Playlista: Muchy
To, że będziemy słuchać muzyki jest tak pewne jak cykliczność pór roku. Lato właśnie minęło, ale my, niczym jesień, zaglądamy na playlistę Michała Wiraszko i Stefan Czerwiński z zespołu Muchy.
Stefan Czerwiński: Lorde – Solar Power
Namaszczona przez Davida Bowie’go Nowozelandka wraca z nowym wydawnictwem. Cały album mocno przypomina to, co w muzyce popularnej działo się na początku lat dwutysięcznych, a tytułowy singiel brzmi niczym najlepsze fragmenty kariery George’a Michaela. Klimat upalnych wakacji zamknięty w 3 minutach i 12 sekundach.
Modest Mouse – We Are Between
Po sześciu latach nieobecności wrócili z chyba najlepszą piosenką od czasu płyty „We Were Dead Before The Ship Even Sank”. Pierwsze wersy piosenki zaśpiewane przez niepodrabialnego lidera zespołu wywołują zimny dreszcz i setny raz udowadniają, że mało kto potrafi w czterech wersach zawrzeć tak wiele prawdy o nas samych, co Isaac Brock.
Big Red Machine – Latter Days
Kolejny efekt kolaboracji Aarona Dessnera i Justina Vernona będący zapowiedzią płyty, która ukaże się pod koniec sierpnia tego roku. Zdecydowanie najjaśniejszy punkt z dotychczasowych zapowiedzi albumu. Wieńczący utwór duet Vernona z występującą gościnnie w tym utworze Anaïs Mitchell, kolejny raz każe mi myśleć, że chowanie się wokalisty Bon Iver za setkami efektów (tak jak czynił to na ostatnich albumach swojej macierzystej formacji) jest zupełnie zbędne, a możliwość wsłuchania się w jego głos w czystej postaci, to niczym obcowanie z kimś z innej planety.
Michał Wiraszko: Rolling Stones – Rocks Off
Wspominając wspaniałego Charliego Wattsa, odświeżyłem sobie album „Exile On Main Street” i otwierającą go piosenkę „Rocks Off”… O wielkie nieba, co tam się wyprawia. Zdałem sobie sprawę, że to brzmi jak Guns N’ Roses na „Use Your Illusion”, 20 lat wcześniej! Porywający utwór. No i Charlie, który prowadzi równorzędną narrację ze słowami Micka. Zwrócił na to kiedyś moją uwagę Marcin Bors – „Zobacz, on gra przejścia w poprzek frazy, zupełnie gdzie indziej niż zagrałoby 99% bębniarzy”. Watts podkreślał swoimi bębnieniem opowieść Jaggera, podbijając ją w tzw. kluczowych fragmentach tekstu. To m.in. tu leży geniusz tego zespołu.
James Blake – Life Is Not the Same
Bardzo czekam na nowy album Jamesa. Wciąż pozostaję pod wrażeniem, które wywarł na mnie jego pierwszy album, a „Life Is Not the Same” ma ogromną moc jako opowieść i piosenka. Pięknie poprowadzone zwrotki, refreny bijące w serce. Takiego Blake’a pragnę i ten album może być powodem, dla którego warto będzie przeżyć październik.
Sokół – Cześć
Nikt nie pisze tak jak Wojtek Sokół. Jego opowieści to fabularne kolosy sprowadzone do trzech minut. Historie są barwne jak scenariusze Guya Ritchiego, w których więcej dopowiadamy sobie z tego, czego nie słychać, a kolejne wersy oszukują mózg projektowanymi obrazami… Nawet w „Cześć” – lekkim, cudownie przewrotnym bragga są wersy zmiatające, typu o babci mylącej imiona wnucząt, czy wypikowane epitety ojca. Literatura w czystej postaci, a wiem – bo miałem przyjemność posłuchać „NIC” przedpremierowo – że są na tej płycie jeszcze dużo mocniejsze fragmenty.
Co państwo na to?