Podsumowanie 2017 – odcinek II
Świetna płyta – słaby występ: Forest Swords
Forest Swords pokazał, że powyższa reguła – jak wiele innych – jest po to, by ją złamać. Jego trzeci LP „Compassion” to wydawnictwo precyzyjnie ważące industrialno-organiczny styl, jaki wypracował na poprzednich płytach z nieco bardziej przystępną syntezatorową melodyjnością (recenzja). W tym sensie to krążek o wiele dojrzalszy niż poprzednie a jednocześnie zawierający o wiele bardziej komunikowalną muzykę. Niestety nie można tego powiedzieć o występie Brytyjczyka w ramach przygotowania do World Wide Warsaw. Oczywiste aranżacje, słabe i matowe nagłośnienie, a przede wszystkim kompletny brak jakiejkolwiek scenicznej pomysłowości, sprawiły, że pstrykający guziczkami pan, któremu od czasu do czasu leniwie wtórował kolega z gitarą, naprawdę nie robił wrażenia na znudzonej i oniemiałej publiczności. Wstyd. (Bartłomiej Błesznowski)
Album, który nie boi się żadnej maszyny do wykrywania kłamstw: Protomartyr – „Relatives to Descend”
Niespokojna muzyka na niespokojne czasy. Post punk w najlepszym wydaniu. I nawet jeśli można uznać „Relatives to Descent” za album polityczny, Joe Casey nie jest zainteresowany dyktowaniem problemów ze sceny. Nie proponuje też najlepszych rozwiązań, a bardziej wskazuje na emocjonalną topografię życia i przerażającą rzeczywistość. Jest przy tym bardzo wiarygodny, jak na lidera nowego najlepszego zespołu rockowego w Stanach. Nie przesadzam! Ciekawe, co pokazuje wykrywacz kłamstw, gdy padają odpowiedzi na pytania o nadzieję? (Mariusz Godzisz)
Najlepszy debiutancki singiel ośmiorga ludzi w pelerynach i wieloryba: Superorganism – „Something For Your M.I.N.D”
Nie słyszałem w tym roku lepszej piosenki wpuszczonej znienacka do sieci przez anonimowych debiutantów. I chyba nie tylko ja, bo niedługo po styczniowej premierze „Something For Your M.I.N.D.” zniknęło ze wszystkich oficjalnych kanałów, by we wrześniu wrócić jako singiel wydany przez Domino. Superorganism mają karierę na wyciągnięcie rąk (i płetw), a ja sporą nadzieję, że pojawią się tutaj w przyszłorocznym podsumowaniu najlepszych płyt. (Bartek Gradkowski)
Koncert, który sprawił, że zapłakała osoba z chronicznym zespołem suchego oka: Sleep Party People w Niebie
Nie wiem dlaczego, bo choć zazwyczaj reaguję na muzykę emocjonalnie, łzy cisnęły mi się do oczu jedna za drugą. Tak, płakałam z piękna, kiedy Brian Batz i jego królicze stadko odegrali „I’m Not Human at All”, a przy „Notes to You” wpadłam w histerię. Poruszające doświadczenie. (Martyna Płecha)
Najsubtelniej wyzwolone piosenki: Laura Marling – „Semper Femina”
Laura Marling jest prawdziwą mistrzynią wśród współczesnych twórców tekstów. Jej najnowszy album „Semper Femina” (recenzja) dotyczy kobiet, jest do nich skierowany, ale także napisany jest i zaśpiewany przez kobietę, tę z krwi i kości, na wskroś kobiecą i na wskroś prawdziwą. Nie wiem, ile razy Laura podczas swojej artystycznej kariery usłyszała od otaczających ją ludzi, że jej wrażliwość i emocjonalność nie przystają do współczesnego świata, że powinna się zmienić, być spokojniejsza, albo bardziej przyziemna. Podejrzewam, że zna ona te teksty na pamięć. „Semper Femina” to jej sposób na pokazanie wszystkim krytykom środkowego palca. W swoim unikalnym stylu robi to teatralnym gestem, wśród lekkiego zefirka poetyckich uniesień, pokazuje go z taką lekkością i nonszalancją, że nie zauważamy nawet iż jest to środkowy palec u stopy, która właśnie rozgniata cały ten nasz cudowny patriarchat. (Mon Sadowska)
Najlepsza składanka z muzyką świata: Sensing Electromagnetics
