Rebeka: wysoki połysk meblościanki
Dzisiaj wywiad z najgorętszym rodzimym projektem w kategorii synthpop, para mieszana. Na wypadek gdyby ktoś zapadł w zimowy letarg, podpowiadamy hasło do wybudzenia – Rebeka. Świetne melodie, melancholijny chłodek i soczysta, bardzo aktualna produkcja. Gdy dorzucimy do tego znakomity, raz pełen emocjonalnej głębi, innym razem kojarzący się z „noworomantyczną” beznamiętnością, wokal Iwony Skwarek, wyjdzie nam zupełnie zgrabna wycieczka gdzieś w koniec lat 80. Jeśli widzieliście klip do „Melancholii”, to wiecie o co chodzi: wysoki połysk meblościanki, palmy w donicach, chromowane cukiernice i Depeche Mode (lub, jeśli ktoś woli, Kombi) z głośnika. Wątki sentymentalne łączą się tu pięknie z tanecznym klimatem. Debiutancka „Hellada” całkiem zasłużenie zbiera bardzo dobre recenzje, oto co na jej temat mają do powiedzenia sami twórcy.
„Unconscious”
(Hellada, 2013 Brennnessel)
„Unconscious” powstał w skutek inspiracji utworem Xinobi’ego „I Hate The Sound Of Guitars”. Zabawne jest to, że finalnie nasz utwór brzmi zupełnie inaczej. Opowiada historię rozstania. Ważną rolę w procesie tworzenia spełnił mój stary dyktafon kasetowy, na którym powstały specyficzne sampelki wokalu. Nagrywałam dość bełkotliwe partie wokalne, po czym zgrywałam wszystko, manipulując przyciskami przewijania i pauzy. Bas powstał na legendarnym Casio (zabawkowym klawiszu, który dostałam na komunię). Stwierdziliśmy z Bartkiem zgodnie, że jest tak uroczy, że podbijemy go lekko basem z Mooga, by miał trochę „dołu”, będzie jednak wiódł prym. Na bazie przetwarzania dźwięków z keyboardu Casio powstały również brzmienia przypominające skrzypce. Utwór ten powstał dość szybko, początkowo miał być bez beatu, jednak Bartek skutecznie temu zapobiegł. Trzeba było zrobić trzy różne próby z beatem, zanim znaleźliśmy „ten ostateczny”. Z ciekawostek technicznych: na grupie bębnów został użyty ten sam legendarny kompresor, którego ponoć używali Daft Punk w swoich początkowych nagraniach (czyli nieprodukowany już Alesis 3630).
„555”
(Hellada, 2013 Brennnessel)
To był dla nas najbardziej problematyczny utwór, miał wiele wersji. Wszystko zaczęło się od niewinnej zabawy. Miał to być kawałek na pięć, z pogiętym beatem i transową partią basu. Wersji miał mnóstwo. Nie mogliśmy dojść do ładu z aranżem. Była nawet taka sytuacja, że siedziałam w domowym studio Bartka, ze słuchawkami na uszach, przez trzy godziny usiłując stworzyć sensowny aranż i nie zorientowałam się, że za moimi plecami gromadzą się goście, którzy przyszli na domówkę do Bartosza. Początkowo nagraliśmy improwizację, w której główna linia basu ciągnęła się, wiła, ewoluowała. Z około dwudziestominutowego nagrania wycinaliśmy najlepsze fragmenty.
„Melancholia”
(Hellada, 2013 Brennnessel)
Jeśli dobrze pamiętam początkiem była refrenowa sekwencja akordów na bardzo rozstrojonym i specyficznym brzmieniu. W tym utworze użyliśmy Casio CZ 5000, który dodał mocno „ejtisowego” charakteru. Linia basu miała być „hiciarska”. W ogóle nazwa robocza projektu to był po prostu „hit”! Strasznie długo zmagaliśmy się z miksem tego kawałka, trwało to wiele miesięcy. O dziwo sam rdzeń kompozycji powstał sprawnie i szybko (jedynie mostek przysporzył wielu problemów). Robiliśmy ten numer zaraz po obejrzeniu „Melancholii” Larsa von Triera. Film zrobił na mnie tak duże wrażenie, że przeniknął do tekstu.
Co państwo na to?