Przewodnik festiwalowy – lato 2018 vol.2
Przed Państwem drugi odcinek pierwszego odcinka przeglądu najciekawszych koncertów na tegorocznych festiwalach w Polsce.
Halfway Festival: Low
Koncert Low, jednego z headlinerów białostockiego Halfway Festival, zapowiada się interesująco. Zespół obchodzący 25-lecie kariery, które zaowocowało dwunastoma longplayami (dwunasta płyta została już nagrana, na jesieni będziecie mogli się nią nacieszyć!), zabierze nas w pozbawioną sentymentalizmu podróż sentymentalną, podczas której raz po raz będziemy zjeżdżać z dróg regresu i wypuszczać się na autostrady przyszłości. Zakładamy, że Low zagrają kawałki od tych pochodzących z debiutanckiego albumu „I could live in hope” (mamy nadzieję, że Alan spełni nasze marzenie i usłyszymy “Sea”) po swoje najnowsze eksperymentalne mrocznie elektroniczne single. No i dorzucą jakiś cover, bo bardzo to lubią i robią z ogromnym wdziękiem (więcej o tym, jak Low koncertują w ostatnim czasie, przeczytacie w naszym wywiadzie). (Martyna Płecha)
OFF Festival: Yellow Days
Dziewiętnastolatek z Wielkiej Brytanii postanowił skryć się pod pseudonimem „Yellow Days”. Jego muzykę możemy w dużym skrócie opisać czterema słowami: rozleniwiona, słoneczna, przejmująca, drgająca. Muzyk nieustannie epatuje emocjonalną energią, którą z premedytacją wtyka w każdą nutę i takt. Jazzowe wstawki zblendowane z dreampopowymi riffami to nieprzeciętny koktajl, który latem smakuje idealnie. George śpiewa psychodelicznym, niekiedy wręcz rozdzierającym serce głosem, a podkłady przypominają starą piosenkę sączącą się ze zbutwiałej szafy grającej w barze na przedmieściach Las Vegas. Dodajmy do tego letni luz, zapach ananasa, rozmarynu i rozgrzanej słońcem skóry, a wynik tego równania okaże się zachętą do tego, by wbić paznokcie w plecy najbliżej stojącego absztyfikanta i kazać mu się całować. Szukając gatunku, do którego możemy zaliczyć Yellow Days, natrafiłam na podchwytliwe „soul-filled indie-rock”. To wystarczający powód, by zaciekawić się jego twórczością. Czuję, że ostatni album, zatytułowany „Is Everything Okay In Your World?”, na żywo zabrzmi jeszcze bardziej marzycielsko niż w słuchawkach. Poza tym kto by nie chciał, w świecie odartym z najmniejszej chęci bycia bezinteresownie miłym, rozpoetyzować się przy muzyce chłopaka, który już na początku pyta, czy wszystko u nas w porządku. (Monika Zonenberg)
Tauron Nowa Muzyka: Dné
Zaproszenie Dné, czeskiego pianisty i kompozytora, okazjonalnego twórcy muzyki filmowej, wreszcie autora powalającego, w pełni instrumentalnego „These Semi Feelings, They Are Everywhere” dowodzi, że Tauron trzyma rękę na muzycznym pulsie. Dné to lo-fi synthy, rozłażące się bity, przypadkowe sample i masa fortepianowego ciepełka. Rozumiem wszystkich, którzy ekscytują się krystalicznym i wypracowanym brzmieniem „All Melody” Nilsa Frahma, sam do pewnego stopnia uległem urokowi tego albumu, ale to Dné posiadł zdolność autentycznego poruszania wrażliwości słuchaczy. Nie odpuście tego koncertu, stan zdrowia artysty nie jest najlepszy, możliwe, że za kilka nie będzie już w stanie wykonywać muzyki. Po prostu tam idźcie do ciężkiej cholery! Nie musicie dziękować. (Marcin Gręda)
OFF Festival: Kult gra „Spokojnie”
