Soundtrack do przeprowadzek
Przeprowadzki są równie nieuchronne co wizyty u dentysty – można oczywiście grać na zwłokę, odkładać je w czasie i udawać, że ta próchnica to u kogoś zupełnie innego. Z czasem jednak dyskomfort przy przeżuwaniu staje się na tyle silny, że w ostatecznym rozrachunku nie sposób tego uniknąć. Wówczas – i to już bez żadnych stomatologicznych konotacji – należy nieskończoną ilość razy pokonać klatkę schodową, by zapakować samochód po sam dach, tylko po to, by kilkadziesiąt kilometrów dalej odegrać tę scenkę raz jeszcze tyle, że w przeciwnym kierunku.
Oto trzy niepodważalne dowody, że inni też się przeprowadzali.
„Micronomic” – Lali Puna
(Faking The Books , 2004 Morr Music)
Deklaracja wykorzenienia i braku przywiązania do miejsca w wykonaniu grupy pod wodzą filigranowej zgermanizowanej Koreanki. W kontekście tego fonotypu przypisać ją należy początkowej fazie procesu zmiany kodu pocztowego (pełna typologia dostępna na życzenie) – ulegamy wówczas powszechnemu złudzeniu, że moglibyśmy mieszkać wszędzie, a tak właściwie to nigdzie. Świadomość, że całe to pochłaniające masę czasu i energii zamieszanie to zmiana czysto pozorna, przychodzi z czasem. Pewnie dlatego Lali Puna nigdy nawet nie próbowała wyjść poza schemat nieśmiałych sypialnianych wokali, ubranych w pikająco-trzeszczącą elektronikę.
„Books From Boxes” – Maxïmo Park
(Our Earthly Pleasures, 2007 Warp)
To pozycja tekstowo i muzycznie zupełnie konwencjonalna i bardzo zachowawcza – przyjemna indiepopowa melodia w średnim tempie plus tekst o rozstaniu jakich miliony. Cóż jednak z tego, że nieco trywializuje całą sytuację, skoro Books From Boxes tak sympatycznie się nuci.
„Wieje” – Lech Janerka
(Fiu fiu…, 2002 BMG)
Przeprowadzka w bardziej metafizycznym ujęciu – tym razem na własne życzenie wznosimy się ponad miałkość i banał, w kierunku podejrzanie pochmurnych jegomości, o wysokich i bardzo pomarszczonych czołach, którzy raczej się nie uśmiechają. Myślę, że Lech Janerka może sobie na taką jednoosobową podróż pozwolić.
Co państwo na to?