Muzykoterapia – dźwiękowe remedium na korporacyjną zgagę
Duże korporacje i firmy, które dopiero do tego miana aspirują na poziomie jednostek funkcjonują na podobnie bezlitosnych zasadach. Ludzikami kieruje ciężkostrawna mieszanka żądzy oraz lęku o natężeniu wprost proporcjonalnym do ilości połkniętych szczebelków na drodze tak zwanej kariery. Sytuacja na rynku pracy jest mocno niestabilna, w efekcie potęgowana niepewnością żądza wypełza spod krawatów w sposób zgoła niekontrolowany. Okazuje się wówczas nader często, że źle dobrany garnitur to wyłącznie kamuflaż maskujący mentalność osiedlowego zakapiora, którym z oczywistego braku warunków chuchrowaty korpoludzik w latach młodości nie mógł zostać. Wieloletnia pielęgnacja kompleksów i mikrourazów to okres inkubacji choroby. Sprawa jest na tyle poważna, że zwyrodnienia, które powoduje wydają się nieodwracalne – tym ważniejsze by wiedzieć jak im przeciwdziałać. Poniższe zestawienie to odtrutka na codzienną biurową rzeczywistość, fale dźwiękowe o ściśle określonych częstotliwościach i natężeniu w mig oczyszczą nas z korporacyjnego brudu. Proponowana kuracja nie wymaga konsultacji z lekarzem lub farmaceutą.
„Panasonic Youth” – Dillinger Escape Plan
(Miss Machine, 2004 Relapse Records)
Joga uspokaja. Dillinger Escape Plan na swój sposób również, ale dopiero gdy uda nam się złapać oddech po obłąkanym tańcu świętego Wita, do którego prowokują. Czytają nas osoby o różnej kondycji i stopniu zaawansowania, dlatego „Panasonic Youth” trwa tylko 2:32. Powinno obyć się bez zakwasów, ale za obtarcia naskórka nie bierzemy odpowiedzialności. Mistrzowie kontrolowanego chaosu regenerują lepiej kąpiel błotna i lewatywa. Abstrakcyjna rytmika, bezlitośnie tnące powietrze riffy i gracja dwutonowej baletnicy sprawią, że na rytualne obsikiwanie biurowych boksów, mailowe wojny i raporty, których nikt nie czyta spojrzymy z bezpiecznej i zrelaksowanej perspektywy kosmosu.
„Inertiatic ESP” – Mars Volta
(De-Loused In The Comatorium, 2003 Gold Standard Laboratories)
„Inertiatic ESP” to suplement diety niezawodny na korporacyjny niesmak w ustach. Zawiera największą dopuszczalną dawkę substancji czynnej, znacznie więcej niż miętowa guma do żucia, wybielająca pasta do zębów i płyń do płukania jamy gębowej extra strong użyte na raz, niekoniecznie w tej kolejności. Płyta, z której pochodzi „Inertiatic ESP”, dzień po premierze stała się absolutna klasyką, nie powinno być więc obaw, że eksperymentujemy z niesprawdzonymi środkami. Mars Volta, zespół ukonstytuowany na jeszcze ciepłych zgliszczach nieodżałowanego At The Drive-In, połączył znane od lat składowe w iście aptekarskich proporcjach, co w efekcie zaowocowało kipiącą witaminami i mikroelementami petardą. Co prawda na kolejnych albumach zauważalny jest postępujący spadek formy, ale debiutancki „De-Loused In The Comatorium” to energia w najczystszej postaci – nie tylko odświeża oddech, ale ma również silnie penetrujące działanie inhalujące.
„White Flag For Peace” – Disco Ensemble
(The Island Of Disco Ensemble, 2010 Fullstream Records)
Skandynawskie pastylki na odporność to najłatwiej przyswajalne z proponowanych specyfików. Mają neutralne pH i nie wymagają wsparcia osłonowego. Być może nie jest to szczyt kompozytorskiego i tekstowego wysublimowania, ale w tym przypadku decydują aspekty terapeutyczne. W pierwszej chwili twórczość Disco Ensemble może wydawać się odrobinę obciachowa, ale już w trzeciej wiadomo, że nie sposób się od nich uwolnić. Zwracam uwagę na imitującą analogowy klawisz gitarę w drugiej części kompozycji. Ustawia puls na poziomie zapewniającym najefektywniejsze spalanie korporacyjnej tkanki. Twórczość grupy jest przepisywana również cierpiącym na refluks.
Co państwo na to?