
Nuty w klatkach – animacja w służbie muzyki
28 października 1892 roku, Émile Reynaud zaprezentował swój Teatr Optyczny – pierwsze urządzenie służące do wyświetlania filmów rysunkowych na dużym ekranie. Ten osobliwy wynalazek – okupiony latami udoskonaleń oraz masą zwiniętych w rulon projektów kreślonych od wielkiej linijki – na dobre zmienił bieg historii. Nie tylko oferując strudzonym rodzicom trochę wytchnienia po 19:00, kiedy ich pociechy hipnotyzował osobliwy mebel, zredukowany obecnie do plastra plazmy, ale dając podwaliny do najbardziej elastycznej dziedziny sztuki. Sztuki, która podjeżdża wielkim wózkiem do supermarketu zwanego rzeczywistością, aby wywieźć stamtąd potrzebne półprodukty. Następnie łupy owe miesza w wielkim kotle wyobraźni, żeby zaserwować nam alternatywną rzeczywistość. Wyrwać z kanciastych ram praw fizyki i przeprowadzić do pulsującej krainy, gdzie możliwe jest absolutnie wszystko.
To trochę jak z muzyką, która pod przykrywką zjawisk akustycznych przedziera się do naszego wnętrza i robi bałagan w starannie uporządkowanych emocjach. Nic dziwnego, że te dwa światy przenikają się i uzupełniają jak składniki ulubionych drinków.
Dziś film animowany obchodzi swoje 124 urodziny, a my z chęcią wspominamy nie zawsze bezpieczne związki ożywionego obrazu z muzyką. Eksplodujące nieraz z wielkim hukiem zderzenia wyobraźni muzyka z wyobraźnią animatora.
FISZ ENVEE – „KRYMINALNY BLUEZ”(2005)
Zacznijmy od podstaw. Dwa obrazy, różniące się drobnym szczegółem wyświetlane na przemian z odpowiednią częstotliwością to już animacja. Każdy z nas próbował tego w podstawówce. W podręcznym notesie, czy też – o zgrozo! – zeszycie do matematyki. Szybko jednak okazywało się, że kanciasty facet ruszający ręką lub trójkątna babeczka mrugająca okiem to trochę za mało, żeby wyważyć drzwi do kariery wielkiego animatora. Tym bardziej podziwiamy pełnometrażowe smutne bazgroły o napakowanym chłopaku z Marszałkowskiej. (Łukasz Suchy)
Moment: Subterranean homesick blues o warzywach i wieprzowinie.
Reżyseria: Sebastian Pańczyk (zobacz również Fisz Envee – „Kręcioł”)
GREEN JELLY – „THREE LITTLE PIGS”(1992)
Cudowne lata 90., z dzisiejszej perspektywy trudno w to uwierzyć, ale MTV emitowało wówczas teledyski. W tym także to wiekopomne poklatkowe dzieło, na które zużyto ciężarówkę plasteliny – ktoś się naprawdę napracował. Muzycznie brzmi to dość odrażająco, ale powinniście wiedzieć, że zgodnie z miejską legendą chór trzech świnek („not by chin of my chinny chin chin”) posługuje się głosem pana Maynarda Jamesa Keenana, a perkusję obsługuje jego kolega z zespołu. Mętna warstwa mistyczna i stuelementowy zestaw bębnów, dwie najbardziej charakterystyczne cechy stylu grupy Tool, tym razem zostały w domu. (Marcin Gręda)
Moment: zawadiacko zawinięta wara plastelinowego Rambo.
Reżyseria: Fred Stuhr (zobacz również Tool – „Sober”)
Björk – „I MISS YOU”(1995)
https://www.youtube.com/watch?v=IKSoBJ8WirE
Wg. pierwszej z dwunastu zasad dobrej animacji Walta Disneya aby nadać obrazowi odpowiedniej dynamiki należy pamiętać o rozciąganiu i zgniataniu. John Kricfalusi to arcymistrz animacji, więc zna wszystkie zasady, a większości z nich świadomie nadużywa. Jego brutalny, pokraczny i totalnie psychodeliczny teledysk cudownie faluje w rytm szalonego mambo wysmażonego przez Bjork i Howie’go B. Skąd to się wzięło? Doszukujecie się wpływu wspomagaczy w postaci środków psychoaktywnych? Jeżeli hormony do takich się zaliczają, to być może odpowiedź znajdziecie w słowach piosenki. (Łukasz Suchy)
Moment: Fred Flinstone przemycony do teledysku w szamponie.
