Rap nie jest twoją własnością biała d*po
Odbieramy co nam się należy. Tłuste, łamiące kark biciory oraz… Syntezatory? Przestrzenie? Hałasy? Poetyckie teksty? Czarnoskóry przyjacielu, jesteś zwariowany.
Oto Wujka d-Prima selekcja rapsów dla wszystkich, którzy ten gatunek omijają łukiem (lub to on ich omija), przechodzą na drugą stronę ulicy słysząc rymy nie od Trickiego, wysiadają z tramwaju kiedy słychać skrecz nie pochodzący z piosenki Portishead.
Jestem czasem strasznym bachorem i łatwo mnie urazić. Lata temu na jakiejś domówce, młodzieniec określający się sam jako zawodowy raper zdissował mnie ze względu na moje pomalowane na czarno paznokcie i powiedział, że o hip-hopie to on z kimś takim jak ja rozmawiał nie będzie, poprzedzając wypowiedź sformułowaniem „no offense”. Ciętej riposty nie było, bo nie jestem specjalistą od tego. Zrobiło mi się przykro i nadąsałem się na lata, na tyle mocno, że czułem przez jakiś czas niesmak tego werbalnego liścia za każdym razem, kiedy odpalałem jakieś rapsy. To się nazywa skutecznie komuś doj*bać – życzę wam tego, by, w przypadku gdy kiedykolwiek będziecie chcieli komuś pojechać, udało się wam uzyskać taki skuteczny i długotrwały efekt. Tyle że nie każdy jest taką wrażliwą panienką jak ja, nawet nie każda panienka. Ale próbujcie szukać wśród ludzi malujących pazury – może występować pozytywna korelacja.
Tymczasem!
Lata leco i uwiła się lista rzeczy, które są ziemią niczyją, terenem bez flagi Państwa Afrosłowian, którzy rezerwują sobie hip-hop dla siebie. Jeśli nie przepadasz za rapem, bo ci się z jakiegokolwiek powodu źle kojarzy, masz tu od Wujka d-Prima prezent – maść na każde swędzenie po styczności z tym gatunkiem, wykonawcami oraz szowinizującymi fanboy’ami.
Oto składy, które nierzadko grają koncerty na rockowych i alternatywnych scenach, z dala od imprez przy basenie Dżeja-Zi, daleko muzycznie od „alternatywnego” brzmienia O.S.T.R. i innych narodowych geniuszy, którzy podobno zaczęli temat i go kończą. Są to również składy, z których Kanye rżnie regularnie i całymi garściami, nazywając siebie głośno wizjonerem.
Jeśli masz zbyt duży dystans do rapu i możesz chcieć go zmniejszyć, bo życie jest jedno, oraz lubisz alternatywne brzmienia, jedziemy.
dälek
Ostrożnie tutaj jak z przemysłowym stężeniem wody utlenionej. Niby nic się złego nie dzieje, ale zostawisz plamę na ciuchach roboczych w szatni i za pół godziny budynek staje w płomieniach, ewakuacja, ofiary w ludziach. Nie zaczynaj od płyty „Absence” i najchętniej nie zaczynaj od żadnej, bo będzie bolało. Chyba, że jest to „Abandoned Language” – piękna, przestrzenna i jako jedyna nie zrobiona na hałasie płyta, przepełniona ambientowymi loopami smyków i ciepłych synthów. Album ten, jak żywy ocean z „Solaris” Lema, wyjmie z twojej głowy rzeczy i staną one przed tobą żywe i namacalne. A to bynajmniej nie kosztem prawdziwego old-schoolowego, nowojorskiego flow, którym bezbłędnie posługuje się MC dälek – społecznie zaangażowany wieszcz, szalony kulturoznawca i ćpun historii, nie tylko w temacie czarnej kultury, choć głównie.
szczególnie jeśli lubisz: post-rock, ambient, noise, industrial, ból, delay’e z gałką „nieskończoność”, loopery, reverby Strymon’a.
Posłuchaj:
Saul Williams
Nie wystarczy ci, że jego trzecią płytę produkował Trent Reznor? Czy wręcz ci to przeszkadza i zmniejsza współczynnik offowości? Tak czy inaczej, masz przed sobą rzecz z pogranicza hip-hopu, elektroniki i innych gatunków. Najbardziej rapsowo jest na pierwszej płycie, potem jest coraz więcej piosenek. Wszystko natomiast łączy robiąca spore wrażenie żonglerka słowem i zabawa konwencją, zarówno w muzyce, jak i w tekście. Sporo tutaj też walki ze stereotypem gangstera, dużo parodii tego typu języka, częste przejawy kobiecej wrażliwości, wywołująca dreszcz na plecach poezja zestawiona bywa dla kontrastu z parodią ulicznego bełkotu. No i naprawdę fajne ciuszki.
szczególnie jeśli lubisz: slamy poetyckie, Nine Inch Nails, walkę ze stereotypami, eksperymentalną i brudaśną produkcję.
załóż słuchafony i odkręć nieco:
Run The Jewels
Matko bosko jak to buja…
EL-P i Killer Mike to panowie którzy od wielu lat robią to dobrze, a tutaj połączyli siły i zdwoili wysiłki. Efekt jest taki, że którąkolwiek płytę odpalisz, za kwadrans będziesz miał w domu bibę na 50 osób, z których każda pali swojego dżointa i w ogóle ktoś przyniósł dżakuzi. #woglektosprzyniusjacuzzi
szczególnie jeśli lubisz: kiwać tą stopą jakby nie było jutra, wyalfonszoną produkcję, znienacka tłuste synthy.
