
Kogo boli Trójka
Krzysztof Czabański, przewodniczący Rady Mediów Narodowych, w tygodniku „Sieci”: „Legendarna Trójka to nie Trójka. Ta ekipa była elementem propagandy Jaruzelskiego”.
Marek Niedźwiecki w wywiadzie dla „Dużego Formatu”, dodatku do „Gazety Wyborczej”: „Wydawało mi się, że granie muzyki w radiu jest apolityczne, że to bezpieczna robota. A teraz okazuje się, że podejrzane jest już to, że tylko puszczałeś muzykę w czasach, które są teraz nieakceptowane. A ci wszyscy decydenci to urodzili się po 1989 roku?”
Krzysztof Czabański: Kuba Strzyczkowski „nie miał koncepcji rozwoju Trójki”.
Marek Niedźwiecki: „Byłem zaskoczony, że Kuba zdecydował się zostać dyrektorem. Choć, jakby się zastanowić, był jedynym, który mógł temu podołać. On się właściwie w Trójce urodził”.
Joanna Lichocka, członkini Rady Mediów Narodowych, w wywiadzie dla portalu Wirtualna Polska: „Trójkę trzeba ratować”.
Marek Niedźwiecki: „Mówiłem: róbcie, to jest prawie 60 lat tradycji, nie można tego zaprzepaścić”.
Janusz Kowalski, Minister Aktywów Państwowych, o Marku Niedźwieckim w programie „Tłit WP”: „Nie będzie nas pouczał człowiek, który ma komunistyczną, czerwoną przeszłość (…)”.
***
Jestem z Trójką 24 lata. Zaczęło się właśnie od Marka Niedźwieckiego i jego „Listy Przebojów Programu III”. W piątkowy wieczór, w listopadzie 1996 roku po raz pierwszy włączyłam „Listę”. Do tej pory radio pełniło funkcję tła do codziennej porannej krzątaniny. „Listy” wysłuchałam i byłam strasznie zawiedziona, że nie ma na niej mojego ulubionego wtedy zespołu (którego nazwę wielkodusznie pominę), tak hołubionego wtedy przez niemiecką stację telewizyjną Viva. Byłam przekonana, że cała Polska słucha tego, co ja. Na „Liście” byli za to R.E.M z Patti Smith, Metallica, Alanis Morissette, The Cure i Khadja Nin. Wszystko było inne, nowe, świeże. Za tydzień wróciłam, a Trójka zaczęła mi towarzyszyć także po powrocie ze szkoły. Przez „Listę” zdarzyło mi się nie pójść na randkę.
Dzięki Markowi Niedźwieckiemu polubiłam swoje imię, gdy w wakacje 2000 roku dedykował mi piosenkę w „Muzycznej Poczcie UKF”. Dzięki Trójce mam pokaźny stos płyt wygranych w różnych audycjach. W Trójce miałam okazję słuchać ostatnich audycji Tomasza Beksińskiego. Dzięki Trójce poznałam kanon światowej muzyki. Dzięki Trójce, dzięki Piotrowi Kaczkowskiemu, Markowi Niedźwieckiemu, Pawłowi Kostrzewie, Piotrowi Stelmachowi, Agnieszce Szydłowskiej i Annie Gacek mam ukształtowany gust muzyczny.
Każdy z nas słuchaczy, ma własne archiwum pamięci, a w nim katalogi wspomnień, dziennikarzy, audycji. Nazwijcie mnie sentymentalną, w porządku. Minęły lata, magia „Listy” trochę wyblakła, ale zostały zeszyty z zapisanymi notowaniami i łatwym do odczytania szyfrem przy piosenkach: serduszko, plusik, cztery plusy, dziesięć plusów, wykrzykniki. Została pamięć o nastoletnich egzaltowanych nocach przy radiu. Zostały wspomnienia upalnych wieczorów w mieście mierzonych piosenkami z „Programu Alternatywnego”. Została miłość do Placebo. Zostało wspomnienie o montypythonowskim „Always Look on the Bright Side of Life” w poniedziałkowe poranki. Jeszcze czuję ekscytację na wspomnienie 25 marca tego roku, gdy w paśmie Agnieszki Szydłowskiej zapowiadałam na antenie „Boys of Summer” w wykonaniu Bat for Lashes.
Pierwsze miejsce 1998 notowania „Listy” z 15 maja zajęła piosenka „Twój ból jest lepszy niż mój” Kazika. Tomasz Kowalczewski, ówczesny dyrektor stwierdził, że wynik notowania to skutek manipulacji Niedźwieckiego, Haliny Wachowicz i Bartka Gila. Oni oraz duża część charakterystycznych, trójkowych głosów odeszło ze stacji. Dziś Krzysztof Czabański mówi, że „należało postąpić ostrożniej i delikatniej.”
