
Koniec lemoniady John Lemon. A wszystko przez Yoko Ono
Wszyscy bywalcy hipsterskich miejscówek w Polsce (i za granicą) wiedzą, czym są lemoniady John Lemon. Jak podaje „Dziennik Zachodni”, katowicki napój ma niedługo zniknąć z półek, a wszystko za sprawą wdowy po Johnie Lennonie – Yoko Ono.
Okazuje się, że pani Ono również chodzi do różnych hipsterskich knajp, a w jednej z nich w Amsterdamie zauważyła właśnie polskiego Johna Lemona. Ponieważ artystka zarejestrowała imię i nazwisko swojego zmarłego męża jako znak towarowy, sprawą zajął się jej prawnik – Joris van Manem.
Do procesu Yoko z polskimi przedsiębiorcami nie doszło – jak podaje „Dziennik Zachodni” zakończyło się na ugodzie. Według niej od listopada na półkach ma już nie być Johna Lemona, bo firma nie ma prawa do używania pierwszego członu tej nazwy („John”). Ma jednak prawo do produkcji samego napoju i jak poinformowali producenci lubianej lemoniady, ma ona powrócić pod zmienioną nazwą „On Lemon”.
Warto wspomnieć, że o ile wdowa po Lennonie zastrzegła wiele znaków towarowych (w tym imię, nazwisko i autograf męża, jak również różne wariacje na temat „Imagine”), to jej własne imię i nazwisko zastrzeżonym znakiem nie jest. To znaczy, że jak każde inne podlega ochronie jedynie na zasadzie dobra osobistego. Może ktoś odważny chciałby stworzyć oranżadę o nazwie „Yoko Ono”? Just imagine that.
Zdjęcie w newsie: By The Peabody Awards [CC BY 2.0 (http://creativecommons.org/licenses/by/2.0)], via Wikimedia Commons
Co państwo na to?