Póki co, wszyscy jesteśmy zdrowi – artyści podsumowują 2020 odcinek I
Znacie już nasze redakcyjne zestawienie najważniejszych płyt roku 2020, ale na tym nie kończymy podsumowań. Postanowiliśmy zwrócić się z prośbą o nie do tych, którzy są po drugiej stronie i którzy sami podlegają ocenie: do Artystów.
Zapytaliśmy czego słuchali i tu wybory okazały się być momentami zaskakujące, ale też inspirujące. Zapytaliśmy także – na przekór – o pozytywy minionego roku. Niektórzy postanowili uchylić większego rąbka tajemnicy.
Izzy and the Black Trees
Co pozytywnego przyniósł mijający rok?
W tym roku, w kwietniu, razem z Anteną Krzyku wydaliśmy naszą debiutancką płytę „Trust No One”. Na pewno jesteśmy zadowoleni, że płyta się ukazała w tym roku mimo niekorzystnych warunków wydawniczych. Musieliśmy też się przebijać przez cały ten szum covidowy, który w kwietniu i w maju był największy, wtedy uwaga większości ludzi raczej nie była skierowana na nowe płyty, na nową muzykę. Mimo to album był dobrze przyjęty przez dziennikarzy oraz publiczność, która pewnie usłyszała nas po raz pierwszy. Latem zagraliśmy garstkę koncertów, cieszymy się, że w ogóle udało się je zagrać. Fląder Festiwal, Ostrowiec Świętokrzyski, Inne Brzmienia w Lublinie, koncert w klubie Pogłos oraz wspólny koncert z Moriah Woods – to były chwile, które w tym roku bardzo dodały nam energii, mimo że nieliczne to na pewno były nam potrzebne. Latem również, udało się nam nagrać live sesję z The Garage Show Poland, cykl ma bardzo duży potencjał aby zaistnieć jako takie nasze KEXP. Nagraliśmy tam cztery kawałki z „Trust No One”, które są dostępne na ich kanale YouTube. Jesienią, w październiku, zagraliśmy koncert na Spring Break Showcase online i w Radio Łódź, to niestety były nasze ostatnie koncerty i musieliśmy się z tym jakoś pogodzić. Mimo że był to bardzo trudny rok to mam wrażenie, że wycisnęliśmy z niego jak najwięcej; tyle ile się dało. Szykujemy też nowy singiel na styczeń 2021, będzie to niespodzianka, która myślę da wszystkim dużo dobrej energii na kolejny rok, który też nie będzie łatwy, ale może trochę łatwiejszy niż ten felerny 2020!
Ulubiona płyta roku 2020?
Iza Rekowska:
1. Protomartyr „Ultimate Success Today”. Moje pierwsze prawdziwe spotkanie z tym zespołem. Mocne kompozycje wbijają się gdzieś głęboko, sekcja, gitary, liryczny niepokój, który sobie bardzo cenię, wszystko tu się zgadza. No i ten zachrypnięty głos.
2. Fontaines DC „A Hero’s Death”
3. Porridge Radio „Every Bad”
4. Public Practice „Gentle Grip”
5. IDLES „Ultra Mono”
6. Sweeping Promises „Hunger for a Way Out”
7. Metz „Atlas Vending”
8. Death Valley Girls „Under the Spell of Joy”
9. Working Men’s Club „Working Men’s Club”
10. King Gizzard „Lizard Wizard „K.G”
Mariusz Dojs:
Billy Nomates „Billy Nomates”. Debiutancki album artystki z UK, super teksty, fajne podejście do kompozycji opartych głównie na bicie i wbijających się w głowę refrenach.
Mateusz Pawlukiewicz:
Tame Impala „The Slow Rush”. Parker to jednak Parker. Nie jest to już poziom „Lonerism”, ale i tak wciąga. Kapitalny album.
Łukasz Mazurowski:
Donny Benet „Mr. Experience”
Tower of Power „Step Up”. Cudownie oldschoolowy, całkowicie nieprzystający do 2020 roku album całkowicie nieracjonalnego zespołu
https://youtu.be/9Jm3UOef7o0
EABS
Co pozytywnego przyniósł mijający rok?
