Od kafelków po kadzidełka. Najdziwniejszy merchandise na jaki trafiliśmy
Jeśli szukacie oryginalnych prezentów to trafiliście w najlepsze miejsce. Oczywiście, o ile wasi bliscy kochają muzykę, a sami macie wystarczająco zasobne portfele. Niektórym muzykom nie wystarczają bowiem standardowe koszulki, jeśli chodzi o promocję. Ba, dla nich torba czy szalik to nadal za mało oryginalne przedmioty. W swoim merchandise umieszczają więc rzeczy, które czasem doprowadzają do znacznego uniesienia brwi (w zachwycie bądź zdziwieniu) a innym razem do plaśnięcia się dłonią w czoło (kiedy wyczuwamy w nich chęć monetyzacji absolutnie wszystkiego, co się da). Na pewno jednak to, co zaprezentujemy Wam w poniższym tekście to rzeczy nietuzinkowe. Przed wami najdziwniejszy merchandise, na który trafiliśmy.
Nie, to nie jest tekst sponsorowany.
ZESTAW KLOCKÓW I BALSAM DO UST – The White Stripes
Pamiętacie na pewno teledysk The White Stripes do „Fell In Love With A Girl”? Jack i Meg zbudowani z klocków Lego, dużo czerwonego koloru, animacja poklatkowa… Tak, właśnie ten. Otóż za 60 dolarów możecie go odtworzyć. Pudełko zawiera nie tylko postacie z instrumentami do samodzielnego złożenia, ale również instrukcję, co by się nie pomylić.
The White Stripes postanowili również zadbać o pielęgnację. Jeśli do klocków dołożycie osiem dolarów, możecie mieć w zestawie również balsam do ust, który wygląda jak charakterystyczna, biało-czerwona miętówka. Tak jak śpiewa grupa z Detroit „If you think a kiss is all in the lips c’mon, you got it all wrong”. Może to jej urok. Może to balsam od Jacka. (Martyna Nowosielska-Krassowska)
DEMONICZNA PODUSIA I SKŁADANY NÓŻ – King Dude
O ile mięciutka poduszeczka może nie byłaby niczym dziwnym w merchandise, to już mięciutka poduszeczka z przekazem o Lucyferze to już inna para kaloszy. A taką właśnie podusię możecie kupić prosto od Kinga Dude’a.
„Lucifer’s The Light Of The World” to zresztą utwór, który stanowi inspirację dla wielu gadżetów, które wyprodukował artysta. Mamy więc standardowe koszulki, torby, kubeczki, czapeczki, ale również… składany nóż. Co prawda nie ma go już w oficjalnym sklepie artysty, ale jeszcze parę lat temu można było się w niego zaopatrzyć. I to akurat taki przykład merchu, którego zabierana na koncerty raczej nie polecamy (o ile nie chcecie z nich zostać wyrzuceni przez ochronę). Niech lepiej posłuży do otwierania listów albo przycinania kwiatków. (Martyna Nowosielska-Krassowska)
SOWIECKI DYWANIK I PODUSZKA W KSZTAŁCIE JOINTA – Tommy Cash
Pozostając w temacie rzeczy mięciutkich i urządzania domu, jeśli chcecie poczuć postsowiecki klimat, koniecznie odwiedźcie sklep Tommy’ego Casha. Znajdziecie tam dywaniki, których wzory przypomną wam najlepsze niedzielne obiadki u babci.
A jak już zapragniecie wstać od stołu i wyluzować po wciągnięciu rosołku i schabowego z ziemniakami, Tommy ma dla was coś specjalnego – gigantycznego, pluszowego jointa. Jedyna taka legalna rozrywka.
Niestety w tej chwili jest wyprzedany, ale może pocieszy was pluszowa buła, również dostępna u Casha. Niestety nienajlepsza na gastrofazę.
P.S. Pluszaki w swojej ofercie ma też Nick Cave – znajduje się na nich jego nagi autoportret. Nie polecamy dla dzieci, które mogłyby chcieć zabrać je do przedszkola. (Martyna Nowosielska-Krassowska)
WSZYSTKO OD KAFELKÓW, PRZEZ TAPETY NA ŚCIANĘ PO SŁODKIE TALERZYKI Z KRÓLICZKAMI – Nick Cave
Nick Cave stał się niedawno niepisanym królem merchandise’u (niektórzy jednak wolą go nazywać „sell-out” – zresztą tę obelgę z powodzeniem stosuje w kampanii promocyjnej swojego sklepu). Ciągoty w kierunku nietypowych gadżetów mogliśmy zauważyć u Nicka już jakiś czas temu – zaczęło się niewinnie, od bodziaczków dla bobasów z napisem „Bad Seed” (sama taki zakupiłam przed porodem), naszyjników z czerwoną dłonią, parasolek… W tym roku jednak Nick postanowił totalnie wykorzystać swój potencjał do sprzedania absolutnie wszystkiego sygnowanego swoim nazwiskiem. Tak właśnie powstało „Cave Things”. Z grubsza, jeśli potrzebujecie czegokolwiek, to na pewno to tam znajdziecie, sygnowane nazwiskiem Cave i za niemałe pieniądze.
