach. Dojrzewanie i miłość jako oswojony obraz, który daje siłę do życia. Życie zaś, jak wiemy, potrafi być niezrozumiałe, o czym autor lirycznie nam przypomina.
Jakie dziecko?
Muzyk wyjaśnia w wywiadach, że singiel i nadchodząca płyta to próba zamknięcia kapsuły z tym, co pomiędzy rokiem 1999 a tym, co teraz. Koniec”adulescence” i początek „adulthood”. To jednak żadna nowość. Większość piosenek na świecie jest o przeszłości. Pat dodaje również, że śpiewa o naszym „instynktownym szukaniu tego kogoś”. Tak naprawdę po takim opisie aż kusi, aby tej muzyki nie próbować.
Dlaczego więc słuchać, a nawet dlaczego słuchać bardzo? Bo słyszymy, jak facet śpiewa o pogodzeniu z się ze wszystkim co było, co jest i nie udaje, że wie, o co w tym wszystkim chodzi. Nie śpiewa że mu smutno albo, że nosi się pół metra nad ziemią. „Aktywne Dziecko” śpiewa nam, że to wszystko jest piękną tajemnicą i rozumie tylko co nieco. Utwory wciągają nas w refleksję, czy czasem my sami nie jesteśmy takimi dziećmi, które obserwują przemijające życie. Właśnie tym teksty Amerykanina się wyróżniają – paradoksalną dojrzałością dziecka. Jeśli mamy dosyć piosenek o „niespełnionych miłościach, popijanych alkoholem”, to możemy być spokojni, ale spragnieni lirycznej radości, również mogą poczuć się zawiedzeni. Wskazówka emocji konsekwentnie się nie przechyla.
Skąd ja to znam?
Pat to facet wyglądający na Amerykanina. Jest dużym marchewkowym gościem, który po naciśnięciu REC uruchamia słowa śpiewane falsetem, ale w każdej chwili może przejść do głębokiego barytonu. Gdzieś obok pojawia się wówczas James Blake i mówi” zaraz zaraz, Panie kolego, Pan mnie naśladuje?”. James ma trochę racji. Grossi śpiewa jednak o wiele bardziej przyziemnie. Nie ma tu tak wyostrzonej precyzji na krawędzi śpiewu i muzyki, a same dźwięki również są odrobinę bliżej naszej orbity. Artysta z Jersey potrafi grać na harfie, co w wielu utworach zręcznie udowadnia, również gitary są tu bardziej rozpoznawalne niż u Blake’a. Kończąc porównanie, muzyka i wokal Active Child są zdecydowanie mniej niepokojące niż wspaniałe rozedrgania Jamesa Blake’a, chociaż nie da się ukryć, że podobieństwo, szczególnie przy pierwszym odsłuchu, jest ogromne. Nie chcę klasyfikować tej muzyki, mimo że aż prosi się, aby użyć nazwy pop nowej fali. Mamy tu syntezatory, świetną kontrolę głosu i sinusoidalne aranżacje bawiące się na przemian dźwiękiem i ciszą.
Czekać czy zapomnieć?
Singiel „1999” to zapowiedź albumu „Mercy”. Premiera płyty w czerwcu. Zatem jest jeszcze czas, aby przesłuchać dotychczasową dyskografię. Na koncie Active Child na chwilę obecną jest jedna LP i kilka EPek. Podróż po dyskografii warto zacząć od świetnego lirycznie utworu „Johnny Belinda”, aby przejść do „Hanging On”, który uwodzi swoją melodią na długo, a na koniec dwie zapowiedzi nowej płyty: wspomniany powyżej „1999” oraz odsłonięty kilka dni temu, według mnie dużo ciekawszy, „Never Far Away”.
Co państwo na to?