Tak, tak, wiemy – to wydarzenie bez precedensu. Czy jednak wyłącznie dlatego, że dziadek Kazio z Juwenaliów zaśpiewa dla publiczności hipsterskiego OFF-a? Z Kazikiem i jego twórczością mamy dziś nie lada zgryz – niegdyś świetny tekściarz i mistrz polityczno-filozoficznego komentarza, dziś stał się zgnuśniałym i odcinającym kupony od dawnej świetności autorem rymów w stylu „Jestem Kazik, co to po mieście łazi”… Zakładając więc, że oryginalność Staszewskiego i jego projektów skończyła się gdzieś na „Ostatecznym krachu systemu korporacji”, możemy więc czekać na ten koncert pełni nadziei, że cofnięcie się w czasie do albumu z najlepszego okresu Kultu odmłodzi wokalistę o dobre 30 lat i pozwoli raz jeszcze poczuć się autentycznym i nieokiełznanym twórcą porywającym tłum brodaczy w Ray-Banach. Życzymy tego bez cienia ironii. (Bartłomiej Błesznowski)
Tauron Nowa Muzyka: Arca
Kiedy mutant płacze, leją się jego zielone kwaśne łzy. Twórczość Arki to coś więcej niż wyraz bezgranicznej samotności dziwadła. To dowód na to, że dziwaczność rodzi się w nas pod wpływem innych, którzy wmawiają nam, że istnieje jakiś wzorzec tożsamościowy, jakaś natura. Arca udowadnia, że bezdenna inność stanowi jedyną płaszczyznę dla prawdziwej sztuki, niepoddającej się łatwym zabiegom szufladkowania. Jego przedziwne przesterowane wokale, melodie przechodzące od subtelnej, koronkowej wręcz delikatności do mocarnych syntezatorowych buczeń czy dyskotekowych niemalże sampli, potworne zdjęcia na okładkach płyt, to wszystko sprawia, że Arca wymyka się wszelkim kategoriom, choć jednocześnie wydaje się dźwięczeć w naszych głowach, długo po tym, jak przesłuchaliśmy jego album. Postulujemy zmrok i niezbyt dużo światła scenicznego – ma być przytłaczająco. (Bartłomiej Błesznowski)
OFF Festival: …And You Will Know Us By A Trail Of Dead
Retromania opanowała tegoroczny OFF Festival, ale ze wszystkich zmartwychwstań to powrót do klasycznego „Source Tags & Codes” ekscytuje nas najbardziej. 15 lat temu Pitchfork z przyległościami widzieli w Trail of Dead zbawców gitarowego grania, czas pokazał, że trochę przestrzelili, bo na kolejnych albumach panowie poszli w kierunku nerdowsko-progresywno-powtarzalnym, ale po latach „Source Tags & Codes” ciągle lśni jak w dniu premiery. Melancholia, postrockowe budowanie napięcia, znakomite refreny, wybuchy hałasu na granicy noise’u, dwa zestawy perkusyjne i sporo rock’n’rollowego feelingu. Widziałem ich na żywo 11 lat temu i bardzo dobrze to wspominam, mam nadzieję, że przez te wszystkie lata panowie zdrowo się odżywiali i robili przysiady. Zaskakujące, że ludzie żyją tak długo.(Marcin Gręda)
Open’er: Sevdaliza
Hipnotyzująca artystka pochodząca z Iranu, czyli Sevdaliza, idealnie łączy swój talent muzyczny z minimalistycznym, ale nie pozwalającym oderwać wzroku, tanecznym show. W Warszawie, gdzie występowała jakiś czas temu, było jej nieco zimno (w miejscu koncertu było zaledwie kilka stopni Celsjusza na plusie), a mimo to dała z siebie wszystko, wijąc się na scenie w samym biustonoszu. Open’er odbywa się w lipcu, myślę więc, że możemy się spodziewać równie dobrego, jak nie jeszcze lepszego koncertu. (Martyna Nowosielska-Krassowska)
Autorzy: Martyna Płecha, Monika Zonenberg, Martyna Nowosielska-Krassowska, Bartłomiej Błesznowski, Marcin Gręda.
Co państwo na to?