
Najdziwniejsza mimika sceniczna – ludzie, którzy grają twarzą
Dzisiaj parę słów o tych, którzy występują bardziej. Nie zawsze wychodzi im to estetycznie i nie zawsze też idzie w parze z aktualnie wyznawanymi kanonami piękna, niemniej autentyzm jest w muzyce rzeczą ważną, a tego ostatniego odmówić im nie można. Poniżej przegląd artystów, którzy w koncerty wkładają całych siebie (a być może także pozostałe zamieszkujące ich wnętrza osobowości).
Ghostdigital
Wariat – to słowo wydaje się najcelniej oddawać muzyczną osobowość Einara Örna Benediktssona – dawnego kompana Björk z Sugarcubes, burmistrza Rejkjawiku, poetę i lidera projektu Ghostigital. Jeśli ktokolwiek widział jego występ, na długo zapamięta z pewnością wijące się ciało Islandczyka, dziwaczne zabawy mikrofonem czy groteskową mimikę, która przywodzi na myśl Jokera – uroczego lokatora Arkham Asylum. Jeśli do tego dołożymy nieznośną warstwę muzyczną przypominającą nieco dokonania Public Enemy czy Beastie Boys, oraz schizofreniczną melorecytację, która sprawia, że w głowie słuchacza rozpętuje się nawałnica całkiem pokręconych myśli (miejmy nadzieję, że z wyłączeniem tych samobójczych), Ghostigital okazuje się jednym z najbardziej nieznośnych i niepokojących wokalistów, jakich możecie sobie wymarzyć. My się trochę boimy. (Bartłomiej Błesznowski)
Samuel T. Herring / Future Islands
Future Islands grają dość zwyczajny klawiszowy pop i nie są ani lepsi, ani gorsi od całych zastępów innych grup zamieszkujących tę stylistyczną szufladkę. Zespół dysponuje jednak czymś na kształt tajnej broni, której na masową skalę użył przeciwko światu podczas pamiętnego występu u Davida Lettermana. Jest nią Samuel T. Herring – frontman, tekściarz i wokalista. Człowiek, który posturą przypomina Shreka, uczesaniem pracownika działu analiz w międzynarodowej korporacji, zaś jego oblicze zdradza bliskie pokrewieństwo z komiksowym Ironmanem. Połączenie jest doprawdy osobliwe, a nie należy zapominać o retro-tańcu, śpiewie przechodzącym w growl (ale bez satanizmów – obstawiamy, że to uboczny efekt rozemocjonowania) i teatralnych gestach z uderzeniami w muskularną pierś włącznie. Prawdę mówiąc w redakcji do dziś nie jesteśmy pewni czy Herring puszcza do nas oko czy raczej wywleka się caluśki na lewą stronę. Oceńcie sami. (Marcin Gręda)
Sean Nicholas Savage
To zdjęcie mówi samo za siebie. Czy musimy dodawać coś więcej?

Co państwo na to?