Wolfman: Odpuszczanie oczekiwań
Synth pop to wór tak pojemny, że właściwie pozbawiony dna. W ramach drogowskazów wyobraźcie sobie zatem senną atmosferę Beach House, miękką melodyjność Husky Rescue, produkcję stylizowaną na bardzo-retro, a do tego więcej partii gitary niż początkowo moglibyście się spodziewać. Na styku powyższych elementów funkcjonuje szwajcarski duet Wolfman, który opowiedział nam o „Mad Woman”, trzecim dużym albumie w swoim dorobku.
>>> Read the interview in English.
Katerina Stoykova: Nagrywanie tego albumu było dla nas nowym doświadczeniem. Nie dlatego, że nigdy wcześniej nie nagrywaliśmy i nie dlatego, że robiliśmy to w nieznanym nam otoczeniu. Nad płytą pracowaliśmy w tym samym studiu, w którym powstawał nasz drugi album „Modern Age” i nasza EP-ka „Sun Sun”. Tym razem mieliśmy jednak wrażenie, że coś odpuszczamy. Może to były oczekiwania. Myślę jednak, że przede wszystkim porzuciliśmy strach, że coś pójdzie nie tak, cokolwiek to miałoby znaczyć. Poza tym pracowaliśmy pod presją, bo wiedzieliśmy, że mamy deadline. To potrafi być paraliżujące, jednak w naszym przypadku presja czasu pozwoliła się skupić i zaangażować w sesje nagraniowe bardziej niż kiedykolwiek. Pisaliśmy i nagrywaliśmy piosenki razem, od a do z. Musieliśmy być fizycznie obecni. To by nie zadziałało, gdyby Angelo pracował nad rytmem, potem wysyłał go do mnie, bym ja następnie zadecydowała, o czym do niego zaśpiewam. Tak więc spędzaliśmy godziny w studio, pracując nad piosenkami, a kiedy zabieraliśmy się za jakąś, nie wiedzieliśmy, jaki będzie efekt końcowy, bo to zależało od naszych nastrojów. Przez to ballada potrafiła się zamienić w cięższy kawałek i na odwrót.
„Mad Woman”
To pierwsza piosenka, jaką nagraliśmy na tę płytę i muszę przyznać, że dała nam niezłego kopa przez to, w jaki sposób i kiedy ją nagraliśmy. Wtedy, w październiku 2017 roku, Angelo mieszkał w Berlinie, a ja pojechałam do niego na kilka tygodni. W planach mieliśmy tworzenie nowych kawałków całymi dniami i nocami. Oczywiście to było niemożliwe, więc postanowiliśmy zwolnić tempo i zobaczyć, co się stanie. Słuchaliśmy sporo wave’u i disco, jednak mieliśmy oboje, jednocześnie, dość mroczną fazę. „Mad Woman“ napisaliśmy w jedno deszczowe popołudnie. Pokochaliśmy tę piosenkę miłością absolutną i można powiedzieć, że podniosła nas na duchu, choć kiedy słucham jej teraz, słyszę, jak tragiczną ma wymowę.
„Stoned”
To jeden z moich ulubionych kawałków z „Mad Woman”, z kilku powodów. Po pierwsze całkiem nieźle udało się w nim uchwycić nastrój, jaki mieliśmy w ciągu kilku ostatnich tygodni pracy nad krążkiem, kiedy pracowaliśmy po 18 godzin na dobę. Było ekstremalnie gorące lato, wszyscy wyjeżdżali nad wodę, a my tkwiliśmy w studio. Kiedy w nim byliśmy, czuliśmy, że zanurzamy się w chłodniejszej atmosferze, więc nie czuliśmy, że coś nas omija. Fajnie było uciec przed duchotą, ale też, po drodze do studia, zaczerpnąć energii słonecznej. I choć wpadaliśmy do niego zziajani, mieliśmy świetny nastrój. Nie wiem, czy kiedykolwiek, nagrywając coś, czuliśmy się nieustająco dobrze, tak jak wtedy. To samopoczucie otworzyło nas na eksperymentowanie, na przykład z wokalem, dlatego też głos Angelo pojawia się na płycie częściej niż do tej pory.
