Stefan Wesołowski: czarne wulkaniczne wzgórza
„Twórczość Stefana Wesołowskiego stanowi fenomen, który wydaje się konsekwentną aż do przesady realizacją idei „muzyki tła”. Nie chodzi tu jednak o to, że stanowić by ona mogła jedynie background do codziennych czynności, nawet tych najbardziej wysublimowanych i kulturalnych. „Tło” w tym przypadku jest czymś przejmującym, wyzyskanym do końca, niedającym prostego odprężenia, ale zmuszającym do pogrążenia się w nim.”
W ramach suplementu do recenzji „Rites Of The End” Stefan Wesołowski zdradził nam kulisy powstania trzech utworów z albumu.
„Rex, Rex!”
(Ici D’ailleurs / Mute Song, 2017)
Ten utwór, chociaż dość mroczny i niepokojący, przywołuje bardzo miłe wspomnienia. Jego pierwsza forma powstała w trakcie jednej podróży pociągiem z Gdańska do Krakowa. Miałem wtedy zagrać koncert na festiwalu filmowym Off Camera, ale był to taki skromny set, bez muzyków, więc stwierdziłem, że skoro już będę stał tam z laptopem, to chociaż nagram coś specjalnie na tę okazję. Stworzyłem folder, do którego wrzuciłem wszystkie swoje własne nagrania i niewykorzystane szkice i zacząłem kleić utwór z sampli, które sam wcześniej stworzyłem. Ta metoda autosamplingu, albo może muzycznego recyclingu, bardzo mi się spodobała. Kiedy później postanowiłem rozwinąć to pod kątem płyty, znalazłem go w komputerze pod nazwą „off plus pendolino.wav”.
„Seven Maidens”
(Ici D’ailleurs / Mute Song, 2017)
Pierwszy utwór wypuszczony do publicznego odsłuchu przez wytwórnię i pewnie najbardziej (obok „Frame”) zbliżony estetycznie do poprzedniego albumu „Liebestod”. Tutaj nacisk położony jest na fortepian i smyczki, chociaż z czasem dochodzi do destrukcji. Nagrałem go na Islandii, przy okazji pracy nad projektem „Nanook of the North”, który tworzę wspólnie z Piotrkiem Kalińskim (Hatti Vatti – link do wywiadu). Mieliśmy tam wspaniałe warunki do pracy, atmosfera również była bardzo inspirująca. Przytulne studio w porcie w Reykjaviku które, dzięki znajomości z naszym managerem Tomkiem Hoaxem, udostępnił nam Ólafur Arnalds, za oknem wzburzony ocean, na horyzoncie czarne wulkaniczne wzgórza. Chłopaki poszli do lobby na kawę, a ja zostałem przy fortepianie i nagrywałem różne rzeczy. W końcu nagrałem „Seven Maidens”.
„Hoarfrost II”
(Ici D’ailleurs / Mute Song, 2017)
To kolejny utwór, który powstał wcześniej, a na potrzeby albumu został rozwinięty. W pierwotnej wersji pojawił się jeszcze w 2012 roku na kompilacji nieistniejącej już wytwórni Few Quiet People. Kiedy po kilku latach usłyszał go Stephané Gregoire, szef Ici D’ailleurs, tak się podekscytował, że zaproponował zrobienie pod ten numer specjalnego winylowego singla. Ostatecznie nie było takiej potrzeby, bo „Hoarfrost” wpisywał mi się w koncepcję powstającego albumu i włączyłem go do niego. Swoją drogą, jest to pierwszy utwór, w którym użyłem tak agresywnej elektroniki. Mój przyjaciel Wojtek Krasowski, prowadzący w tamtym czasie Few Quiet People (teraz razem z Etamskim prowadzi Latarnię), śmiał się ze mnie, że to Skrillex.
Co państwo na to?