Póki co, wszyscy jesteśmy zdrowi – artyści podsumowują 2020 odcinek II
Rok 2020 Dał nam popalić, ale też przyniósł sporo dobrych i potrzebnych doświadczeń. Jaki był m.in.dla Bartka Wąsika, zespołu Bluszcz, Faten Kaanan, Tides From Nebula. Sprawdźcie poniżej.
Pola Chobot & Adam Baran
Co pozytywnego przyniósł mijający rok?
Oboje mamy dosyć schizofreniczne podejście do tego roku. Z jednej strony nieziemsko nas przeorał, z drugiej ostatecznie stwierdzamy, że był nam bardzo potrzebny i właściwie jesteśmy za niego wdzięczni. Dla nas to rok relacji i skierowania się do wewnątrz, bardziej i intensywniej niż dotychczas. Rozliczenie się z dotychczasowym podejściem, ale tak szeroko, bo i do muzyki i do samego aktu tworzenia, do życia, do wspomnianych wyżej relacji.
Obydwoje się wyciszyliśmy i skoncentrowaliśmy na pracy ze sobą. W międzyczasie czytamy Murakamiego, Ekharta Tolle i słuchamy audiobooków buddyjskich mnichów. Cały ten intensywny i oczyszczająco – porządkujący aspekt tegorocznych odkryć będzie na pewno bardzo mocno zaznaczony na kolejnym wydawnictwie.
Ulubiona płyta roku 2020?
Jesteśmy aktualnie w procesie twórczym, wobec tego prawie zupełnie nie słuchamy nowych płyt – ani polskich, ani zagranicznych. Zwykle sięgamy wówczas po starocie. Tego roku w głośnikach wiernie towarzyszyli nam Radiohead, Hozier, muzyka instrumentalna i jazzowa – szczególnie Henryk Górecki, Erik Satie i Marcin Wasilewski. Niezmiennie kochamy Billa Frisella i klasyków ambientu. Sztosem tego roku jest dla nas ostatnia, trip-hopowa płyta trębacza Avishai’a Cohena – „Big Vicious”.
(fot. Zuza Baran)
Kisu Min
Co pozytywnego przyniósł mijający rok?
To był kolejny dobry dla nas rok. Napisaliśmy dużo nowej muzyki i już w styczniu ponownie wchodzimy do studia. Na początku roku wydaliśmy drugi album – szkoda jedynie, że nie było szans go normalnie promować, ale jak na te warunki to i tak graliśmy dość często.
Zaczęliśmy pisać piosenki po polsku i zamierzamy kontynuować tę drogę – ale to nie znaczy, że od czasu do czasu nie zrobimy czegoś po angielsku.
Niestety musieliśmy wynieść się z Bajkonuru – miejsca niezwykle przyjaznego łódzkim artystom, prowadzonego przez Kamila Łazikowskiego (ex-CKOD). Niestety ideały kolejny raz przegrały z bezdusznym kapitalizmem – cały teren, gdzie notabene działały dziesiątki różnych twórczych inicjatyw został sprzedany pod kolejne fancy lofciki. Szczęśliwie mamy nową salę, którą fajnie było wyremontować i urządzić.
Aktywnie wspieramy Ogólnopolski Strajk Kobiet obecnością na protestach, ale również przez działalność zespołową. Viva La Guerra de Guerrillas!
Ulubiona płyta roku 2020?
Podzieliliśmy płyty na te słuchane w 2020 jak i poznane nowości z 2020:
Basia Szafarz: 2020: Greg Dulli „Random Desire”
Poza tym Basia słuchała artystów, takich jak: Father John Misty, Interpol, Justin Timberlake Fleeteood Mac, LCD Soundsystem
Ola Sobańska: Żadna płyta z 2020 nie skradła serca Oli, poza tym często na jej słuchawkach lądowały, takie rzeczy jak: Peter Gabriel „So”, Roxette „Look Sharp” czy The Chameleons „Script of the Bridge”.
Agata Pyziak: 2020: Kasia Lins „Moja Wina”, Julia Marcell „Skull Echo”
Inne płyty, które często lądowały w tym roku w odtwarzaczu Agaty to: Crystal Fighters „Star of Love”, De Ambassade „Duistre Kramers”, La Luz „Floating Features”, L.Stadt „L.Story”.
Michał Szafarz: 2020: Greg Dulli „Random Desire”, Julien Baker „Faith Healer”, Car Seat Headrest „Making a Door Less Open”, Perfume Genius „Set My Heart on Fire Immediately”
Poza tym: The Clash od deski do deski, Manic Sreet Preachers, Roger Waters „Radio K.A.O.S”, Radiohead „Moon Shaped Pool”, Carly Rae Jepsen „Dedicated”, Twin Shadow „Caer”, Tom Petty and the Heartbreakers, The Smashing Pumpkins, The Police, Ladyhawke i Shed Seven.