Od maja próbowałam słuchać innych stacji, szukałam ersatzu, tabletki na poczucie straty. Na próżno.
Od lipca niewielkie ukojenie przyniosło internetowe Radio Nowy Świat założone m.in. przez dawną szefową Trójki, Magdalenę Jethon. Dobrze znane głosy (Wojciech Mann, Marcin Kydryński, Michał Nogaś), podobna formuła radia autorskiego, ba! Podobna ramówka i tytuły audycji. Dziś pani Lichocka nazywa RNŚ „małym radyjkiem internetowym”, a pan Czabański twierdzi, że kilkumiesięczny szum wokół Trójki ma służyć jedynie wypromowaniu go. Zawsze dobrze znaleźć kozła ofiarnego i przerzucić na niego odpowiedzialność za własne działania. Nie byłoby Radia Nowy Świat, gdyby nie ponad cztery lata rozjeżdżania Trójki najcięższą maszynerią.
A Nowy Świat promocji chyba nie potrzebuje: ma najwyższy wskaźnik słuchalności wśród stacji internetowych. Ma tysiące patronów w całości finansujących jego działalność, nie ma natomiast reklam i nachalnej polityki (nie mylić z publicystyką). Jestem pewna, że zyska też na czarnym PR-rze, jaki robią mu wyżej przywołani. Radio Nowy Świat będzie zyskiwać do czasu, zanim nie pojawi się nowa ustawa o dekoncentracji mediów.
Jeszcze w maju na stanowisko dyrektora Programu III został powołany Kuba Strzyczkowski. Wierzyłam, że po majowym… no właśnie, czym? kryzys to za małe słowo. Wierzyłam, że będzie tak, jak Strzyczkowski mówił: „najpierw postawimy namiot, potem dom, a na końcu wieżę”. Że się uda, że warto podejmować reanimację – do skutku.
Fundament, choć silny i solidny, stał na grząskim gruncie. 20 sierpnia Strzyczkowski został odwołany. Dlaczego? Bo według Krzysztofa Czabańskiego nie przestrzegał reguł korporacyjnych, w tym zasad rozliczania, bo nie stosował się do otrzymanych pełnomocnictw. Zarzuty są poważne, ale nadal są to jedynie ogólniki. O konkretach nikt nie mówi.
Marek Niedźwiecki: „20 Sierpnia, w wieku 58 lat, po długiej i ciężkiej chorobie zmarł Program Trzeci Polskiego Radia”.
Najbardziej absurdalnym zarzutem wysuniętym pod adresem Kuby Strzyczkowskiego jest ten o braku wzrostu słuchalności. Jak w trzy miesiące zrobić coś, na co Trójka pracowała dekadami, a straciła w zaledwie kilka lat? Odwrót słuchaczy zaczął się po wyborach parlamentarnych w 2015 roku i zmianach programowych i personalnych w stacji. Odeszło wtedy gro kojarzonych z Trójką głosów, m.in. Artur Andrus i Robert Kantereit. W innym wywiadzie z ostatnich dni Marek Niedźwiecki mówił, że w stanie wojennym naciski na dziennikarzy Trójki były znacznie mniejsze niż w ostatnich latach.
Jak teraz mając przerzedzoną ekipę zmienić obrót spraw o 180 stopni?
Według badań słuchalność od maja do lipca wynosiła 4,1%. To wynik podobny do tego z trzeciego kwartału roku 2002 (dane na podstawie tego artykułu). Był to wynik prób „odmłodzenia stacji” i zawalczenia o słuchalność po dekadzie lat 90., gdy pojawiły się stacje komercyjne. Audycje autorskie zdominowała sformatowana playlista, słowa było mniej, Trójka miała pełnić formę „czasoumilacza”. Najlepsze wyniki słuchalności stacja miała, gdy dyrektorką była Magdalena Jethon.
Krzysztof Czabański zarzuca byłemu już dyrektorowi brak walki o słuchacza w wieku 20-40 lat. Podobny argument pojawiał się dwadzieścia lat temu. Jak się to skończyło już wiemy. Przedział wiekowy przywołanej grupy odbiorców jest dosyć spory. Mieszczę się w nim i nie uważam, że trzeba walczyć. Do młodszych słuchaczy swoją ofertę kierują obecnie Marta Malinowska czy Mateusz Tomaszuk. Dzisiejsi 25-latkowie, ludzie mający już jakieś doświadczenia, ale wciąż ciekawi życia, szukając niedługo sami trafią na Trójkę. Ludzie po 30-tce to w dużej mierze ludzie, którzy słuchają radia od lat i którzy pamiętają „starą” stację. Najmłodsi od lat mają – pardon, mieli – „Zagadkową niedzielę” Katarzyny Stopaczyk. Nasze dzieci siłą rzeczy słuchały Trójki – a my mieliśmy nadzieję, że z nią zostaną.