W tym roku wydarzyło się paradoksalnie dużo. Naszym największym osiągnięciem było to, że nie daliśmy się przebranżowić! Ten ciężki czas to największa szkoła przetrwania w byciu artystą. Nagraliśmy dwie płyty Błota i jedną EABS. Każda świetnie przyjęta. Dodatkowo zagraliśmy kilka plenerowych koncertów w okresie letnim. Także nie jest najgorzej, ale tęsknimy za prawdziwą publicznością. Prawdziwa scena to nasz żywioł!
Ulubiona płyta roku 2020?
Jyoti „Mama, You Can Bet!”
The Notwist
Co pozytywnego przyniósł mijający rok?
Markus Acher: Odkryłem ponownie dlaczego robię muzykę i dlaczego sprawia mi to tyle radości. Bardzo ważne jest dla mnie to, że można wyrazić coś, czego nie można wyrazić w żaden inny sposób. Kiedy wkrada się rutyna albo gdy zajmujesz się muzyką profesjonalnie, istnieje ryzyko, że można to utracić. Zagraliśmy kilka koncertów, najpierw szukaliśmy miejsc, gdzie moglibyśmy to zrobić i granie okazało się możliwe. Zagraliśmy na dachach i w ogródkach z naszym akustycznym setem. Teraz doświadczamy tego, że muzyka jest bardzo ważnym językiem – albo czymś innym, ale wciąż bardzo ważnym dla ludzi. Nie tylko dla nas, dla tych, którzy muzykę tworzą. To nie ma nic wspólnego z łatami jakie przypina się zespołom, i co przeważnie chcemy usłyszeć, ale z doświadczeniem grania muzyki na żywo i bycia bardzo blisko ludzi.
Ulubiona płyta roku 2020?
Markus: „Iowa Dream”, kompilacja Arthura Russella. Ukazała się pod koniec 2019 roku, ale słuchałem jej cały czas. Nie jest nowa, piosenki są bardzo stare, nie ukazały się nigdy wcześniej, ale ich brzmienie jest poza czasem. Nie sposób powiedzieć, kiedy zostały nagrane. Piosenki i słowa są niesamowite. Ta płyta stała się dla mnie najważniejsza w minionym roku.
Cico Beck: Ciężko powiedzieć, że to była najlepsza płyta, ale na pewno najważniejsza była dla mnie EPka Cate Le Bon i Group Listening „Here it Comes Again”.
Swiernalis
Co pozytywnego przyniósł mijający rok?
Doceniłem spokój i bliskich, przewartościowałem sobie życie i utwierdziłem się w przekonaniu, że w całym tym bałaganie wciąż najważniejsza jest dla mnie muzyka. Dzięki całemu temu zamieszaniu stałem się spokojniejszy, mimo że niechęć do ludzi i świata wciąż we mnie wzrasta, to nauczyłem się czerpać radość z rzeczy prostych i codziennych, bo życie jest jedno.
Ulubiona płyta roku 2020?
Kurcze, chciałem napisać że „Magdalene” od FKA TWIGS, ale zorientowałem się, że ten album wyszedł w zeszłym roku – i tak właśnie to wygląda, że trochę zbyt mocno odczułem dylatację czasu przez całe to zamieszanie z pandemią. Ale na pewno czołówkę zaliczyła u mnie Jessie Ware i jej turbo przyjemny album „What’s your pleasure”.
The Freuders
Co pozytywnego przyniósł mijający rok?
Najjaśniejszym punktem było zdecydowanie wydanie w kwietniu, mimo trudnej sytuacji rynkowej, naszego najnowszego krążka „Warrior”. Mimo widma odwoływanych koncertów nie chcieliśmy czekać z podzieleniem się muzycznym dzieckiem ze światem. Przykra może być tylko samospełniająca się przepowiednia ukryta w przesłaniu płyty, a materializująca się w trwających protestach kobiet w Polsce.
