Jon Savage – Przenikliwe światło, słońce i cała reszta. Joy Division w ustnych relacjach
Pamiętacie tę anegdotę? Na pierwsze koncerty Sex Pistols przychodziło niewiele osób, ale wszyscy, którzy na nich byli, założyli swoje zespoły. Na jednym z nich, w manchesterskiej Free Trade Hall, byli Peter Hook i Bernard Sumner, późniejsi gitarzysta i basista Joy Division. „Brakowało nam kasy, więc co mieliśmy zrobić? Po prostu zaczęliśmy pisać razem kawałki”, jak mówił Sumner.
Na pewno nie byłoby Joy Division bez Sex Pistols. Kulturotwórczej i społecznej roli zespołu Savage poświęca sporo miejsca, bo to oni, w opinii Sumnera, „swoim wejściem wszystko wywrócili”, pokazując, że w muzyce „potrzeba raptem trzech akordów”. Być może nie byłoby Joy Division, jakich znamy, gdyby nie Manchester i jego industrialny klimat.
Taki był mit założycielski zespołu, który – choć nie istnieje od czterdziestu lat – wciąż rezonuje. Joy Division wciąż słychać, chociażby w twórczości takich grup jak Interpol, Editors, Idles czy Fontaines D.C.
Historia Joy Division to nie tylko muzyka. To także tragiczna historia wokalisty Iana Curtisa – „miłego chłopca”, który na scenie zamieniał się w „opętany wiatrak”. Rozdarcie pomiędzy muzyką a zwyczajnością codziennego życia, dodatkowo naznaczone chorobą, doprowadziło go do targnięcia się na własne życie. Curtis w książce Savage’a jest niczym zjawa, autor przytacza jedynie kilka jego wypowiedzi z archiwalnych wywiadów. Czytelnicy poznają go z opowieści innych. Ale czy ktokolwiek mógł powiedzieć, że naprawdę go znał?
Wszyscy, choć świadomi piętrzących się problemów, nie mieli świadomości, jak źle jest z Curtisem. Bo w innym wypadku zrezygnowałby z muzyki, prawda? Ale muzyka była najważniejsza, była polem walki o samego siebie. Ta świadomość przyszła dopiero z czasem; części układanki z przeszłości zaczęły układać się w obraz człowieka rozbitego, zmęczonego, złamanego. Nikogo wtedy nie zaniepokoiły teksty Curtisa, nikt nie chciał się wtrącać.
„Przenikliwe światło, słońce i cała reszta…” jest trzecią na polskim rynku książką o brytyjskiej grupie. Dwie pierwsze – „Joy Division i Ian Curtis. Przejmujący z oddali” oraz „Nieznane przyjemności. Joy Division od środka” – różniły się od książki Jona Savage’a przede wszystkim tym, że ich autorami byli ludzie bezpośrednio związani z zespołem: odpowiednio Deborah Curtis, żona Iana, oraz Peter Hook.
W trakcie czytania książki wyświetlał mi się przed oczami film o zespole. Jon Savage, niczym doświadczony montażysta, z kilkunastu subiektywnych monologów ułożył wciągającą historię o fascynującym początku, o tragicznym końcu i o najważniejszym – muzyce. Oddał głos nie tylko członkom zespołu, ale niemal wszystkim z najbliższego otoczenia Joy Division: menedżerom, dziennikarzom, członkom wytwórni Factory, przyjaciołom.
Mam nadzieję, że ta książka – efekt mrówczej dziennikarskiej pracy fascynata muzyki – oprócz tego, że umocni pamięć o Joy Division, sprawi, że w coraz bardziej skomplikowanych czasach zaczniemy z większą uwagą przyglądać się naszym bliskim.
Co państwo na to?