Książka z cytatami na każdy dzień do zapisywania urodzin ziomeczków? Jest.
Ceramiczna miseczka dla dzieci w króliczki, ponoć wzorowana na tej, której używał sam Nick jako bobas, gdzieś w gorącej Australii? Jest.
Dzbanek na mleko? Jest.
Naklejki z Nickiem i jego żoną Susie ubraną w uznaną przez „Vogue” za sukienkę dekady sukienkę własnego projektu? Są.
Tapeta w gołe baby? Jest (Jak powiedział kilka dni temu w jakimś wywiadzie sam Cave, ponoć nie sprzedał ani jednego egzemplarza tego produktu – stawiamy, że połączenie czegoś tak nieoczywistego, jak średnio udane szkice nagich kobiet na czymś tak eksponowanym, jak ścienna tapeta z ceną bagatela 200 funtów za rolkę, może być przyczyną).
Jeśli zamiast tapety potrzebujecie kafelków – też je znajdziecie.
Jest tu też cała masa rzeczy zdaje się kompletnie zbędnych – podpisanych odręcznie polaroidów, czy przedruków notatek z dziennika muzyka. Jeden podpisany polaroid, na którym widać mniej więcej tyle, co na polaroidzie trzaśniętym przez ciocię na Wigilii (tak, mamy tu nawet polaroid z choinką) to raptem 100 funtów. (Martyna Nowosielska-Krassowska)
PUZZLE I HERBATA, czyli zestaw na lockdown – Jarvis Cocker
Jarvis Cocker to ten muzyk, który dość dokładnie przewidział, co wydarzy się w 2020 roku – że wszystkich nas zamkną w domach. Śpiewał o tym w utworze „House Music All Night Long” na płycie, która pojawiła się na rynku na początku światowej pandemii. Jego postać łączy mi się zresztą z lockdownem nierozerwalnie – nie dość, że pełnił rolę proroka, to jeszcze starał się na wszystkie sposoby uprzyjemnić ludziom chwile w samotności np. organizując disco online streamowane na żywo z jego salonu gdzieś w północnej Anglii.
Nie powinno więc dziwić, że wydany przez niego w tym roku merch również pasuje do lockdownu. Na rynek trafiła bowiem sygnowana przez niego herbata (o smaku miętowym, nawiązując do jednej z linijek z ostatniego albumu – „Welcome to The Peppermint Jungle, so glad that you could come for tea”) oraz… puzzle. Na obrazku do złożenia widnieje zdjęcie jaskini, które zostało użyte jako jedna z grafik na najnowszym albumie. Obraz jest więc mało kolorowy, a wiele elementów jest do siebie łudząco podobnych. Jeśli mielibyśmy kiedykolwiek znaleźć w sobie wystarczająco cierpliwości, żeby ułożyć coś takiego, to tylko w przymusowej izolacji. Przy łyku dobrej herbaty. (Martyna Nowosielska-Krassowska)
CHUSTECZKI, ŚWIECZKA, ZEGAREK, KORKOCIĄG I KUBECZEK, CZYLI ZESTAW JESIENIARY – Sharon Van Etten
Tematycznego zestawu możemy się również dopatrzyć u Sharon Van Etten. Jak wiemy każda jesieniara uwielbia wieczorkiem zapalić świeczuszki, nalać sobie herbatki (najlepiej z prądem), zawinąć się w koc i poczytać (najlepiej coś wzruszającego). O Sharon znajdziecie każdy potrzebny wam gadżet – świeczkę, kubeczek do herbatki, korkociąg do otwierania wina (żeby wcześniej poleżeć z nim w wannie bądź dolać do rzeczonej herbatki), chusteczki (kiedy już wzruszycie się lekturą) oraz zegarek, który przypomni wam, że jutro jednak trzeba wstać do pracy, więc pora zakręcić wino, zgasić świeczkę (to ważne!) i pójść spać, słuchając deszczu stukającego w okno. (Martyna Nowosielska-Krassowska)
ZAPAŁKI – Artur Rojek
„Oświeci cię myśl jak pochodnia…” – śpiewa w „Sportowym życiu” Artur Rojek. Pomóc mogą w tym zapałki w czarno-pomarańczowym pudełku dostępne w internetowym sklepie artysty. Przydadzą się także, gdy trzeba będzie „skoczyć po szlugi tak raz na zawsze”. Nauczą spokoju „gdy zapałkę znów gasi deszcz”, ogrzeją, kiedy wieje. Ewentualnie w chwilach nudy będzie można zbudować z nich wieżę melancholii.Zapałki należą do innej rzeczywistości, są atrybutem „człowieka bez rodowodu”; zwyczajnego, żyjącego w analogowym świecie. Są symbolem wszystkiego, co niemodne i nietrwałe jak nasze oczekiwania, plany i fasadowe poczucie własnej wartości oparte na ilości lajków.