(fot. Piotr Chmolowski)
Ulubiona płyta roku 2020?
Tymon Adamczyk: The Weeknd – „After Hours”
Album, który wiosną był moją regularną odskocznią od nieprzewidywalnej i trochę apokaliptycznej rzeczywistości – produkcyjnie oraz wykonawczo majstersztyk w niezrozumiały sposób pominięty podczas tegorocznych nominacji do nagród Grammy. Mocny kandydat do grona najważniejszych płyt dekady.
Olek Adamski: Pink Freud – „piano forte brutto netto”
Przyglądając się także rodzimej scenie muzycznej jedna z ciekawszych płyt pojawiła się już pod koniec roku, bo mowa tu o najnowszej płycie Pink Freud, która ukazała się raptem 27 listopada. Można by było zasugerować, że przez nawiązanie do Freuda w nazwie jestem w swojej opinii mocno stronniczy, gdyby nie fakt, że jest to naprawdę bardzo dobra płyta. Odpowiednio dynamiczna, dużo melodii, bez zbędnych smętów, z odpowiednią dozą eksperymentalnych wycieczek; z dużą liczbą przesterów, dużo dołu i góry w instrumentach dętych – czyli idealne połączenie punk rocka z jazzem. Dobrze jest czuć ten „ich własny vibe”, po poprzednich wydawniczych wycieczkach w stronę Autechre czy korzeni polskiej punkowości. Ponadto płyta ponoć została wyprodukowana całkowicie samodzielnie przez zespół, a taka inicjatywa DIY jest bardzo bliska naszym muzycznym sercom – tym chętniej polecam czytelnikom uwadze tę skondensowaną bombę pozytywnej energii od Wojtka Mazolewskiego i spółki.
Leski
Co pozytywnego przyniósł mijający rok?
Rok 2020 zapowiadał się obiecująco. Sporo kropek w kalendarzu. Koncerty w nowej formule tzw. solo actu, gościnny udział na płycie Renaty Przemyk oraz liczne projekty. Weryfikacja planów nastąpiła jednak bardzo szybko. Covid-19 sparaliżował świat, a nas zamknął w domach. Koncerty odpadły, a możliwości zarobkowe drastycznie się pogorszyły, żeby nie powiedzieć, że zniknęły z horyzontu. Co zatem pozytywnego się wydarzyło? Wiele prozaicznych spraw, takich jak czas na rodzinne spacery czy odkrywanie z dziećmi otaczającej naszą okolicę (Puszcza Bolimowska) natury czego efektem był singiel „Nie chcę zmieniać nic” oraz teledysk do niego zapowiadający trzeci album. Jednak najbardziej zaskakującym pozytywem, który przyniósł mi lockdown była motywacja, żeby samodzielnie, w domowym zaciszu zająć się produkcją nowego materiału. Pomysł o zrobieniu płyty w „pokojowych” warunkach chodził mi po głowie od dłuższego czasu, ale dopiero przymus narzucony przez pandemie otworzył mi w głowie nowe horyzonty i zmotywował do działania. Nie mam pojęcia co z tego wyniknie, ale z pewnością jest to przygoda mająca w sobie dużą zawartość cukru w cukrze (śmiech). Do pięknych momentów 2020 roku zaliczyłbym również eksperymenty muzyczne z Anią Król i ekipą z Big Book Cafe, z którą współpracuje od wielu lat. Tym razem w trybie online udało nam się zrobić trzy performensy z udziałem wspaniałych aktorek, takich jak: Marta Malikowska, Agata Buzek czy Maja Ostaszewska. Każdemu z widowisk towarzyszyła muzyka tworzona przeze mnie na żywo z wykorzystaniem takich artefaktów jak patyki, liście i kamienie, plastikowe odpady czy wreszcie jedzenie, np. owoce czy kawa. Wystąpiłem również gościnnie w czterech, z kilkunastu planowanych, koncertach Renaty Przemyk, z którą wspólne wyśpiewywanie dźwięków jest zjawiskiem absolutnie magicznym. Poza tym odpukać, póki co wszyscy jesteśmy zdrowi.