Bluszcz
Co pozytywnego przyniósł mijający rok?
Jeśli chodzi o pozytywności w 2k20 to wydaliśmy nasz nowy album, „Kresz”. Poza tym wróciliśmy z Romkiem do wspólnego regularnego biegania. Obie rzeczy bardzo ważne.
Ulubiona płyta roku 2020?
Przyznaję, że za mało przesłuchałem nowych wydawnictw w tym roku, aby wskazywać szczere i układać je w ranking. Za to bardzo chętnie słuchałem w tym roku albumu Hani Rani „Home” i Better Persona „Something To Loose”. Bettera głównie za stylówę i piosenki, a album Hani za klimat i rozwój w stosunku do debiutu, który szanuję. Z wydawek zagranicznych artystów to uważam za klasę nowy album Fleet Foxes „Shore” i EP-kę „Opiate” Puma Blue.
Bartek Wąsik
Co pozytywnego przyniósł mijający rok?
Na pewno ze swoich osobistych doświadczeń te najważniejsze pozytywne to stworzenie nowego cyklu solowych koncertów na mapie Warszawy i wstrzelenie się z nimi w pandemiczne regulacje i obostrzenia. Jak się okazało zupełnie przez przypadek, udało mi się w Królikarni stworzyć formułę, która była bezpieczna dla wszystkich; dla mnie siedzącego przy fortepianie, jak i dla ludzi, którzy słuchali mojej muzyki wylegując się na ciepłej i soczystej trawie przed pałacem w otoczeniu starych drzew. Mam wielki pomysł na kontynuację cyklu w 2021 roku, w szerszej, wychodzącej poza Warszawę, formule.
I na pewno praca z Melą Koteluk i stworzenie piosenek na płytę „Astronomii Poety”. Przez pandemię byliśmy zmuszeni pracować naprawdę w przedziwnych warunkach, widząc się i słysząc tylko w swoich telefonach. Tak nigdy nie pracowaliśmy, a jak się okazało udało nam się przestawić na taki tryb i stworzyć coś naprawdę bardzo osobistego.
Ulubiona płyta roku 2020?
Przyznaję, że jestem słaby ze znajomości nowości i tegorocznych wydawnictw! To trochę wzięło się stąd, że w tym roku miałem dosyć zajętą głowę rzeczami, które sam wymyślałem, a wtedy po prostu dodatkowe rzeczy muzyczne już mi się w niej nie mieszczą. Owszem, słucham muzyki, ale to w ramach jakiegoś krótkiego relaksu, spaceru z psem itp. Wtedy słucham albo klasyki, albo muzyki, którą już znam i traktuję ją wtedy jak przyjmowanie suplementów.
Tak na marginesie – wiem też, że nowych płyt wychodzi tyle co roku, że po prostu nie nadążyłbym ze śledzeniem tego wszystkiego – czego tak naprawdę żałuję, bo wiem, że mógłbym trafić na naprawdę ciekawe inspiracje.
Patrick the Pan
Co pozytywnego przyniósł mijający rok?
Dla mnie rok 2020 nie był taki zły. Wiedziałem od początku, że będę w tym roku nagrywał swoją czwartą płytę, jednak martwiłem, jak to pogodzić z gęsto wypełnionym obowiązkami kalendarzem. Tymczasem dostałem bardzo dużo wolnego czasu i spokój – dzięki temu mogłem sobie dopieszczać moje kolejne dzieło w spokoju i w takim trybie jak lubię, czyli codziennie przez tygodnie, a wręcz miesiące. Mogłem w to wsiąknąć, wkręcić się. Myślę, że to nie pozwoliło mi zwariować w ten, jakże wybitnie zły dla artystów czas.
Ulubiona płyta roku 2020?
Mam dwie płyty, które ex aeqvo zajmują u mnie miejsce na podium w tym roku. To „What’s Your Pleasue” Jessie Ware i „For Thier Love” Other Lives. Tę pierwszą usłyszałem w przymierzalni w jakimś sklepie w galerii handlowej. Od razu, pomimo niezbyt wyrafinowanych warunków odsłuchowych, urzekła mnie produkcją, barwnością i miłym połączeniem tanecznego ducha lat 80. i współczesnych brzmień. Przymierzałem portki i tańczyłem w najlepsze. A na Other Lives czekałem z wypiekami, bo to zespół, który jest dla mnie piekielnie ważny i ja nie umiem być obiektywny w ich przypadku – przy każdej ich premierze uważam, że znowu wydali genialny album. Nie inaczej było w tym roku – taki numer jak np. „Cops” sprawia, że mam gęsią skórkę, pomimo dziesiątek odsłuchań.