Daj to głośniej:
Antipop Consortium
Nazwa mówi trochę sama za siebie. Płyta „Arrhythmia” była dla mnie święta jeszcze na długo zanim miałem okazję przed tymi panami zagrać support i przybić im piątkę. Był taki moment w moim życiu, że nie wyobrażałem sobie płyty hip-hopowej, która jest lepszym lekiem dla tych, których rapsy po prostu nudzą. Nadal chyba to numer jeden na tej płaszczyźnie. Jest tu takie spektrum pomysłów, że cokolwiek chłopcy wówczas palyly lub wychylyly, chcę to samo, w abonamencie.
szczególnie jeśli lubisz: wizjonerów non-miliarderów, mroczek + strobo, genialną produkcję, wytwórnię WARP.
Syny
Po pierwsze to jedyne polskie syny na tej liście.
Po drugie:
„Z sednem mam tyle wspólnego,
że się ocieram o niego.
Stoję pod oknem i czekam nago
niego
Nikogo nie ma.
Kogo, czego”.
Szczególnie jeśli lubisz: saund kasety magnetofonowej, którą zostawiłeś na dwa dni w samochodzie na słońcu; teksty kolesia który najprawdopodobniej jest tak inteligentny, że może bezkarnie rżnąć głupa i jeszcze mu za to zrobisz laurkę. A w święta mamie puścisz fragment nawet.
WŁANCZAJ:
Busdriver
Hmm… Nie mogę z czystym sumieniem polecić całej twórczości tego pana, bowiem jest to okropny wariat. Nic natomiast nie wskazuje by Kierowca Autobusu jakoś się przejmował tym, co ktokolwiek o nim myśli, bo kiedyś, jak pragnę psa, wystąpił w randce w ciemno tylko po to, żeby wypaść źle i odcinek zamieścił na swoim (wówczas) MajSpejsie. Taki hardkor z niego. Niepijący zresztą.
szczególnie jeśli lubisz: klinicznie niepoważnych ludzi, chore poczucie humoru, tempo wypowiadania słów bliskie skrzydełkom kolibra; ekipę Moderat, albowiem zrobił z nimi zacny wałek „Beats Way Sick” (pierwsza płyta Moderat, wersja de luxe).
Włącz HD i zapnij pasy, oto jeden z najlepszych wykonów live w historii małych koncertów: http://www.baeblemusic.com/concert-video/the-mercury-lounge/busdriver.html (chodzi o pierwszy numer głównie, ale jak dasz radę dojechać do końca nie ryzykując implozji mózgu, to zapraszam)
Doceń też ewidentny brak rasowych wykluczeń w teamie.
Roots Manuva
Kolejny zabójczo utalentowany producent słodko-kwaśnych biciorów, które budzą szacunek nie tylko tych, którzy kiedykolwiek próbowali posadzić beat. Do tego pan Rodney Smith jest posiadaczem jednego z najbardziej aksamitnych barytonów w rapie – jego barwa jest tak przyjemna, że nie będzie ci przeszkadzało, kiedy spróbuje czasem zaśpiewać i zrobi to średnio czysto. Nic nie szkodzi, gadaj do mnie, już prawie zasypiam.
Donoszę, że zrobił kawałek z The Cinematic Orchestra, cokolwiek to jest.
Sampelek:
Mos Def (Yasiin Bey) / Blackstar
Zaczynał ze swoim kolegą Talibem Kwelim jako Blackstar i to też podaję jako nutę burdonową na dziś. Nie uwolnisz się prędko od „Definition”.
Późniejsze rzeczy Mos Defa są bardzo kwaśne i trudno przyswajalne. Zobacz, być może dla ciebie idealne.
szczególnie jeśli lubisz: Mos Defa w sumie, bo nikt nie brzmi tak jak on, bujający oldschool, w przypadku Blackstar
Kiwaj główką:
Kool Keith
Ulubiony raper lidera The Prodigy, Liama Howletta. Znasz go z numeru „Diesel Power”, który pewnie jest odpowiedzialny za trwałe uszkodzenie twojego mózgu w czasach liceum. Kool Keith mówił o sobie „Czarny Elvis” i nikt nigdy mu nie zabronił tak o sobie mówić.
szczególnie jeśli lubisz: groove, kosmos oraz balans między starą a nową szkołą; charakterystyczne i niepowtarzalne barwy głosu, niektóre wałki Beastie Boys.
Sprawdź:
https://youtu.be/1MmGE1lL924
Aesop Rock (nie mylić z A$AP Rockym, broń cię Pani Nauko)
Biała mniejszość na naszej liście, ale kwestie rasowe nas nie obchodzą, nawet jeśli jego wydawcą jest EL-P. Brudne i eksperymentalne brzmienie, warstwa instrumentalna przyjemnie eklektyczna, często wydaje mi się smutnawa.
szczególnie jeśli lubisz: prawie wszystko co powyżej, z odrobiną melancholii tu i ówdzie.
To wszystko na dziś.
Pozdrawiam wszystkich Afrosłowian oraz Słowian zwyczajnych, no offense.
PS. Dlaczego tu nie ma Kendricka Lamara, A Tribe Called Quest, MF Dooma i kilku innych, których lubisz i są bardzo ważni? Nie powiem ci. To subiektywna lista. Ale napisz do nas i polecaj dalszą drogę w tym kierunku. Zajebistej muzy nigdy nie za dużo.
Co państwo na to?