Nie bez znaczenia w przypadku zapałek z kundlem (a może kundla z zapałkami?) jest fakt, że zostały one wyprodukowane w Polsce – szczególnie w kontekście niedawnej informacji o zakończeniu działalności ostatniej polskiej fabryki w Czechowicach-Dziedzicach. (Ewa Bujak)
BOMBKI – Duran Duran
Na Święta jak znalazł. Pod choinką prezenty, a na choince bombki sygnowane nazwą jednego z najgorętszych zespołów lat 80., aktywnego do dziś. Do wyboru mamy kilka wzorów: są takie z muzykami ubranymi w garnitury i dzierżącymi w rękach gitary; są takie przypominające bardziej kolorowe pisanki. Są bombki z twarzami muzyków zapakowane w eleganckie pudełko wyścielone czerwonym materiałem i sygnowane podwójną literką „D”. Przy okazji wydania płyty „Paper Gods” w 2015 roku, wyprodukowano też bombki w kształtach widocznych na okładce płyty: różowego telefonu, uśmiechniętych ust czy loda.
They definitely know it’s Christmas!
Bombki nie są już dostępne w oficjalnym merchu zespołu, ale można je znaleźć w serwisach aukcyjnych. Jeśli jednak macie niedosyt świątecznych ozdób, to możecie je znaleźć u wielu artystów – chociażby u Poppy czy Nicka Cave’a. (Ewa Bujak)
FARTUCHY KUCHENNE – Arab Strap, Einstürzende Neubauten
Do świątecznego gotowania przyda się z kolei kuchenny fartuch. A takich mamy do wyboru kilka. Jeśli zdecydujecie się na niemiecką kuchnię – polecamy elegancki, czarny fartuch ze srebrnym bądź złotym emblematem Einstürzende Neubauten. Gotuje w nim sam Blixa Bargeld (który, jak wiemy między innymi z jego konta na Instagramie, gotować uwielbia i posiada nawet własny ogródek warzywny). Do takiego pichcenia możecie uruchomić stosowną playlistę – na Spotify znajdziecie przygotowany przez Blixę miks utworów, których sam słucha, kiedy przygotowuje coś do jedzenia.
Jeżeli jednak macie ochotę na haggis albo tradycyjne British breakfast, a do tego macie trochę sprośne poczucie humoru, bardziej może wam przypaść do gustu fartuszek od Arab Strap. Miejmy nadzieję, że rzeczywiście jest się w nim najlepszym kucharzem świata. (Martyna Nowosielska-Krassowska)
ŚLINIAKI – Laibach
Jeśli macie w domu małe dziecko, które będzie z wami wspólnie jadło to, co przygotujecie w fartuszkach od Einstürzende Neubauten i Arab Strap, to będziecie potrzebować czegoś jeszcze – śliniaczka. To zapewni wam już słoweński zespół Laibach (przy okazji odbywamy podróż po całej Europie). Oba modele, które możecie kupić, są ozdobione laibachowymi motywami, a na stronie zaprezentowano je na szyjach dwóch znanych postaci – whistleblowera Julian Assange’a i filozofa Slavoja Žižka, krajana członków Laibacha (stąd też nazwy produktów – odpowiednio „Assange” oraz „Žižek”). Zamienią każdy wesoły rodzinny posiłek w coś nieco bardziej ponurego. (Martyna Nowosielska-Krassowska)
KADZIDEŁKA – Mono
O atmosferę w domu zadba z kolei japoński zespół Mono. Na stronie zespołu możecie zakupić aromatyczne kadzidełka o zapachu lawendy. Zespół stawia na unikatowość – każde podstawki do kadzidełek są ręcznie robione przez artystę z Yorkshire. Na każdym egzemplarzu znajduje się logo Mono, jak również podpis artysty i, jak podkreślono na stronie, „żadne dwie podstawki nie są takie same”. Wyjątkowość przedmiotu ma podbijać fakt, że wyprodukowano ich zaledwie sto sztuk. Na pewno też zwiększają doznania przy słuchaniu klimatycznego post-rocka (co do którego nie jesteśmy pewni, czy w końcu umarł, czy nie). (Martyna Nowosielska-Krassowska)
CHOINKA ZAPACHOWA – Disclosure
I na koniec coś dla tych wybrańców, którzy posiadają własny samochód. Coś, czego nie może zabraknąć w żadnym aucie, czyli… choinka zapachowa. A właściwie nie choinka, a drzewko od duetu Disclosure. Gadżet zainspirowała audycja prowadzona przez zespół o nazwie „Big Tree Energy”. Przedmiot kosztuje 3 dolary, czyli niewiele ponad 10 złotych. To raptem dwa razy więcej niż klasyczny Wunderbaum. Mamy nadzieję, że za tę cenę nie będzie miał takich duszących właściwości jak amerykańsko-kanadyjski oryginał. Jeśli rzeczywiście odświeża samochód, a nie pachnie jak duszne podstarzałe taksówki, to może nawet byśmy się zdecydowali. (Martyna Nowosielska-Krassowska)
Co państwo na to?