Szymonmówi
Co pozytywnego przyniósł mijający rok?
Nauczyłem się lepiej gotować. Ruszyliśmy trochę z moją płytą, ale umówienie czegokolwiek, z kimkolwiek w tym roku to był żart. W końcu obejrzałem „The Office” i zacząłem trochę więcej pisać.
Album, którego w 2020 słuchałem najczęściej:
Ulubiona płyta roku 2020?
Bo akurat wjechał jak wszystko się zamykało i sobie zdałem sprawę chyba wtedy, że ten rok nie będzie fajny. No i lubię takie piosenki.
Tides from Nebula
Co pozytywnego przyniósł mijający rok?
Rok, który jeszcze w styczniu zapowiadał się pod wieloma względami jako kalka poprzednich lat, nieoczekiwanie okazał się dość przełomowy dla każdego z nas. Odwołane dwie duże trasy zmusiły nas do przemyślenia pewnych fundamentalnych spraw, skupiliśmy się mocniej na pielęgnowaniu pozazespołowych działań. Na wiosnę udało nam się nagrać Live Sessions z Nebula Studio. I był to nasz jedyny występ w tym roku. Myślę, że dzięki temu „zawieszeniu” zyskaliśmy nową przestrzeń, a co za tym idzie, pojawiają się nowe inspiracje i pomysły. Zafundowaliśmy sobie dłuższą przerwę od tworzenia, przed świętami zagraliśmy pierwszą próbę od kilku miesięcy. Jestem bardzo ciekawy efektów i ścieżki, która będzie się wyłaniać podczas nadchodzących sesji. No i tego, co przyniesie nowy, 2021 rok.
.
Najlepszy album 2020:
Choć bieżący rok przyniósł wiele ciekawej, nowej muzyki to muszę przyznać, że słuchałem głównie starszych płyt, wydanych w ubiegłym 2019… Jeśli mam wytypować jedną, ulubioną, tegoroczną, niech będzie to „Miss Anthropocene” Grimes. Określiłbym ten album mianem „miodnego”; było kiedyś takie pismo komputerowe „Top Secret”, nieco starsi na pewno znają temat. W recenzjach gier używana była kategoria owej „miodności”, cechy ciężkiej do uchwycenia, ale jakże ważnej. Decydującej o tym ile czasu poświęcimy na obcowanie z dziełem. I Grimes nagrała właśnie taką płytę. Słuchając jej czuję się trochę jak w 1995 kiedy wpadł mi w ręce soundtrack do filmu „Mortal Kombat”. Każdy kawałek jest niezwykle plastyczny i – przynajmniej mi – przywołuje skojarzenia z ostatnią dekadą XX wieku. Garbage, NIN, nawet Oasis… „Miss Anthropocene” jest dla mnie popem końca epoki, jaką znamy. Sama artystka wydaje się niezwykle ciekawą osobą przyciągającą – z wiadomych względów – coraz więcej zainteresowania, nie tylko fanów muzyki.
Faten Kanaan
Co pozytywnego przyniósł mijający rok?
Jestem bardzo zadowolona, że w środku pandemii podpisałam kontrakt z Fire Records. To dało mi nadzieję, że widzą przyszłość. Bardzo pozytywnym doświadczeniem okazał się mój album, którego nagrywanie sprawiło mi dużą przyjemność. Bonusem okazały się poruszające informacje zwrotne na jego temat.
Ten rok pomógł mi ponownie ustawić priorytety i stworzyć nowe, globalne koneksje. Pogodziłam się z tym, że podobnie jak większości artystów, moje koncerty odwołano. Mimo że chwilami było ciężko, starałam się skupić na rzeczach, które mogę kontrolować w tym czasie i na byciu wdzięcznym, co sprawiło, że nie czułam się w wiecznej poczekalni. Jestem także wdzięczna za to, że mogłam spędzić więcej czasu ze swoim charakternym kotem.
Najlepszy album 2020:
Wybieram dwa, choć i tak ciężko ograniczyć się do tego!
Kompilacja „Nisf Madeena” stworzona przez Heba Kadry’ego i Ma3azefa. Jestem zaszczycona, że znalazłam się w tak doborowym gronie artystów.
Wszystko zaczęło się od zbiórki funduszy na rzecz artystów i muzyków po sierpniowej eksplozji w Bejrucie.
„Agalma” Drew McDowalla. Piękna płyta, uosabia jego wspólnotowego i hojnego ducha.
Co państwo na to?