Trójkę od innych rozgłośni odróżnia to, że nigdy nie walczyła, a zawsze wygrywała. Owszem, bywało gorzej, trudniej, ale Trójka, nawet poobijana, wracała z tarczą.
Nawet Witold Laskowski, dyrektor Trójki na początku tego wieku mówił, że słuchacze „prędzej czy później wracają do Trójki” (cytat za „33xTrójka” Wiesława Weissa). To jedna ze składowych magii tego radia.
Nie zgodzę się z zarzutem o straty w jakości programu. Być może Krzysztofowi Czabańskiemu chodzi bardziej o sumę składowych niż poszczególne audycje. Stacji nie pomogły braki kadrowe ani pandemia uniemożliwiająca zapraszanie do studia gości, nadawanie koncertów czy realizację niektórych programów. Joanna Lichocka uważa natomiast, że programy stawały się coraz bardziej nużące. Nie można mówić o stracie jakości w przypadku programu tak różnorodnego i ambitnego, jak „Zapraszamy do Trójki” albo w przypadku autorskich audycji typu „Lista osobista”. Odkąd pamiętam Trójka odmierzała puls, reagowała na to, co się dzieje na świecie, szczególnie w przypadku muzyki.
Być może trójkowe audycje byłyby lepsze, gdyby po Kazik gate do pracy w radiu zgłosili się ci, których zapraszał ówczesny dyrektor, Tomasz Kowalczewski: młodych, chętnych, pełnych pasji, nawet bez doświadczenia. Desperacką łapanką próbowano uzupełnić braki kadrowe. W tym samym czasie do Radia Nowy Świat nadchodziły kolejne setki aplikacji. Część osób, które odeszły w maju, wróciły, bo uwierzyły Kubie Strzyczkowskiemu. Część, choć namawiana, obawiała się powrotu do miejsca, które już raz boleśnie kopnęło je w cztery litery. Oni, jak się okazało trzy miesiące później, wykazali się rozwiniętym instynktem samozachowawczym, chociaż przyznają się do utraty równowagi psychicznej. Ci, którzy wrócili, na antenie mówili, że Trójka to „najlepszy radiowy adres na świecie – w budowie”. W sierpniu ponownie nagle umilkli.
Nowa dyrekcja nie ma jeszcze wizji. Ramówka radia (piszę 6 września) układana jest z dnia na dzień, programy prowadzą naprędce znalezieni dziennikarze, codziennie słychać te same głosy.
Wizję mają państwo Lichocka i Czabański, ale nieco różnią się w swoich wywodach. Według Pana Krzysztofa nowi dziennikarze mają wprowadzić różnorodność prezentowanej muzyki. Pani Joanna chciałaby, aby Trójka była dobrym, rockowym radiem. Czym więc do tej pory była? Tu można było usłyszeć rock, klasykę rocka, muzykę świata, pop, hip-hop, elektronikę, alternatywę, bluesa, jazz, młode polskie zespoły, country, a nawet poezję śpiewaną. Wydaje mi się, że trudno o większą różnorodność w stacji o ogólnokrajowym zasięgu – poprawcie mnie, jeśli się mylę.
Jeśli odejmiemy z codziennych audycji publicystykę Trójka stanie się stacją skrojoną na miarę innych. Chyba że wyróżnikiem będą nowe głosy, w tym Jędrzej Kodymowski, lider Apteki, który według Joanny Lichockiej „wymiata”. Do legendy zapewne przejdzie jego zapowiedź piosenki zespołu Dżanis Edykszyn. Nic nie poradzę, że gdy mówi się, że na antenie będą teraz „wybitni fachowcy”, widzę fachowców ze skeczy Jonasza Kofty i Stefana Friedmanna.
Niedawno zbadano, że dla Agencji Muzycznej Polskiego Radia w Trójce przypada zaledwie dwa procent czasu antenowego, za to za dużo jest muzyki z dużych wytwórni. Agencja Muzyczna Polskiego Radia zaznaczyła się w najnowszej historii znacznie mocniej, gdy jej dyrektor, Michał Narkiewicz-Jodko, został następcą Kuby Strzyczkowskiego. Wicedyrektorami zostali Piotr Kordaszewski i Marek Wiernik. Nie słyszałam, by dwaj pierwsi wypowiadali się na temat swoich nowych ról. Dużo, ale nieskładnie mówił za to Marek Wiernik.