Słowacki label LOM inwestuje w artystów poruszających się na pograniczu muzyki i sound-artu. W katalogu istotną rolę odgrywa muzyka konkretna, nagrania terenowe, czy, jak podaje sama wytwórnia, „muzyka dziwaczna”. Składanka „Sensing Electromagnetics” to ni mniej, ni więcej a nagrania fal elektromagnetycznych, które pulsują nieustannie gdzieś wokół nas, choć nasze ucho nie jest wystarczająco doskonałym ich receptorem. Za pomocą przeróżnych instrumentów (m.in. specjalnych mikrofonów, anten, pickupów gitarowych) artyści dźwiękowi ponagrywali pieśni przewodów elektrycznych, nerwowe gadanie telefonów, szczebiotanie routerów wifi, wibracje odtwarzaczy CD, czy ponure pomruki linii tramwajowych. W wyniku powstało przepiękne archiwum prawdziwej muzyki współczesnego świata, na antypodach tego, co zwykło się nazywać world music, wolnej od kolonialnych konotacji. W kilku momentach mogą pojawić się niezamierzone echa dronów, minimal techno, czy nawet IDM, ale częściej to po prostu dźwięki krzątającego się po domu trochę znudzonego, trochę smutnego R2-D2… (Łukasz Suchy)
Jednorazowa dawka energii o największym natężeniu: Idles na OFF Festivalu
Idles właściwie nie wymyślili niczego nowego. Wszystko, czego potrzebowali, było na wyciągnięcie ręki od dobrych 30 lat – cała sztuka to dobór proporcji i odpowiednie dawkowanie. Krótkie pełne energii utwory, post punkowa rytmika, tatuaże, znakomite refreny, kilometry autentycznego wkurwienia oraz wąsy. Powyższa mikstura rozsadziła namiot Trójki na tegorocznym OFF Festivalu. Było duszno i pięknie. (Marcin Gręda)
Muzyka, dzięki której moje ucho przestało być nieskomplikowanym odbiorcą: Giorgio Fazer – „Gorzki to chleb jest polskość”
Warszawscy muzycy Mateusz Franczak (Daktari, HOW HOW) i Miron Grzegorkiewicz (M8N, JAAA!, Daktari, HOW HOW), jako Giorgio Fazer, wydali ambientową płytę, której chce mi się słuchać nie tylko w całości, lecz także rozbierać ją na kolejne ścieżki – gitarowe, elektroniczne, ale nie tylko. To, jak się na siebie nakładają, sprawia, że utwory z „Gorzki to chleb jest polskość” są historiami – wielowątkowymi, pokrętnie linearnymi. Ahistoriowy jest natomiast na tej płycie wokal – ledwo słyszalny, mocno wsobny. To naprawdę świetny krążek, czerpiący z wrażliwości obu muzyków, ale jeszcze mocniej je komplikujący, co wprowadza wrażenie, że panowie ewoluują w jakąś szaloną atonalną stronę. Zupełnie mi obcą, a jednak jakoś intrygującą. (Martyna Płecha)
Piosenka, która TERAZ stawia na WSZYSTKO: Arcade Fire – „Put Your Money On Me”
Kiedy media odnotowują najniższy wskaźnik zaufania społecznego, kampania promocyjna wykorzystująca fake newsy jest ryzykowna dla najbardziej wykwalifikowanych… muzyków w branży. Arcade Fire już to wie! W całym tym zamieszaniu ciężko usłyszeć Wina Butlera, który szczerze wyznaje, że „Put Your Money On Me” jest jego ulubioną piosenką, jaką nagrał wraz z zespołem. To moja ulubiona w tym roku, z wcale nie tak złego „Everything Now”. (Mariusz Godzisz)
Album tak nieprawdziwy, że w Australii straszą nim węże: Liars – „TFCF”
Angus Andrew pozostał sam za sterami swojej siedemnastoletniej maszyny do kłamstw i, by stać się bardziej wiarygodnym, udał się ze swoją odnalezioną gitarą akustyczną do rodzimej Australii, gdzie na pustyni nasłuchiwał okrzyków natury i obrastał w siłę. Albo po raz pierwszy próbował zrozumieć kim jest, co robi i dlaczego. Prawda jest taka, że znowu nic nie jest tutaj proste. Jest? (Mariusz Godzisz)
Autorzy: Bartłomiej Błesznowski, Mariusz Godzisz, Bartek Gradkowski, Marcin Gręda, Martyna Płecha, Mon Sadowska, Łukasz Suchy
Co państwo na to?