
Pandemia COVID-19 – Długość dźwięku samotności
Znany nam świat z dnia na dzień przestał istnieć. Miejmy nadzieję, że to sytuacja, której już niedługo będzie można wyznaczyć datę końcową, ale międzyczas przymusowego udomowienia może jeszcze trochę potrwać. By nie zamartwić się na śmierć sugerujemy postawę ostrożnie ucieczkową – przed Wami zestawienie piosenek, w które bez najmniejszych oporów możecie zanurzyć się po samą szyję, nie mają żadnych potwierdzonych właściwości leczniczych, ale otulą Wasze zmęczone głowy.
Ostatecznie, jeśli wszyscy będziemy bez końca kompulsywnie odświeżać portale informacyjne, to żadne serwery tego nie wytrzymają.
Spiritualized – Ladies and Gentlemen We Are Floating in Space
Radio prosi mnie od kilku dni żebym został w domu. Doprawdy przedziwne wczasy nam zafundowano w tym roku. Dla niektórych to błogosławieństwo, okazja do wyspania się, czy też dokończenia wlekącego się od dekad remontu. Inni zaś od zeszłego tygodnia skrupulatnie skreślają dni aresztu domowego. Jak przetrwać ten szalony czas? Co zrobić, gdy cztery ściany zaczynają przytłaczać? Jako dziecko często wyobrażałem sobie, że mój dom jest statkiem kosmicznym. Wyglądałem przez okna i patrzyłem w stronę sąsiednich bloków, w których dopatrywałem się galaktycznej floty. Nawiązywałem międzygwiezdnie transmisje przez domofon. Wizytowałem kapsułę ratunkową „Łazienka 1” i przechodziłem na mostek kapitański zlokalizowany w salonie. Czasem wystarczy po prostu zmienić perspektywę. Idźcie zatem do kuchni, zaparzcie kawy, a przy okazji zerknijcie czy osłony przeciw asteroidom są aktywne. Regularnie sprawdzajcie czy kaloryfery nie są zapowietrzone i czy zapłon rakiety nie wymaga przeglądu. Pamiętajcie o protokołach bezpieczeństwa – oszczędzajcie paliwo na powrót i często myjcie ręce. Uświadommy to sobie wszyscy pozamykani w swoich rakietach – przez najbliższe tygodnie po prostu dryfujemy w kosmosie.. (Robert Wolak)
JARV IS… – House Music All Night Long
Tuż przed zamknięciem się wszystkich w domach Jarvis Cocker przepowiedział przyszłość i wypuścił w świat kawałek o tym właśnie – siedzeniu w domu i słuchaniu muzyki domostwa, czyli właśnie tytułowej „house music”. „Zagubiony w krainie salonu, dryfujący w świecie wnętrz” – dokładnie takiego stanu doświadcza teraz większość z nas. W klipie Cocker przekonuje, że nawet mieszkanie może przemienić się w rave, jeśli tylko bardzo tego chcemy i odważymy się na taniec z lodówką oraz nie będziemy zwracać uwagi na piętrzące się wokół worki pełne śmieci. Hymn tegorocznej kwarantanny powstał więc nieco nieświadomie, ale istnieje i możemy z niego korzystać za każdym razem, kiedy zechce nam się niczym w piosence krzyknąć „goddamn this claustrophobia”. (Martyna Nowosielska-Krassowska)
Bat for Lashes – Boys of Summer
Przymus kwarantanny sprawia, że moja głowa zamiast odpoczywać, wydobywa z podświadomości ważne obrazy, słowa i melodie z przeszłości. Napisana i zaśpiewana przez Dona Henleya „Boys of Summer” pochodzi z czasów, gdy nie było mnie na świecie, ale to nic nie szkodzi. To jedna z najpiękniejszych piosenek o nieutulonej tęsknocie za tym, co bezpowrotnie minione i niemożności pogodzenia się z tym ever. I dziwnym trafem pasuje do dzisiejszego dnia: puste ulice, puste plaże, nawet słońce zachodzi w samotności. Ale wystarczy zamknąć oczy, by przywołać dawny świat.
Zanim świat usłyszał o koronawirusie, swoją wersję „Boys of Summer” nagrała Bat for Lashes. Minimalistyczna aranżacja w duecie z jakże przepiękną i bardzo kobiecą interpretacją utwierdzają w przekonaniu, że wszystko mija, a nam pozostaje jedynie zdanie się na pamięć. Być może niedługo życiowy home office będzie takim samym wspomnieniem jak miłość sprzed lat. (Ewa Bujak)
Król – Z Tobą / DO DOMU
Powiem Wam tak: jeśli macie kryzys związany z siedzeniem w czterech ścianach już któryś dzień, to warto włączyć sobie ten utwór i pomyśleć o dwóch rzeczach. Po pierwsze – że to strasznie smutne jak bardzo Błażej Król chciałby wrócić do domu a z jakiegoś powodu nie może, a po drugie – jakie to macie szczęście, że w tym momencie możecie sobie siedzieć w pokojowej (dosłownie i w przenośni) atmosferze i nie musicie tak bardzo rozpaczać. Ja tak właśnie pomyślałam przypominając sobie dziś tę płytę i to zażegnało wszystkie moje kwarantannowe wątpliwości. A jeśli dodatkowo macie kogoś z kim możecie ten trudny okres bezpiecznie przeczekać, to nie pozostaje nic innego jak karę mieć (choć z bliskimi to nie kara i miejmy nadzieję, że tym razem nie do końca życia). (Klaudia Stępień)
Porches – Do U Wanna
Żaden z albumów Aarona Maine nie przekonuje mnie w całości, na każdym znajduję przynajmniej kilka utworów, które bardzo mnie poruszają. Wydany dosłownie kilka dni temu „Ricky Music” raczej nie zmieni tej tendencji, ale wśród swych jasnych punktów zawiera „Do U Wanna”, udostępnioną już jakiś czas przed premierą całości słodko-gorzką perełkę. Łamiący się głos zamotanego w uczuciowej plątaninie Aarona skapuje niczym syrop klonowy – to jedna z najprostszych, ale także najbardziej skutecznych melodii, jakie słyszałem w ostatnim czasie. Domowa produkcja, skromne, nostalgiczne synthy i stanowczo zbyt głośny cowbell uzupełniają przepis na piosenkę, którą można się zasłonić. Zróbcie z „Do U Wanna” kołderkę, utwór jest króciutki więc na wypadek gdyby wystawały Wam nogi od razu polecam funkcję Repeat Track. (Marcin Gręda)
Ngọt – Xin cho tôi
Czy wiecie, jaki kraj jako pierwszy pokonał epidemię SARS? Wietnam. Ng`bthg, co w wolnym tłumaczeniu oznacza „ten zwyczajny”, to zespół z krainy, której historia walki z pierwszą wielką epidemią koronawirusa w XXI wieku jest symbolem nadziei. Łapcie ich śliczne nutki, wyobrażajcie sobie, że śpiewają o świecie bez COVID-19, a jeśli zechcecie pośpiewać, to możecie nawet bez łamania sobie języka: Ha ha hà ha/Há ha hà ha/Ha ha hà ha/Há ha hà ha. (Martyna Płecha)
Co państwo na to?