W obecnej retoryce decydentów ważne miejsce zajmuje nieustanne odwoływanie się do lat 80. (patrz: pierwsze zadnie). Krzysztof Czabański twierdzi także, że zadaniem Trójki wtedy było „odciągniecie młodzieży od działalności opozycyjnej”. Czy autora tych słów – bez względu na to, czy prawdziwych, czy nie – kieruje obawa przed powtórką z historii? Po co wiedzieć więcej? Politykom to nigdy nie jest na rękę. Czy zaoranie Trójki ma oznaczać zaoranie pewnego etosu, wyparcie ze świadomości ludzi inteligentnych, ciekawych świata, potrafiących samodzielnie myśleć? Tacy byli i są słuchacze Trójki. To nie jest kokieteria, przejaw samouwielbienia. I to nie jest elitaryzm. To wynik ciekawości, to uzyskanie odpowiedzi na pytania, to wynik zaproszenia do rozmowy. Każdy mógł, nie każdy chciał.
Być może boli fakt, że część obecnego zespołu wtedy pracowała. Ci sami od lat opiniotwórczy prowadzący to kolejny ze znaków rozpoznawczych Trójki. Tamtejsi dziennikarze mają swoich słuchaczy, niektórzy wychowali więcej niż ich jedno pokolenie. Czy dla partii, która podkreśla przywiązanie do tradycji to źle? Słuchając Trójki przez niemal dwie i pół dekady nie zauważyłam spoczywania na laurach. Wydaje mi się, że radio jest bardzo dynamicznym medium, w przypadku którego nie może być mowy o nudzie i odbębnianiu po łebkach.
W momencie, gdy wszyscy podpierają się historią, zapomina się o historii samej stacji. Grzegorz Miecugow w książce Wiesława Wiessa „33 x Trójka” mówił, że jednym z powodów, dla których Trójka Jest Najważniejsza, jest to, że „nie wykończył jej nawet jeden bardzo durny dyrektor”. Teraz o zmianach w stacji mówi się, jako o działaniu w interesie radia.
Legenda Trójki była budowana latami. To nie tylko Trójka lat 80, czy Trójka a.d.2020. To głębokie doświadczenie wspólnotowe. A może to nasza, słuchaczy, wina, że jesteśmy naiwni, że uwierzyliśmy, że Trójka jest nietykalna? Może jesteśmy niepoprawnymi romantykami? Może po prostu nie umiemy rozpychać się łokciami. Może powinniśmy się przyzwyczaić do zmian, jako jedynego pewnika ostatnich lat, otrzeć łzy i iść dalej? Sedno w tym, że Trójka była jednym z niewielu stałych punktów w naszych życiach. Co z nami teraz? Co z kilkuset tysiącami ludzi? Z nami nikt nie podjął dialogu, nie próbował dowiedzieć, czego oczekujemy. Decydenci rozmawiają nie z nami, ale sami ze sobą, próbując przekonać już przekonanych.
Razem z tymi, którzy uczyli nas mądrego poczucia humoru, odpowiedzialności za słowo, zrównoważonej oceny, dowiedzieliśmy się, że jednak można powiedzieć wszystko bez zawahania, zająknięcia i konsekwencji, oskarżyć, rozdeptać, rozjechać. I nie przepraszać. Że słowo jest relatywne, a rzeczywistość czarno-biała.
W minionym tygodniu Rada Programowa Polskiego Radia stosunkiem głosów 6:4 odrzuciła projekt uchwały w sprawie krytycznej sytuacji w Trójce, która miała zostać przekazana Radzie Mediów Narodowych. Ryba psuje się dalej.
Dziś Joanna Lichocka napisała, że z Trójki „robi się najlepsza antena muzyczna w Polsce”. Robi się, sama. Trójka „była” najlepszą anteną muzyczną w Polsce.
Cierpię chyba na syndrom sztokholmski i czasami jeszcze słucham Trójki. Niedobitki znane z „dawnej” Trójki grają „piosenki dla Marka/Bartka/Halinki”. Co z tego, że to nic nie zmieni? Nie oznacza to, że Trójka jest „towarzystwem wzajemnej adoracji”, jak twierdzi Krzysztof Czabański, ale że ta rozgłośnia to ludzie o podobnej wrażliwości, którzy wierzą w bardzo ważną, choć wyświechtaną wartość: solidarność.
Nie będzie już świątecznych licytacji, plebiscytu Srebrne Usta, Topu Wszech Czasów, Offensywy De Luxe. Nie będzie dwutysięcznego notowania Listy Przebojów.
Jeśli kogoś boli Trójka, należy ją wyrwać, przemyć nadmanganianem potasu, jak poradziłaby Młoda Lekarka z trójkowych skeczy i zapomnieć. Poradzi sobie bez niej. Ale mnie – i nam – proszę ją zostawić. Bez niej jesteśmy jakoś niekompletni i bezpańscy.
fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
Co państwo na to?