„Waving Soul”
Myślę, że to był najbardziej eksperymentalny kawałek, na jaki sobie w tamtym czasie pozwoliliśmy. Wspominaliśmy dni spędzone w Berlinie, disco, wave. Zaczęłam coś nucić pod nosem, kiedy Angelo odejmował efekty z zarysu piosenki. Wydaje mi się, że zdecydowaliśmy, że wyciszymy wszystkie bębny w pierwszym wersie i coś zaimprowizowałam. Może to kwestia zmęczenia, ale czyjaś ręka się obsunęła (może Angelo, może moja, nigdy się tego nie dowiemy), kiedy przestawialiśmy elementy utworu w roboczym projekcie i nagle beat nabrał czarującej krautrockowej motoryczności. Straciliśmy go, ale cała sytuacja bardzo nas to rozśmieszyła, ta wersja utworu również byłaby bardzo dobra.
(tłumaczenie: Martyna Płecha)
Recording this album was kind of a new experience for us. Not because we haven’t done it before and not because we were in a different setting. We recorded the album in the same studio we’d worked on our second album, „Modern Age”, and our EP, „Sun Sun”. But this time it felt like we let go of something. Maybe it was expectations. But I think it was letting go of the fear of getting it wrong, whatever that means. We also worked under pressure, knowing we had a deadline, which can be very paralyzing, but in our case, it actually helped us focus and dive into our sessions more than ever. We write and record every single song together, from a to z. And so we physically have to be in the same room for every track. It doesn’t work, if, lets say Angelo works on a beat, then sends it to me and I then decide what to sing over it. or the other way around. So we end up spending hours and hours on end in the studio working on songs. and when we start a new a track, we never know how it will end up, because it depends on our current moods and mood swings. so a ballad can quickly turn into something heavier or vice versa.
„Mad Woman”
This is the first song we recorded for this album and it really was kind of a kick start, because of how and when we recorded it. Angelo was living in Berlin at the time (October 2017) and I went to visit him for a couple of weeks with the intention of working on new stuff and we thought we’d work all day and night. But, of course, that’s impossible and we decided to take it easy and see what happens. We went out a couple of times and listened to a lot of wave and disco, but at the same time we were both in a darker phase and wrote „Mad Woman” on a rainy afternoon. And we both absolutely loved it and it actually felt really uplifting, even though, when I listen to it now, it’s quite tragic.
„Stoned”
This is one of my favorite tracks on the album, for a couple of reasons. First of all, it pretty much captures the mood we were in the last couple of weeks before our deadline for the album, when we were spending as much as 18 hours a day working non-stop. It was this extremely hot summer and everybody was somewhere near water. We spend those days in the studio and it also felt like a dive into cooler atmosphere, so it never felt like were missing out. it felt good to get away from the heat, which was suffocating but also, on the way to the studio you’d get your fix of sun and arrive out of breath but in a really good mood. I don’t know if we’ve ever been in such a good and constant mood while recording something. That’s why we also experimented with the singing and you can hear Angelo’s voice on this album more than on anything else we ever recorded.
„Waving Soul”
I think this song was the most experimental in terms of doing whatever felt good in the moment. We were remembering Berlin days, the Disco, the Wave, I was humming something in front of myself and Angelo was stripping away things from the song project, I think we decided to just mute all the drums in the first verse and I freestyled something over that and then, maybe we were tired, but someone’s hand slipped (either Angelo’s or mine, noone ever knows) while moving around bits and pieces in the logic project and the beat suddenly went all kraut on us. And we lost it and thought it was hilarious but also really good.
Co państwo na to?