Album, którego w 2020 słuchałem najczęściej:
Angelo De Augustine „Tomb”.
Introwertyczne gitary i bliski, ciepły wokal. Dla mnie majstersztyk jeśli chodzi o realizację akustycznej muzyki.
Koncert, który najbardziej mnie poruszył:
Nils Frahm „Tripping With Nils Frahm”.
„Tripping With Nils Frahm” to zapis koncertów w legendarnym Funkhaus w Berlinie udostępniony przez platformę MUBI. Dzięki takim spektaklom dźwiękowym moje fascynacje muzyką elektroniczną powoli wypierają fascynacje muzyką akustyczną (śmiech).
Najlepszy album 2020:
Son Lux „Tomorrows I”
Prawie 3 lata temu zupełnie przypadkowo trafiłem na koncert zespołu Son Lux w warszawskiej Progresji. Nie miałem pojęcia na co idę. Dziś nie mam pojęcia jak mogłem nie mieć pojęcia. Kolejny kamień milowy w moim postrzeganiu muzyki.
Najlepsza piosenka 2020:
Taylor Swift – „Exile” ft. Bon Iver „Folklore”
Emocjonalny, bardzo dobrze napisany i wyprodukowany, popowy numer, który, jak dla mnie, deklasuje „Shallow”.
Najlepszy film, który oglądałem w 2020 roku:
Two/One (2019), reż. Juan Cabral
Wolę filmy z klimatem. Ten wyjątkowo kojarzy mi się z „Lost in Translation”. Oczywiście brakuje pozaligowego Billa Murray’a, ale i tak jest fajnie.
Najczęściej przygotowywana potrawa:
Spaghetti Aglio e Olio
Wczasy
Co pozytywnego przyniósł mijający rok?
Jakub Żwirełło: Ten rok to bardzo dużo różnych emocji: od totalnej rezygnacji do ekstazy. Dużo imprezowaliśmy, przeżyliśmy wiele wspaniałych chwil i poznaliśmy nowych ludzi. Pomimo ogólnej stypy udało się zagrać kilka koncertów i trochę zacieśnić relacje z ludźmi, którzy byli gdzieś wokół. Ponadto przyniósł też puszczanie muzyki z głośnika bluetooth i robienie sobie swojego klimatu w różnych miejscach Polski. Czyli bliscy, dobry humor i muzyka.
Najlepszy album 2020:
Świat:
Fontaines D.C. „A Hero’s Death”
Dobra brytyjska gitaróweczka, która wyszła w takim momencie życia, że totalnie do mnie trafiła od początku do końca. Fajne kompozycje, melodie, emocje, dobre brzmienie i energia. Słychać rozwój zespołu w stosunku do pierwszej płyty. W sumie muszę odpalić znowu.
Tame Impala „The Slow Rush”
Dużo ludzi pisało, że album pod algorytmy zrobiony, ale ja tak go nie odbieram. Fajna płytka z kozackim intrem „One More Year” i balearycznym „Breathe Deeper”. Słuchana wiele razy z głośnika bluetooth w krzakach nad jeziorem. Kto był chociaż raz na Ibizie, to polubi.
Polska:
W/88 – „W/88”
Moim zdaniem totalnie najlepszy album hip hopowy w tym roku; jedyny, który w całości do mnie trafił. Beat w „Tego się trzymam” to moim zdaniem najlepszy polski beat w tym roku. Lubię sobie w aucie odpalić i pośmigać po mieście do tego.
DYNASONIC „#2”
To mój ulubiony zespół w Polsce w tym momencie, więc w sumie cieszę się na każde kolejne nagranie, polecam też sprawdzić ich live, bo gniotą. Bardzo dobrze wspominam koncert w Pawilonie, gdzie za konsolą jako realizator stał Eurodanek i zrobił niezłą wixę.
Co państwo na to?