Kto jest lepszym raperem? Sidney Polak, Katarzyna Nosowska czy Taco Hemingway?
Kiedy w 2004 roku Sidney Polak w swoim najbardziej chyba znanym singlu opisywał proceder otwierania wina ze swoją dziewczyną, prawdopodobnie nie spodziewał się, że 14 lat później owa dziewczyna odpowie mu głośno: „ja pas!”. 26 kwietnia 2018 roku Kaśka Nosowska wypuściła klip do piosenki o tym właśnie tytule – piosenka owa dotyczy alkoholu, przypomina coś jakby rap, a Kaśka ma na głowie (tak jak Sidney) szaloną burzę loków… Jedno jest pewne – względem tej piosenki i tego klipu nie można pozostać obojętnym…
Cała kontrowersja związana z piosenką „ja pas!”, w której to Kaśka Nosowska tańczy na zniszczonym blokowisku w dresie, dzierżąc w ręku bejsbola, sprowadza się do podstawowego problemu dotyczącego użytych środków (muzycznych i wizualnych), które są radykalnie odmienne od tego, do czego przyzwyczaiła nas przez lata Nosowska. Zamiast linii wokalnej mamy melodeklamację, zamiast nostalgicznych brzmień – tłusty bit. Piosenka wydaje się być pastiszem, ale nie jesteśmy w stanie jednoznacznie jej jako taki rozpoznać. To wywołuje zagubienie i wzmożone emocje.
W projektach takich jak Mr. D konwencja jest jasna, znamy dobrze Dorotę Masłowską i jej krytyczny stosunek do polskiej rzeczywistości, od lat gramy z nią w grę w klasy średnie na blokowiskach z wielkiej płyty stawianych w latach 70. Z artystami takimi jak Nosowska sprawa nieco się komplikuje. Jej olbrzymi dorobek artystyczny uniemożliwia nam spojrzenie na nią jak na swego rodzaju prankstera. Z poważnymi artystami jednym słowem zawsze jest podejrzenie o to, że im po prostu odwaliło. To podejrzenie zakłóca nam odbiór piosenki.
Warto jednak zastanowić się chwilę nad tym, co obecnie robi Nosowska. Od jakiegoś czasu bowiem nie jest ona już tylko wokalistką, ale też komentatorką współczesnej kultury. Schodząc z piedestału muzycznego autorytetu (na który, mam wrażenie, została wciągnięta nieco mimo własnej woli), stara się odczarować popkulturę, prześmiewając różne jej opresje. Przede wszystkim mam tu na myśli reżimy piękna. Jej zamieszczane na Instagramie filmiki – przerysowane tutoriale makijażowe czy popularne programy fitness (w wersji Nosowskiej: fatness) – uwidaczniają problem w pełnej krasie. Problem, z którym Nosowska zapewne zmaga się tak samo jak prawie każda współcześnie żyjąca kobieta (i całkiem sporo współcześnie żyjących mężczyzn). Wszyscy chcemy być zdrowi i wyglądać dobrze, ale ta chęć zaprowadzić nas może na manowce. Wybór jest mniej więcej taki – albo pójdziemy na całość, tworząc tym samym niejako karykatury samych siebie, albo skończymy z olbrzymim dołem, wynikającym ze świadomości, że nie jesteśmy w stanie być tacy jak dziewczyny i chłopaki z żurnali. Jedyne co w tej sytuacji możemy zrobić, to usiąść, zjeść pączka i doczekać do jutra, kiedy to obudzimy się znów ze świadomością, że jesteśmy gorsi. Z tej sytuacji nie widać wyjścia, chociaż samo uświadomienie sobie położenia, w jakim się znaleźliśmy, może stanowić pociechę. Dokładnie tak jak każdy z nas, Nosowska pozostaje zanurzona w opresjach popkultury – wie dobrze, że chociaż umie je rozpoznać, to nie jest w stanie się z nich wyswobodzić. Czy zatem Kaśka postanowiła je zaakceptować? Pokochać? Czy właśnie dlatego jej nowa piosenka jest taka, jaka jest?
Z radykalnymi zmianami stylu przeprowadzanymi przez dobrze znanych artystów zawsze jest problem. Narzuca się tu oczywiście przykład Agnieszki Chylińskiej, która stała się gwiazdą muzyki tanecznej i zrobiła to całkiem na serio. Rzecz jasna wejście w muzykę klubową wiąże się ze znacznym przyrostem gotówki, co prawdopodobnie także nie pozostaje bez znaczenia, kiedy artyści decydują się na zerwanie z dotychczasowym image’em. Aspekt finansowy na pewno nie pozostaje bez znaczenia również dla krytycznych komentatorów zmian na rodzimym rynku muzycznym. Czy jednak Nosowska zrobiła nową piosenkę dla pieniędzy?
Jedyną dobrze przyjętą radykalną zmianą stylu, jaką jestem w stanie sobie przypomnieć, była przemiana Everlasta, który w 2004 roku wydał płytę z piosenkami country („White Trash Beautiful”). Z groźnego rapera zmienił się w czułego chłopca. Rozpatrując ten fenomen, przyznam, że nie wiem już sama, czy moje pozytywne uczucia związane z tą transformacją wiążą się z tym, że jest to wspaniała opowieść o mężczyźnie, który dojrzał do własnej emocjonalności czy z tym, że po prostu preferuję piosenki country. Może gdyby Everlast dojrzał do śpiewania nie mniej emocjonalnego heavy metalu, moje uczucia nie byłyby już tak ciepłe. Transformacje są zawsze procesem trudnym. Pytanie czy Nosowska faktycznie się zmienia, czy to jednak jest tylko żart, albo projekt obliczony na ściśle wyznaczony czas?
Nie wiem, jak interpretować nową piosenkę Nosowskiej, bo brak punktów odniesienia sprawia, że po każdym odsłuchu odczuwam inne emocje. Słowa jak zwykle są świetne, choć tekst dotyczy alkoholizmu, co jak sądzę nie jest tematem specjalnie bliskim Nosowskiej; może został on zatem zaprojektowany jako prześmiewczy komentarz do polskiej rzeczywistości? Muzyka ociera się o tandetę, ale rezonuje z dresem w panterkę, który w teledysku prezentuje artystka, być może zatem całość ma antycypować polski kicz? Kij baseballowy i melodeklamacja przerywana hip-hopowym „ej” podbijają konwencję, zaraz jednak potem Nosowska wydziera się w swoim stylu śpiewając wers: „wrócę, gdy się skończy bal!” i nic już nie jest jasne. Czy chodzi o bal, balet, słowem libację alkoholową, czy może raczej jest to odniesienie do opresyjnej kultury, za sprawą której nikt nie bawi się świetnie? Jakiemu zjawisku Kaśka mówi, że pasuje, że się poddaje? I czemu do cholery rozwala auto w ostatnich scenach? Czy to ma być dresiarski raj czy odniesienie do teledysku dobrze znanej amerykańskiej diwy?
Nie wiem, kim jest Kaśka w nowej piosence, nie wiem o czym ta piosenka jest i czemu powstała. Czy to jest pastisz popkultury czy nowy polski rap… mam wrażenie, że każdy musi rozsądzić sam… A mieliśmy napisać coś jeszcze o Taco Hemingwayu… Cóż można rzec… Taco, ja pas!
Co państwo na to?