Reżyseria: John Kricfalusi (zobacz również The Ren & Stimpy Show)
MOGWAI – „HUNTED BY A FREAK” (2003)
Animacja w „Haunted By a Freak” w oderwaniu od muzyki razi nieociosaną i mocno kanciastą formą, wystarczy jednak odrobinę pogłośnić by całość złapała Was za serce, gardło i układ trawienny. Nie żartuję, za każdym razem mam łzy w oczach. Powoli budowana monumentalna melodia i mamroczący gdzieś w tle vocoder tworzą upiorne tło do niecnych poczynań kwadratowego gościa, który zbyt mocno uwierzył, że zwierzęta nie mają duszy. (Marcin Gręda)
Moment: Żółw jeszcze nigdy nie poruszał się tak szybko.
Reżyseria: ??
PEARL JAM – „DO THE EVOLUTION” (1998)
Pearl Jam, Kevin Altieri – twórca kultowych kreskówek o Batmanie i Toddzie McFarlane’ie – autor spektakularnego komiksu Spawn. Kumulacja ikon jest zdecydowanie za wysoka jak na czterominutowy obraz, ale to co stanowi jego siłę to ścisła kooperacja wyżej wymienionych. Rzadko się zdarza, żeby obraz stał się nieodłączną częścią muzyki, a konia z rzędem temu, kto jest w stanie posłuchać „Do The Evolution” bez mignięcia przed oczami choćby jednego wspomnienia wyciągniętego z makabrycznej plątaniny krzyżujących się ekranie krętych dróg postępu, które często okazują się ślepymi uliczkami. (Łukasz Suchy)
Moment: cybernetyczny gest „pojednania” maszyny z człowiekiem poprzez klawiaturę.
Reżyseria: Todd McFarlane / Kevin Altieri (zobacz również: Batman: The Animated Series)
OREN LAVIE – „HER MORNING ELEGANCE” (2009)
Teledysk Orena Lavie, który czuliśmy się zobligowani aby przywołać w tekście o animacji, jest teledyskiem na wskroś prawdziwym i spójnym. Dlaczego? Pokazanie uroczości poklatkowo, a zatem próba uchwycenia momentów niemożliwych do zatrzymania czy określenia, samo w sobie jest już marzeniem, ognikiem nadziei, a przecież ten teledysk opowiada o śnie, w ten prosty i ten bardziej metaforyczny sposób. Pewna pani zasypia na łóżku, a my podpatrujemy jak domowe sprzęty stają się wyrafinowaną (choć przecież tak prozaiczną!) scenerią jej podróży wyobrażonych. Tekst piosenki jasno wskazuje, że ktoś podgląda jej sny regularnie – może wtedy, kiedy sam snuje własne marzenia? Ta wielopoziomowo wyśniona historia w roku 2009 otrzymała nominację do nagrody Grammy w kategorii „Best Short Form Music Video”. To, że nie wygrała jest prawdopodobnie hologramową wisienką na torcie tej sennej konstrukcji. Co komu po marzeniu, jeśli miałoby się ono tak ordynarnie spełnić? (Mon Sadowska)
Moment: Ławica rybich skarpetek, z których jedna wchodzi w interakcje ze śpiącą dziewczyną.
Reżyseria: Oren Lavie, Yuval & Merav Nathan
The White Stripes – „Fell In Love With A Girl” (2009)
Zawsze byłam pod ogromnym wrażeniem tego klipu (może to wpłynęło na to, że utwór ten stał się częścią muzyki do mojego pierwszego tańca na ślubie). Animacja poklatkowa wydaje mi się szalenie trudną sztuką (i chyba faktycznie tak jest), a animacja poklatkowa z klocków Lego to jeszcze wyższy poziom. W dodatku ruchy zbudowanych z klocków Jacka i Meg wcale nie są toporne, raczej płynne, a abstrakcyjne animacje są tak doskonale stworzone i dopasowane do energicznej muzyki, że na chwilę można zapomnieć, że oglądamy klocki. Właściwie klip jest na tyle przekonujący, że przez moment zastanawialiśmy się, czy w ogóle umieścić go w tym zestawieniu – a może te klocki po prostu są… żywe? (Martyna Nowosielska)
Moment: Klockowa Meg grająca na perkusji i klockowy Jack pływający pod klockową wodą.
Reżyseria: Michel Gondry (zobacz również: The White Stripes – Hardest Button to Button)
Radiohead – „PARANOID ANDROID” (1997)
https://www.youtube.com/watch?v=sPLEbAVjiLA
Z dobrą fabułą i uroczym bohaterem w czapce można zrobić kultowy teledysk, w Paint’cie…(Łukasz Suchy)
Moment: Ping pong z aniołem stróżem.
Reżyseria: Magnus Carlsson (zobacz również: Robyn)
Co państwo na to?